Międzynarodowy projekt muzyczny o nazwie Soen swój debiut płytowy ma już dawno za sobą. Album „Cognitive” ukazał się w 2012 roku i momentalnie odbił się szerokim echem w świecie progresywnego rocka. Dwa lata później ukazała się druga płyta pt. „Tellurian”. Obie pozycje pomogły grupie Soen na zdobycie miana szanowanej, by nie powiedzieć, że w niektórych kręgach nawet kultowej, formacji.
Tymczasem mamy już rok 2017 i oto w lutym pojawił się nowy album Soen zatytułowany „Lykaia”. Dla znawców dotychczasowej twórczości zespołu zapewne był on wyczekiwanym następcą poprzednich wydawnictw, dzięki którym oczekiwania fanów znacznie podskoczyły do góry. I z tym członkowie grupy musieli się zmierzyć realizując nową płytę. Do pracy przystąpili w nieco zmienionym, w porównaniu do poprzednich albumów, składzie: Joel Ekelöf (śpiew), Martin Lopez (ex-Opeth) – perkusja, Stefan Stenberg – gitara basowa, Lars Åhlund - organy i instrumenty klawiszowe, Marcus Jidell (Royal Hunt, Evergrey, Astrakhan) - gitary. Jaki jest efekt? Ogólnie rzecz biorąc, muzycy nadal poruszają się w nurcie progresywnego metalu, o czym przekonamy się wraz z pierwszym utworem „Sectarian”. Nie jest to jednak ten rodzaj progmetalowego grania, który polega na wystrzeliwaniu w tempie karabinu maszynowego pokręconych technicznie dźwięków, a raczej granie skupione na brzmieniu, klimacie i budowaniu nastrojów. W muzyce Soen jest odpowiednie tempo i metalowy temperament, ale dominuje melodyjność. Wokalnie też dobrze to brzmi. Warsztat instrumentalny mają panowie opanowany perfekcyjnie i znakomicie sobie radzą w tym temacie. Realizując kolejne pomysły potrafią z wyczuciem zadbać o odpowiednie podkreślenie zarówno mocniejszych, jak i łagodnych klimatów, co pozwala na wnikliwe zgłębienie ich treści, jak np. w nagraniu „Orison”. Jakże nie poddać się czarowi tej muzyki, gdy rozbrzmiewa kompozycja „Lucidity”, tak przepięknie zestrojona swym instrumentalno-wokalnym brzmieniem. W powietrzu unoszą się ulotne echa twórczości Pink Floyd i chyba dlatego chciałoby się, aby to nagranie trwało nieprzerwanie. Z tej „niebiańskiej” aury powracamy na ziemię wraz z utworem „Opal”. Zarazem powracamy też do mocniejszych gitarowych zagrywek i odpowiedniego dynamicznego przekazu, który ma swoje zaskakujące zakończenie. Podobają mi się te zmiany tempa wskazujące na odpowiednie wyczucie i umiejętne granie nastrojami. Daje to słuchaczowi poczucie, że zespół na pewno go jeszcze czymś zaskoczy. Tak właśnie się dzieje, gdy poznajemy kolejne fragmenty płyty: utwory „Jinn”, „Sister” i „Stray”, wraz z którymi Soen trafnie oprowadza nas po różnych tajemnych muzycznych zakamarkach swojej twórczości, balansując przy tym naszymi emocjami.
Na płycie „Lykaia” trzeba jeszcze zaznaczyć wagę kompozycji „Paragon”. Wyróżnia się ona swoim mocnym muzycznym przekazem na tle innych, choć tak naprawdę każde nagranie na płycie ma swój niepowtarzalny urok. Nie sposób nie ulec fascynacji tym, co na swojej nowej płycie proponuje grupa Soen, a przede wszystkim dociera do nas jak to jak wiele wysiłku kosztowało stworzenie tak interesującego materiału, od samego początku do ostatniego nagrania. A jest nim epicki „God’s Acre”, dzięki któremu, tuż po jego zakończeniu, nabieramy ochoty do powtórnego odtworzenia całości…
Myślę, że fani nie będą zawiedzeni najnowszym krążkiem zespołu. Soen udowodnił nim, że potrafi uchwycić finezję progmetalowych brzmień, nadając im przy tym własny wyrazisty i zdecydowany akcent, jak również dać odbiorcy liczne chwile sonicznego wytchnienia. „Lykaia” to album, na którym nie sposób przyczepić zespołowi łatki „drugiego Opeth” czy też „drugiego Tool”, jak to niegdyś bywało. Soen prezentuje się tutaj jako dojrzały zespół kreujący własne, bardzo charakterystyczne brzmienia. Polecam zapoznać się z tą muzyką nawet tym, którzy na co dzień nie gustują w takich klimatach. Mogą zostać bardzo mile zaskoczeni.