Na Spring Tidings jest bowiem całkiem sporo rzeczy, które można by zapisać zespołowi na „plus”. Ot chociażby to, że Poor Genetic Material wypracował własny styl. Nie jest to niesłychanie oryginalna muzyka, nie brak tutaj pewnych odwołań, lecz mimo wszystko zespół potrafił stworzyć coś, czego nie słucha się z wszechobecnym wrażeniem nawiązywania do wielkich rocka progresywnego. Rzekłbym, że mamy w art-rocku grupę takich zespołów, które swoją twórczością nie odkrywają Ameryki, ale też nie serwują odgrzewanych kotletów. Poor Genetic Material do tej grupy należy.
Na Spring Tidings Niemcy proponują muzykę bardzo melodyjną, okraszoną wieloma ładnymi melodiami. Na uwagę zwraca bardzo, bardzo dobry wokal Phila Griffithsa. Gdy słucham, jak śpiewa, nasuwają mi się skojarzenia z czymś, co określiłbym jako wypadkową pomiędzy Damianem Wilsonem (ex-Threshold) i Lynn Meredith (Proto-Kaw). Griffiths nie ma wprawdzie aż tak mocnego głosu jak były wokalista „Próg-metalowców” ;)), ale słuchając np. April, czy rozbudowanej kompozycji Watercolours można wyczuć pewne podobieństwo. Na uwagę zwraca również ciekawe brzmienie gitary elektrycznej....tak fajnie, nieco psychodelicznie, się ono w solówkach niesie. Ponownie odsyłam do April, bo akurat w tym utworze gitarowy temat podoba mi się najbardziej. Jest on doprawdy wyśmienity.
April to moim zdaniem jedna z ładniejszych kompozycji tego wydawnictwa. Trudno jednakże wyróżnić na całym albumie jeden, szczególnie udany utwór. O wiele łatwiej przychodzi mi podanie pięknych fragmentów kompozycji. W utworach dość dużo się bowiem dzieje, różnorodność jest więc spora. Podoba mi się wspomniana znakomita solówka w drugiej połowie April, piękne melodyjne fragmenty Tidings (szczególnie, i tu już będę aż za bardzo precyzyjny – to prześlicznie zaśpiewane 10 sekund od 1:37 ;), ładne tematy i główny motyw ma Blow-Up....ech.. powiem Wam szczerze, że chyba nie ma sensu wymieniać dalej. Właściwie w każdym utworze jest coś zwracającego uwagę, stworzyłbym więc tu tracklistę Spring Tidings. Nie zmienia to faktu, że patrząc z perspektywy całego wydawnictwa, daje się odczuć, że to płyta niezwykle równa. Nie ma na niej specjalnych gniotów, w żadnej kompozycji jednakże zespół nie wznosi się moim zdaniem na taki poziom, który pozwoliłby całe recenzowane wydawnictwo określić jako coś więcej, niż tylko (a może aż?) dobry album. Jest coś na tej płycie, co sprawia, że album nie zachwyca. Przynajmniej mnie. W sumie nie wiem, co to jest – może brak jakiegoś aranżacyjnego błysku, a może brak jakiegoś pazura w brzmieniu. Owo jest poprawne, niezłe, ale i mocno ugrzecznione. Chyba mogłoby być lepsze, bo to nie pierwszy, nie drugi, i nie trzeci album zespołu. Nie chcę tutaj, broń Boże, powiedzieć, że Spring Tidings trąci amatorką – nic z tych rzeczy. Ale dość nijaka to płyta, pomimo faktu, że całkiem sporo rzeczy może się na niej podobać.
Na koniec można zadać sobie pytanie, w którą stronę pójdzie teraz zespół. Spring Tidings kończy bowiem serię czterech płyt z tytułami nawiązującymi do pór roku. Ciekawe, czy grupa rozpocznie jakiś kolejny cykl wydawnictw. W każdym razie jeśli usłyszycie kiedyś jakiegoś newsa o nowej płycie Poor Genetic Material, to zwróćcie uwagę na tytuł. Jeśli będzie w nim na przykład „January”, to mamy jak w banku sporo niezłej muzyki prosto z Niemiec.