1.Ice Queen (6:42)
2. Empty Houses (7:32)
3. Insolent Lady (8:53)
a) Bye The Way
b) Small Thief
c) Insolent Lady
4. Miracle Worker (4:47)
5. Religion (4:27)
6. Sun God (11:14)
a) Awakening
b) Realization
c) Worship
SKŁAD:
- Colin Catt / lead vocals, keyboards
- Mike Fletcher / saxophone, flute, vocals
- Dave Green / guitar
- Phil Gunn / bass
- Cliff Harewood / lead guitar
- Paul Young / drums, percussion
Tak się ostatnio zastanawiałem, w co się wpakowałem pisząc o moich ukochanych płytach z kręgu starego progresywnego rocka. Dlaczego? Sam postawiłem się w takiej oto sytuacji, że pisząc o tych płytach jestem zdany tylko na zachwyty i różne pozytywy – czyli używam mojej jasnej strony mocy. A że posiadam również ciemną jej stronę (ci co mnie znają wiedzą to aż za dobrze) korciło mnie, aby komuś tak w recenzji dokopać, poszukać negatywów, popastwić się… (o wiele łatwiej się wtedy pisze…, a i nic tak nie cieszy jak małe torturki…???) Szukałem w całej swojej kolekcji płyty, nad którą mógłbym się w tym miejscu słodko poznęcać (oczywiście ze starego rocka… Zresztą ja chyba za wiele innych płyt nie posiadam). Szukałem, szukałem i… nie znalazłem. Najpierw mnie to zasmuciło (torturki), ale po pewnym czasie zdałem sobie (se - jestem z Kociewia!) sprawę, że to jednak szczęście - ogromne szczęście - posiadać prawie tysiąc wspaniałych płyt z gatunku muzyki tzw. rockowej i przeszła mi chęć złośliwego krytykanctwa. Włączyłem sobie (se) drugą płytę (pierwszą posiadam i również polecam) brytyjskiej grupy RAW MATERIAL pt. „Time Is”.
Historia jest podobna do innych grup z tego kręgu z przełomu lat 60/70. Powstali, udało im się coś nagrać, wydać w niewielkiej ilości i… koniec. Kilkaset sztuk sprzedanych płyt, rozpad… (podobnie jak INDIAN SUMMER, CZAR, CIRCUS i... setki innych grup)… A płyta RAW MATERIAL? 44 minuty muzyki, 6 rozbudowanych, psychodelicznych utworów – muzyki ponadczasowej, wzorcowej dla tzw. progresywnego rocka. Kłaniają się (z całym należnym szacunkiem) VAN DER GRAAF GENERATOR i stare GENESIS. Może jest bardziej spokojnie, nastrojowo, melancholijnie niż na płytach grup panów PETERA HAMMILLA i PETERA GABRIELA i… chyba jest tak do połowy płyty (głównie dwa pierwsze utwory ICE QUEEN i EMPTY HOUSES). Na płycie mamy tradycyjny i typowy dla rocka progresywnego tamtego okresu zestaw instrumentów: mocna perkusja (PAUL YOUNG…, ale to nie ten popowy z lat 80. Paul, ani nie ten z MIKE AND THE MECHANICS), świetne pasaże organowe, również kościelne (na klawiszach rewelacyjny wokalista COLIN CATT), gitary – akustyczna i elektryczna (DAVE GREENE), basowa (PHIL GUNN) oraz miejscami dominujący nad innymi instrumentami (co cieszy pańskie ucho) saksofon (MICHAEL FLETCHER – również grający na flecie).
Po długim (9 minut), dostojnym i szlachetnym utworze INSOLENT LADY usłyszymy dwa trochę szybsze numery (MIRACLE WORKER i RELIGION) - w tym drugim polecam głośne, świetne partie saksofonu. Na koniec tej miejscami kolorowej, bajecznej i wspaniałej płyty – najdłuższy i najważniejszy utwór/dzieło sztuki: SUN GOD. Ponad 11 minut muzyki, która na pewno nie jest gorsza, mniej szlachetna niż DEEP PURPLE – CHILD IN TIME czy LED ZEPPELIN - STAIRWAY TO HEAVEN. I jak te dwa utwory, powinna ona znajdować się w dziale „Klasyka Muzyki Rockowej Wszech Czasów”. I nie ma to-tamto. Podobna, stopniowana dramaturgia, ten sam klimat, to samo wzruszenie i niezwykłe emocje. Pytanie tylko, ile osób się o tym przekonało, ile osób o tym wie??? Gustownie prezentuje się pomarańczowa okładka płyty, na której widnieją klepsydry (teksty dotyczą upływającego czasu, samotności, miłości – lub jej braku, a także religii). Mam nadzieję, że niedługo ktoś/gdzieś odkryje i wyda jakieś nieznane utwory przygotowywane przez grupę na trzecią płytę (marzenie…). Czy wspomniałem, że to jedna z najlepszych płyt, jakie w życiu słyszałem? Słucham jej od około 15 lat przynajmniej raz na 2 tygodnie i nadal fascynuje… Czy ktoś tak kiedyś napisze o jakiejś współczesnej płycie?.. Mam obawy…