Aby odnaleźć fonograficzny, długogrający początek wieloletniej i bogatej kariery Phila Collinsa, należy, podobnie jak w przypadku zespołu Genesis, cofnąć się w czasie do roku 1969. Wówczas właśnie ukazała się płyta, której głównymi pomysłodawcami byli znani z pisania muzyki dla młodych wykonawców kompozytorzy: Ken Howard i Alan Blaikley. W składzie zespołu nazwanego Flaming Youth, oprócz Collinsa, znaleźli się również: przyjaciel perkusisty z lat młodzieńczych Ronnie Caryl, śpiewający klawiszowiec Brian Chatton oraz gitarzysta-wokalista Gordon Smith.
Choć z perspektywy czasu oczywistym jest, iż album „Ark 2” nie miał większych szans na znalezienie się w gronie najwybitniejszych i najważniejszych płyt rewelacyjnego roku 1969 (mimo określenia go przez tygodnik „Melody Maker” popowym albumem roku), to jednak powstała płyta bardzo ciekawa, zawierająca muzykę barwną i wówczas wciąż jeszcze będącą na topie. Debiut, a zarazem jedyny longplay Flaming Youth, to inspirowany podbojem kosmosu koncept album, pełen znakomitych melodii wpisanych w modne u schyłku lat 60. konwencje. Tak zatem na płycie pojawiają się dźwięki kojarzące się z liryzmem i kultem symfonicznej klasyki właściwym The Moody Blues czy Procol Harum („Guide Me Orion”, „Earthglow”), odniesienia do napędzanej Hammondem muzyki The Nice („Pulsar”) czy reminiscencje psychodelii ("Jupiter - Bringer of Jollity"). Jako że skłonność do eklektyzmu u schyłku lat 60. w muzyce rockowej była cnotą, wplecenie w tok płyty elementów free-jazzowych („Weithgless”, w którym znakomicie sprawdziła się młodziutka sekcja rytmiczna Caryl-Collins) czy wodewilowych (również we wspomnianym „Jupiter”) wydaje się zabiegiem jak najbardziej zasadnym i przy tym udanym. Najbardziej charakterystycznym na polu łączenia stylów i nastrojów jest jednak pojedyncze nagranie, najdłuższa na płycie kompozycja „The Planets”. Utwór ten, choć składający się z siedmiu wyraźnie oddzielonych od siebie części, to dowód na to, że jeszcze przed Genesis Phil Collins miał okazję zetknięcia się z muzyką poniekąd zapowiadającą rock progresywny.
Mimo iż „Ark 2” jest albumem w całości skomponowanym przez artystów nieco starszych i bardziej doświadczonych aniżeli jego muzyczni wykonawcy, to jednak porównania z debiutanckim krążkiem Genesis, którego autorami byli mający po kilkanaście lat muzycy wchodzący wówczas w skład grupy, same cisną się na usta. Nawet pomijając fakt, iż „From Genesis to Revelation” pod względem kompozytorskim stanowi siłą rzeczy dzieło znacznie bardziej naiwne i mniej dojrzałe, łatwo wysnuć wniosek, iż „Ark 2” to album zdecydowanie lepszy muzycznie aniżeli debiut Genesis. Longplay Flaming Youth, w przeciwieństwie do „From Genesis to Revelation” jest bowiem płytą bardzo udaną pod względem wykonawczym, o czym świadczy pełna luzu i pewności siebie warstwa instrumentalna (zwłaszcza w przypadku już wtedy znakomitego Collinsa) oraz wokalna, budowana przez każdego z członków zespołu, szczególnie z powodzeniem przez Chattona i Smitha. Fakt zatem, iż „Ark 2” w ogólnym rozrachunku wypada lepiej aniżeli przez wielu zapomniana i pomijana nawet przez samych autorów „From Genesis to Revelation”, każe traktować płytę Flaming Youth jako nie tylko wartą pamiętania, ale również i pożądaną ciekawostkę ze świata Genesis.