Haken- Visions

Andrzej Rafał Błaszkiewicz

ImagePojawienie się grupy  Haken na progresywnej scenie dało tej muzyce nowe tchnienie. Ich spektakularny debiut, tak szeroko komentowany przez środowiska zajmujące się artrockową problematyką, znalazł uznanie w oczach i uszach zarówno fanów, jak i dziennikarzy. Również na łamach MLWZ obszernie opisywaliśmy debiutancki album zespołu, nie szczędząc przy tym słów zachwytu. Ich druga płyta "Visions" to moim zdaniem olbrzymi krok naprzód. Dopiero ten album tak naprawdę ukazuje ogromny wachlarz możliwości, umiejętności, a także wyobraźni tych młodych i ambitnych muzyków. Nowe wydawnictwo Haken jest przykładem na umiejętne eksploatowanie dobrze znanych i sprawdzonych już patentów na brzmienie, aranżacje, wykorzystywanych setki razy, ale oczywiste rozwiązanie muzycy z Haken potraktowali zupełnie nowatorsko, wybierając z wielu gatunków muzyki to, co ich inspiruje, działa na ich psychikę i stworzyli taki muzyczny koktajl, że aż mam ochotę wypić go do dna jednym haustem i to niejeden raz.

Muzyczną wizję na nowej płycie Haken otwiera kompozycja „Premonition”, będąca zaledwie wstępem do rozbudowanego, nieco mrocznego utworu „Nocturnal Conspiracy”. Ów wstęp to tradycyjny, solidnie zagrany utwór – wizytówka, uświadamiający słuchaczowi, czego można się spodziewać i na jakiej częstotliwości odbiór wrażeń mamy się nastawić. Natomiast „Nocturnal Conspiracy” to sam miód i mleko z głośników płynące. Z powodzeniem można by napisać, że jest to klasyczna progresywno-metalowa kompozycja. Tak jednak nie jest. Jak w kalejdoskopie zmieniają się tu rytmy, linie melodyczne, brzmienie. Kto nie nadąża – odpada. Wiele tu różności, spokój kreowany dyskretnymi orkiestracjami i klasycznym fortepianem, co rusz bombardowany jest kawalkadą gitar, przy wsparciu artylerii pod wodzą sekcji rytmicznej. Ta pozorna – wydawać by się mogło – kakofonia jest misternie poukładana, wszystkie elementy tej układanki pasują do siebie. „Shapeshifter”, „Deathless”, „Insomnia” czy „Portals” mają taką samą strukturę. Jednym słowem jest to sprawnie zagrany rock progresywny pod ogromnym wpływem harmonii Teatru Marzeń, z orkiestrowym tłem i smykami rodem z filmu czy też z gier fantasy. Nawet wkrada się dyskretnie tu i ówdzie dość nowoczesna elektronika, która nie zakłóca jednak pieczołowicie utkanych progresywnych struktur poszczególnych utworów. Pragnę zwrócić uwagę na tytułową kompozycję będącą opus magnum tego krążka, a mianowicie na suitę „Visions”. Początek jak z filmu akcji: tajemniczy, trzymający w napięciu, przeistaczający się jednak w monumentalny, epicki wstęp. Solidny, progresywny w ścisłym tego słowa znaczeniu. Nagle mamy do czynienia z całą masą różnorakich tematów, z pozoru zupełnie odmiennych od siebie, następujących jeden za drugim. Klasyczny art rock, prog metal, jazz, wodewil, brzmienia orientalne i wspominane już wcześniej filmowe tło. Wszystko to zmienia się w zastraszająco szybkim tempie, nie pozwalając słuchaczowi ani na moment odetchnąć. Zespół wymaga pełnej mobilizacji umysłowej przy podejściu do próby zapoznania się z ich Wizjami. Haken, tak samo jak Galleon czy IQ, zerwali z tradycyjną budową suity. Nie ma tu klamry spinającej dzieło i kilku tematów ogrywanych po kolei, znajdujących swoje rozwiązanie w kodzie. Te nowoczesne, progresywne suity charakteryzują się niesamowitą dynamiką i zadziwiającym połączeniem wielu tematów, pozornie różniących się od siebie. Ubóstwiam tę nową formułę długich kompozycji.

Wsłuchując się w "Visions" bez trudu dostrzeżemy perfekcyjny warsztat muzyków, doskonałą znajomość tematu i niebywałą perfekcję i dbałość o każdy szczegół. Zachwyca brzmienie – soczyste, klarowne, czyste. Doskonały wokal, tu i tam pojawiający się growling, dodający pikanterii brzmieniu. Jednym słowem materiał godny polecenia. Muzyka na wskroś nowoczesna, nie pozbawiona jednak korzeni. Muzycy zamiast kopiować przeszłość, patrzą do przodu. Tworzą własną historię i to jest bezcenne.

Niechaj będzie mi dane przedstawić załogę. Haken to sekstet: Ross Jennings – śpiew, Charles Griffiths – gitary, Raymond Heame – perkusja, Richard Henschall – instrumenty klawiszowe oraz gitara, Thomas McLean – gitara basowa, Diego Tejeida – również instrumenty klawiszowe. Ta szóstka muzyków brzmi jak wielka orkiestra. Pełen szacunek. Oby więcej takich zespołów. Polecam gorąco.

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku