Lubię takie płyty. Bezkompromisowe, intrygujące, przykuwające uwagę, prowokujące do uważnego słuchania. Taka właśnie jest muzyka australijskiej formacji Sh’mantra. Świat jeszcze mało o niej słyszał, a przecież to już drugi bardzo dobry album w jej dorobku. I to do tego album dwupłytowy. Zawiera dwie godziny niezwykłej muzyki. Nie sposób jednoznacznie ją zdefiniować, ale zespołowi Sh’mantra najbliżej jest do Porcupine Tree, Radiohead, King Crimson z okresu płyty „Red”, czy wczesnych produkcji Pink Floyd. Najpiękniejsze na tej płycie są długie, kilkunastominutowe kompozycje: „Kiutl”, Pit And The Pendulum”, czy „Tws”. A tych pięknych jest przecież jeszcze więcej. A do tego te świetne aranże. I niepokojąca atmosfera poszczególnych utworów. I te cudowne partie gitar i syntezatorów. I ten wokal... Nie wróżę tej muzyce sukcesu komercyjnego. Takie albumy nie sprzedają się w milionach egzemplarzy. Ale ci, którym uda się dotrzeć do albumu „Formula Orange” z pewnością pokochają go bez reszty. Gdy nie znajdziecie go w swoim ulubionym sklepie płytowym, spróbujcie napisać do: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Sh'mantra - Formula Orange
, Artur Chachlowski