Niedawno trafił do mnie album „Nieśmiertelny” firmowany nazwiskiem Mateusza Jagiełło. Już przy pierwszym przesłuchaniu zachwycił mnie swoim epickim rozmachem, złożoną muzyką utrzymaną w progrockowym, a właściwie progmetalowym klimacie oraz czterema wieloczęściowymi kompozycjami ewidentnie układającymi się w klasyczny koncept. Imię i nazwisko autora nic mi nie mówiło. Dlatego postanowiłem zrobić mały research i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu przekonałem się, ze album jest dziełem… niespełna 18-letniego chłopaka.
Mało tego, dowiedziałem się, że „Nieśmiertelny” nie jest pierwszym dziełem Mateusza. „W 2011r. nagrałem swoją pierwszą płytę składającą się z dziewięciu autorskich kompozycji. Składały się jedynie z nagranej przez interfejs gitary i wyjącego dwunastolatka. Miks, ani tym bardziej mastering, nie istniał, wszystko robiłem sam, a o takich kwestiach nie miałem żadnego pojęcia. Nagrywałem na demówce Abletona dołączonej do interfejsu audio. Rok później muzyka progresywna zaczęła znacznie silniej oddziaływać na moje nagrania. Następny album składał się jedynie z dwóch kompozycji, a jedna z nich trwała ponad 39 minut. Utwory nadal składały się jedynie z gitary i wokalu, ale tym razem były znacznie bogatsze w brzmienia i odrobinę lepiej wyprodukowane od nagrań z poprzedniego roku” – opowiada Mateusz.
Trzeba przyznać, że historia ta brzmi bardzo intrygująco. Gdzie można posłuchać tych wczesnych nagrań Mateusza? „W 2013r. nagrałem trzecią płytę, której w całości można posłuchać na platformie YouTube. „Księga Zdarzeń” składała się z czterech utworów, w tym dwóch trwających odpowiednio 39 i 34 minuty. Po raz pierwszy użyłem wirtualnej perkusji i zacząłem się interesować produkcją muzyczną. Płyta brzmi dość surowo, zwłaszcza pod kątem miksu i masteringu, ale pokazuje etap, na którym się wówczas znajdowałem. W 2014r. powstała „Droga Kłamstw”. Album posiadał 8 kompozycji, a wszystkie utwory utrzymane były w duchu prog rocka i prog metalu. Zacząłem też wyodrębniać swój własny styl muzyczny. „Droga Kłamstw” brzmiała jak na domowe wydawnictwo naprawdę znośnie, a najpopularniejszy utwór z tej płyty, „Impulsywny Strach” uzyskał na platformie YouTube ponad 1700 wyświetleń” – mówi Mateusz.
Po dwóch latach pracy nad produkcją, doskonaleniem się w grze na instrumentach i tworzeniu historii, tekstów oraz grafiki Mateusz ukończył kolejną płytę - „Nieśmiertelny”. Jest to koncept album składający się z czterech kompozycji nazwanych fazami księżyca: „Nów” trwa 7 minut, „Pierwsza kwadra” – 18, „Pełnia” – 17, a najdłuższa w tym zestawie „Ostatnia kwadra” aż 24 i pół minuty. Każda z nich podzielona jest na dwie części i symbolizują one upływ czasu, etapy życia głównego bohatera oraz powtarzające się po sobie cykle ich egzystencji. Fikcyjna historia opowiada o trudnych relacjach między ojcem i synem, porusza kwestie problemów moralnych, religijnych i rodzinnych. Album jest jak dotąd najpełniejszym obrazem stylu twórczości Mateusza Jagiełły. Inspirowany jest dokonaniami zespołów progresywnych lat 70. (m.in. Genesis, King Crimson, Jethro Tull) i obecnych gigantów prog rocka (Dream Theater, Opeth, Steven Wilson, Haken). Mateusz w imponujący wręcz sposób łączy dwa przenikające się ze sobą muzyczne światy. I czyni to w sposób nad wyraz dojrzały jak na tak młodego artystę. Co więcej, jego płyta, która z opisanych wyżej względów ma wszelkie możliwe znamiona „one man project” (Mateusz jednoosobowo odpowiada za muzykę słowa, realizację nagrań, produkcję, mastering oraz za projekt graficzny), długimi chwilami brzmi niezwykle bogato i przestrzennie, jakby grało całe kombo, a nie tylko jeden człowiek. Oczywiście, ograniczone środki oraz pewnie brak jeszcze wystarczającego doświadczenia sprawiły, że materiał, który słyszymy na „Nieśmiertelnym” aż prosi się o lepszą produkcję i nadanie mu wyrazistego szlifu, z którym – wierzę to bez żadnych wątpliwości – album ten mógłby śmiało podbijać nie tylko nasz krajowy, ale i europejski rynek. Jestem pewien, że o ile płyta „Nieśmiertelny” nie doczeka się w przyszłości nowego masteringu, to kolejne dzieła Jagiełly będą już produkcjami brzmiącymi na wskroś profesjonalnie.
Po tak bardzo obiecującym albumie wypada zadać pytanie: co dalej po „Nieśmiertelnym”? „W najbliższym czasie ukażą się moje pierwsze nagrania śpiewane po angielsku. Przyszłość wiążę z muzyką, widziałbym siebie w produkcji muzycznej, o której mam już bardzo dużą wiedzę. Chciałbym też wykorzystać każdą okazję do zaprezentowania swojej twórczości na żywo” – odpowiada Mateusz. Kto wie, być może niedługo przed Mateuszem otworzą się drzwi najważniejszych festiwali? Póki co występuje on głównie w rodzinnym Łowiczu, jednak miał już okazję zaprezentować się również na przeglądach zespołów rockowych w Kętrzynie i Nidzicy, gdzie został wyróżniony. Nie pozostaje nic innego jak trzymać kciuki za młodego artystę, którego niebywały talent pozwala wierzyć, że w przyszłości spotka nas dzięki jego muzyce jeszcze niejedna miła chwila.