Nazwa Esquire fanom rocka progresywnego może być zupełnie obca, chyba że będą to zagorzali sympatycy zespołu Yes. W 1998 i 2001 roku pojawiły się na rynku dwupłytowe składankowe wydawnictwa zatytułowane „Yes, Friends And Relatives”, stanowiące dość osobliwe zestawienie kompozycji formacji, solowych nagrań z dorobku jej poszczególnych członków oraz incydentalnych próbek działalności członków ich rodzin. Tę ostatnią grupę zdominowały kompozycje właśnie formacji Esquire, której filarem jest pierwsza żona basisty Yes, wokalistka Nikki Squire.
Geneza zespołu, sięgająca pierwszej połowy lat osiemdziesiątych, wiąże się z postacią Chrisa Squire’a również i w bezpośredni sposób, jednak jego osobisty udział w przedsięwzięciu z czasem słabł i ostatecznie sprowadził się jedynie do roli współproducenta i śpiewającego w chórkach na debiutanckiej płycie zatytułowanej „Esquire”, wydanej w 1987 roku. Muzyka współtworzona przez Nikki Squire wraz z basistą i wokalistą Nigelem McLarenem doczekała się kolejnych wydawniczych rezultatów w postaci płyt „Coming Home” (1994) oraz opublikowanego pod koniec ubiegłego roku „Esquire III – No Spare Planet”.
Trzeci album sygnowany nazwą Esquire jest zbiorem ostatnich kompozycji, które Nikki wraz z muzycznym partnerem i przyjacielem skomponowała i nagrała przed jego śmiercią (McLaren, podobnie jak Chris Squire, zmarł w czerwcu 2015 roku). Kompozycji podążających w stylistycznym kierunku, jaki wyznaczyła debiutancka płyta. O ile jednak wówczas muzyka grupy dość zgrabnie wpisywała się w nurt AOR drugiej połowy lat 80., o tyle po trzech dekadach próba skrojenia materiału według zbliżonego fasonu wypada dosyć topornie i mało przekonująco. Melodyjność wypełniających płytę kompozycji jest co prawda nie do zakwestionowania, jednak całości brakuje temperamentu, interesującego instrumentalnego zacięcia i (pop)rockowej witalności, którą da się poczuć jedynie okazjonalnie (najfajniej pod tym względem prezentuje się nagranie „Human Rhythm”). Zupełnie zawodzi zaś próba stworzenia kompozycji wielowątkowej – otwierający płytę ośmiominutowy „Ministry Of Life” stanowi właściwie niejednorodny zlepek kilku tematów.
Tym samym pierwszego kłopotliwego wrażenia wraz z dalszym odsłuchem płyty niełatwo się pozbyć. Zarówno ten album, jak i właściwie cały projekt Esquire z perspektywy sympatyków art-rocka trzeba raczej traktować jako pewnego rodzaju ciekawostkę. Co bardziej dociekliwi eksploratorzy takich ciekawostek z większą chęcią niż po „No Spare Planet” sięgną po coś starszego – i nawet nie po cytującą album „Coming Home” wspomnianą składankę „Yes, Friends And Relatives”, której dobór całości materiału jest mocno dyskusyjny, ale po pierwszy album formacji, zwłaszcza że przy zamieszczonych na nim utworach pojawiają się takie nazwiska, jak Chris Squire, Alan White czy Trevor Horn.