Tego wielokrotnie prezentowanego na łamach MLWZ artysty, ponownie nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Dość powiedzieć, że kilka dekad temu znacząco wpłynął on na rozwój austriackiego rynku progresywnego rocka (w latach 70. założył grupę Kyrie Eleison, a w latach 80. działał w Indigo), a od pewnego czasu dokonał gwałtownego zwrotu w twórczości w stronę kameralnej muzyki fortepianowej.
Nowy album Geralda Krampla zatytułowany „Lighthouse” jest kontynuacją wątków, które miały początek na ubiegłorocznej płycie „Innocent Wasteland” Podobnie jak ona, „Lighthouse” zawiera bardzo minimalistyczną, neoklasyczną muzykę graną wyłącznie na fortepianie, tylko od czasu do czasu wzbogaconą niewielką dawką elektroniki. Tym razem jednak, każdy z dwunastu tematów wypełniony jest odbiciem konkretnych głębokich przeżyć emocjonalnych, które miały miejsce w życiu artysty na przestrzeni minionego roku. I tak, na przykład, tytułowy utwór jest impresją po zwiedzaniu pewnego chorwackiego portu, do którego Krampl zawitał w trakcie minionych wakacji, „Walking The Last Mile” to efekt wrażeń po obejrzenia biograficznego filmu „Z zimną krwią” na podstawie życia Trumana Capote, „Nightpearls” został napisany w trakcie nocy, kiedy Krampl zobaczył na niebie mnóstwo spadających gwiazd, a „The Guiding Lights” to efekt nostalgii wywołanej zapalonym zniczem na grobie zmarłej przed kilku laty małżonki artysty. Zresztą tytuły innych instrumentalnych fortepianowych miniaturek zamieszczonych na płycie „Lighthouse” są bardzo wymowne: „Distant Shorelines”, „Timeless Heart”, „Voices Unheard”, „Dance Of The Innocent” i mówią praktycznie wszystko o tym, czym ich powstanie zostało zainspirowane…
Jakkolwiek by nie klasyfikować tej granej przez Krampla kameralnej muzyki, trzeba podkreślić, że znajduje się ona na dalekich peryferiach wszechobecnej w mediach komercji. Myślę, że sympatycy stylistyki new age, a także na przykład zwolennicy spokojnych fortepianowych dźwięków kreowanych między innymi przez innego wirtuoza klawiatury, Ricka Wakemana, z pewnością znajdą na płycie „Lighthouse” mnóstwo interesujących ich klimatów. Ta przesycona nostalgią i wewnętrznym spokojem artystyczna kreacja, to po prostu coś idealnego do słuchania na pełne zadumy, długie, jesienne wieczory, gdy za oknem mrok, a jedynym źródłem światła jest blask migającej świecy…