Był taki wydany w 1990 roku album „Phantom Power”, na którym Rick Wakeman opublikował skomponowany przez siebie soundtrack do niemego filmu „The Phantom Of The Opera” w reżyserii Lona Chaneya z 1925 roku. Teraz, w zupełnie nowym miksie, a co najważniejsze, wraz z oryginalnym filmem na krążku DVD, soundtrack ten ukazuje się na przepięknie prezentującym się wydawnictwie (2CD + DVD) wytwórni Gonzo Multimedia.
W tym klasycznym horrorze, który swego czasu robił w kinach niesamowitą furorę, wystąpili m.in. Lon Chaney Sr., Mary Philbin i Norman Kerry. Z wiadomych względów nie słyszeliśmy ich głosów. Natomiast Rick Wakeman, opracowując na zamówienie producenta Dicka Randalla z Hammer Films ścieżkę dźwiękową zatrudnił operowego tenora Ramona Remediosa, australijską śpiewaczkę brytyjskiego pochodzenia Chrissie Hammond oraz swojego ówczesnego bliskiego współpracownika z The English Rock Ensemble, Ashleya Holta. Narracyjną introdukcję do filmu wygłosił legendarny i nadworny aktor wytwórni Hammer Films, Christopher Lee.
Oryginalnie film z soundtrackiem Wakemana został wydany jedynie w Ameryce, a na europejski rynek trafił jedynie wspomniany już album „Phantom Power” zawierający niecałe 50 minut muzyki. Teraz otrzymaliśmy pełną, blisko 90-minutową wersję muzyki Wakemana doskonale pasującą klimatycznie i idealnie zintegrowaną z obrazem, wzbogaconą ariami i piosenkami w wykonaniu solistów. Całość uzupełniono na DVD autorskim komentarzem kompozytora, specjalnie nagranym wstępem Christophera Lee, a także oryginalnym trailerem filmu.
Trzymamy więc w ręku rzecz o niesamowitym ciężarze gatunkowym - wydawnictwo łączące klasykę niemego kina z elektronicznymi zdobyczami techniki realizacji dźwięku końca XX wieku. No i w dodatku całość spina osoba genialnego kompozytora i czołowego twórcy spod znaku progresywnego rocka, którego soundtracku słucha się znakomicie, nawet w oderwaniu od samego – też skądinąd – genialnego przecież filmu.
Polecam z całego serca i zapewniam, że po wysłuchaniu muzyki Ricka Wakemana do filmu „Upiór w Operze” momentalnie zapomnicie o słynniejszej, ale na pewno wcale nie lepszej, ścieżce dźwiękowej autorstwa Andrew Lloyd Webbera.