Janison Edge to wcale nie imię i nazwisko jakiejś nowej wokalistki, a nazwa brytyjskiej progresywnej supergrupy, której gwiazda właśnie wschodzi na rockowy firmament. Członkowie zespołu to w sporej większości cenieni muzycy, znani z wcześniejszych dokonań wraz ze swoimi macierzystymi formacjami. Któż więc tworzy Janison Edge? Na perkusji gra Dave Wagstaffe - na codzień członek zespołu Landmarq, na basie Paul Brown z Medicine Man, na gitarach Ian Salmon z Shadowland, na instrumentach klawiszowych Mike Varty, działający równolegle w zespołach Shadowland i Credo. Wreszcie na wokalu mamy jedyną debiutantkę w tym gronie: Sue Element. Tyle o muzykach. A jaka jest zawartość płyty „The Services Of Mary Goode”? To album bardzo brytyjski, bardzo konserwatywny, wreszcie po prostu i zwyczajnie - bardzo dobry. Okładka przypomina stare albumy Genesis, muzyka nawiązuje do dokonań Areny, Pendragonu i IQ, momentami zbliża się do stylistyki grup Saga i Styx. Większość utworów to długie dziesięciominutowe kompozycje, a cztery z nich układają się w epicką opowieść o tytułowej Mary Goode. To nieszczęśliwa kobieta, która jako dziecko doznała licznych upokorzeń, w młodości trudniła się nierządem, następnie trafiła do klasztoru, by wreszcie w szaleńczym obłędzie dokonać okrutnej zemsty na swych wrogach. Głos wokalistki Sue Element brzmi klarownie czysto i wspaniale, zarówno w rozbudowanych epikach („Judy Lies”, „Beneath The Boy”), jak i akustycznych miniaturach („OLDMAN”), instrumentaliści - jak na najwyższej klasy profesjonalistów przystało - spisują się bezbłędnie, płynąca z głośników muzyka z pewnością miło połechta uszy wszystkich artrockowych fanów, a teksty sprowokują do głebszej refleksji. Te wszystkie elementy sprawiają, że blisko dwuletni proces realizacji płyty (pierwszych nagrań dokonano 18 miesięcy przed oficjalną premierą) i niecierpliwego oczekiwania na jego wydanie zostanie przez grupę Janison Edge wynagrodzony swoim sympatykom. I to z nawiązką!
Janison Edge - The Services Of Mary Goode
, Artur Chachlowski