Norweski muzyk Wholy Martin zrealizował w 2015 roku niezwykle ciekawą produkcję zatytułowaną „Beautiful Night”, którą na rynek wypuściło wydawnictwo Apollon Records. Znalazło się na niej osiem kompozycji. Długo szukałem odpowiednich słów, by w jakiś sposób przybliżyć, czy też określić gatunek oraz sposób, jakim może zaciekawić muzyka Martina. I już wiem! Wiem, że bez wątpienia najbardziej charakterystycznym elementem tego krążka jest wokal. Wholy Martin śpiewa jak… Joe Coker. A jak już zaśpiewa, to od razu robi się klimatycznie i magicznie. Dziewczyny mdleją, a panowie aż się pocą ze złości.
Najwolniejsze i balladowe kompozycje krążą wokół klimatycznego balladowego rocka z bardzo ciepłym, charakterystycznym wokalem. Nie umiem wskazać jedynego faworyta na tej płycie, bo każda propozycja jest bardzo interesująca. W związku z tym myślę, że każdy powinien wyrobić sobie własne zdanie w tej materii, więc zatem każdego fana (fankę) zapraszam i zachęcam do obcowania z tak piękną jak rozgwieżdżona noc muzyką Martina.
No tak, ten dość przyjemny albumik z fajną muzyką opakowaną w różowy kolor nie może się znudzić. W zasadzie mamy tutaj wszystko: podróż z dalekiego kraju w jeszcze dalszy zakątek globu. Znajdziecie tutaj niepokojące odgłosy, dziwne melodie i smutną melancholię... To muza, którą trudno zdefiniować i wrzucić w jakikolwiek gatunek. Nie ma chyba sensu bardziej filozoficznie rozpisywać się na temat tej płyty. „Beautiful Night” to pozycja idealna dla słuchaczy poszukujących oryginalnych i inspirujących wrażeń.