Wave to kielecki projekt muzyczny poruszający się w nurcie rocka progresywnego. Istnieją od niespełna dwóch lat i na początku 2017 roku nakładem wytwórni Lynx Music ukazała się ich debiutancka płyta zatytułowana „Me And Reality”. Została ona nagrana w składzie: Grzesiek Opałko (gitara, wokal), Marcin Wrona (gitara, wokal), Artur Ramiączek (perkusja), Wojtek Lisowicz (instrumenty klawiszowe, wokal) oraz Krzysiek Tomczyk (gitara basowa).
Już sam początek albumu – odgłos otwierania starych drzwi - wprowadza słuchacza w niesamowity nastrój. Pojawiają się też dźwięki przypominające wczesne dokonania Twelfth Night (zwłaszcza „Fur Helene”), ale końcówka tego utworu to prawdziwe elektroniczne szaleństwo. Nie przeszkadza ono zbytnio, nawet brzmi całkiem ciekawie, by nie powiedzieć, że porywająco. Na płycie przeważają raczej spokojne kompozycje. W wielu momentach mamy brzmienia gitarowe stopniem skomplikowania kojarzące się z King Crimson lat 80. czy nawet z projektami Frippa z przełomu lat 70. i 80. Całości dopełniają dość spokojne wokale. Wszystkie kompozycje trwają w granicach czterech minut, więc nie ma jakiegoś specjalnie pod tym względem wyróżniającego się numeru.
Część utworów potrafi wprawić słuchacza w trans, a w paru momentach zastosowano zabieg polegający na nagłych zmianach tempa i brzmienia. Tak jest zarówno w otwierającym płytę nagraniu „Light Shine Down”, jak i „If You Say”. Transowy utwór „Beyond” kończy się szeptaną sekwencją „Fade to grey we fade to grey…”. Potem następuje nieco żywszy „Taste of grey”. I tak powoli i melancholijnie jest przez całą płytę, zaś w finale mamy dość specyficzną kompozycję, której tytuł brzmi „Don’t Be Another”. Błyskawicznie wpada ona w uszy dzięki dość ciekawej melorecytacji w swych końcowych fragmentach. Dodatkowe efekty dźwiękowe (otwieranie drzwi na początku płyty czy też telegraf Morse’a na początku „If You Say”) też robią ciekawe wrażenie.
Podsumowując, jest to płyta bardzo spójna, ale jednak dość monotonna i jakoś – przynajmniej przy kilku pierwszych przesłuchaniach - nie robiąca na odbiorcy powalającego wrażenia. Osobiście brakuje mi na niej jakiegoś wyróżniającego się utworu, poza kilkoma wcześniej wspomnianymi charakterystycznymi elementami. Bo to tylko fragmenty i pewne sekwencje utworów, a nie całe kompozycje. Szkoda, bo jeden–dwa nośne utwory podniosłyby ogólną ocenę tego albumu. Jednak z racji, że to jest debiut, myślę, że warto poczekać na kolejne wydawnictwa i obserwować, jak zespół Wave będzie się rozwijał.