Urodzili się w różnych miastach, wychowali się w różnych kulturach, pochodzą z różnych krajów, ich muzyczne korzenie są bardzo różnorodne. Ale połączyła ich muzyka. I jedno magiczne miasto: kalifornijskie San Francisco. Bo stamtąd właśnie dociera do nas odświeżająca fala progresywnego rocka w postaci albumu o niezwykle pozytywnym tytule „Life Is Good”. I takimż wydźwięku. Firmuje go amerykańsko-rosyjska grupa – panie i panowie, poproszę o wielkie brawa!!! - która nazywa się RTFACT.
Fani tria Emerson Lake and Palmer, grup Gentle Giant, Procol Harum czy innych, bardziej współczesnych ambitnych progrockowych wykonawców będą mieli sporo powodów do radości. Wprawdzie takie nazwiska, jak Will Champlin (v), Rafael Moreira (g), Josh Smith (g), Gary Meek (fl, sax), Edward Tsiselsky (k), Dmitry Ilugdin (k), Eugen Sharikov (bg) czy Joel Taylor (dr) dziś jeszcze pewnie nikomu nic nie powiedzą, ale jestem przekonany, że już za kilka miesięcy będzie o nich głośno. A właściwie głośno będzie o ich formacji RTFACT i – moim zdaniem – genialnej debiutanckiej płycie, do nagrania której zaproszono m.in. Nada Sylvana, Jeffa Scotta Soto i Oza Noya.
Kompozytor muzyki, którą słyszymy na płycie „Life Is Good”, Yuri Volodarsky, dorastał jeszcze w ZSRR, można powiedzieć w muzycznym świecie równoległym, w którym ograniczony dostęp do muzyki zachodniej nie tylko potęgował jego pasję do tego, co niedostępne i zakazane, a jednocześnie pobudzał muzyczną wyobraźnię. A wyobraźnia, wizja i kompozytorski rozmach są wszechobecne na płycie „Life Is Good”. RTFACT gra niezwykle ożywczą muzykę wpuszczającą mnóstwo świeżego powietrza w lekko zastałą już, lecz wciąż niewydającą jeszcze ostatniego ducha, machinę o nazwie ‘rock progresywny’. Mamy tu szerokie spektrum muzycznych zainteresowań, wpływów i inspiracji. Począwszy od wielopiętrowych harmonii wokalnych a’la Spock’s Beard w otwierającej płytę kompozycji tytułowej, poprzez wyborne instrumentalne wstawki w instrumentalnym „Artifact”, funkującą zabawę połamanymi rytmami w stylu Gentle Giant w „(I Got) Money In My Pocket”, epicką balladę utrzymaną w amerykańskim podniosłym duchu w „Hail To The Winner” i prawdziwie barokową zabawę konwencjami w jej instrumentalnej kontynuacji w postaci „Hail To The Winner. Part II. Tarantella”, a na epickim hołdzie dla Keitha Emersona w utworze „The King, The Master And The Time Keeper” skończywszy. Muzycznych smaczków jest na tym krążku znacznie więcej. Właściwie jest ich całe mnóstwo. No bo nie sposób nie wspomnieć o elegancko wystylizowanej na mrożący krew w żyłach muzyczny horror kompozycji „Gotika” czy pastiszowym, znowu utrzymanym w klasycznym stylu tria ELP, nagraniu „Hollywood Hall Of Fame”. Dlatego nie pozostaje mi nic innego jak tylko obowiązkowo zwrócić naszym Czytelnikom i Słuchaczom na to wydawnictwo. Albumu „Life Is Good” przegapić nie wolno!
„Life Is Good” to wielkie radosne święto muzyki progresywnej. RTFACT celebruje to wszystko, co dobrego kojarzy się z tym gatunkiem, a przy okazji wnosi mnóstwo świeżej, pozytywnej energii, którą porwie – wiem to na pewno – całą rzeszę nie tylko starszych, ale i nowych adeptów prog rocka.