Znany i ceniony wśród miłośników jego muzycznego dorobku Marek Juza to autor tekstów, muzyki i grafiki, człowiek wyjątkowy pośród otaczających nas i realizujących swoje muzyczne projekty ludzi. Wydaną w 2010 roku płytą „Out Of Time” rozwinął on swoje możliwości artystyczne i kompozytorskie o wyjątkową mieszankę dark wave, doom metalu i gotyku, wplatając w to wszystko melodyjne fragmenty i nie tracąc nic ze swojego ciężkiego brzmienia, jakim był nasycony jego poprzedni krążek „Beauty”.
Słuchając najnowszej propozycji projektu Metus i pamiętając poprzednie, możemy powiedzieć, że z każdą nową płytą Marek Juza nieustannie rozwija swoje talenty aranżacyjne i kompozytorskie. Jest to bardzo twórczy materiał. Muzyka płynąca z krążka „In Memory Of My Lost Dreams”, którego dystrybucją zajęła się firma Lynx Music, zabiera słuchacza do labiryntu, z którego jedyną drogą wyjścia jest kierowanie się w swoim życiu marzeniami i młodzieńczą energią. Pokonanie tego labiryntu kończy się niestety smutną konstatacją, że czas, który jest nam dany, nieubłaganie przyspiesza, kradnąc nam sny i piękne chwile.
Bardzo ciekawie brzmi na tym albumie wokal Marka. Przy pierwszym przesłuchaniu jesteśmy nim pozytywnie zaskoczeni. Emanuje z niego pewien spokój, tworząc wraz z muzyką klimat głębokiej nostalgii. Usłyszymy tak charakterystyczny dla jego dotychczasowych dokonań dwugłos, kojarzący się też z twórczością Lacrimosy czy Fields Of The Nephilim. Kompozycje wypełniające tę płytę brzmią rewelacyjnie, skłaniają do analizowania i powracania w naszej pamięci do utraconych marzeń.
Całość jest utrzymana w melodyjnych rockowych ramach, których kolory są mieszanką wysublimowanych hardrockowych i metalowych odcieni. Tą różnorodność, a zarazem bogactwo nastrojów odkryjemy przysłuchując się kolejnym utworom, które autor stworzył korzystając już z wcześniej sprawdzonego instrumentarium.
Na nowym albumie Metusa znajduje się 10 kompozycji, których wysłuchanie zajmie nam nieco ponad trzy kwadranse. Płytę rozpoczyna „My Way” z ładnie grającą gitarą akustyczną i jaśniejszą niż zazwyczaj barwą głosu wokalisty. W tle słyszymy delikatne brzmienie klawiszy i krótkie gitarowe solo. To bardzo optymistyczne rozpoczęcie krążka. W drugi, najdłuższy utwór na tym albumie, „Why Am I Here”, wprowadza nas przerobiony głos wypowiadający tytułowe słowa. Potem wokal zmienia się, tworząc wraz z brzmieniem poszczególnych instrumentów mroczną atmosferę i hardrockowy ciężki klimat. Ciekawie zrealizowany jest „I Stay Away”. Kawałek ten wypełnia dużo gitarowych dźwięków, a zagrane różnymi technikami solówki dodają mu energii i rockowego pazura. Za sprawą „All I Need Is You” mamy totalną zmianę klimatów. Robi się bardzo sentymentalnie i gotycko z kapitalną końcówką. Jestem pewien, że każdego poruszy ta kompozycja i nie pozostawi obojętnym wobec takich chwytających za serce melodii, zwłaszcza kiedy usłyszy się wspólny śpiew ...All I Need Is You …My Love…
Pozostając w takim nastroju unosimy się w błękitne przestworza w „I Wanna Fly”, rozkoszując się wolnością, muzyką, uczuciami i marzeniami pośród gwiazd (słyszany w tle kobiecy wokal kojarzy się ze śpiewem Lisy Gerrard). Słuchając tego kawałka poczujemy przestrzeń wokół nas. Czas powrócić na ziemię, a pomoże nam w tym „It Burn Inside”. Ciężkie gitarowe riffy wdzierają się do naszej percepcji, a sekcja rytmiczna galopuje i pulsuje jednostajnym rytmem. I jeszcze ten niepokojący mroczny wokalny dwugłos ocierający się o psychodeliczne klimaty, który wyczarowuje przed naszymi oczami dziwne obrazy, działając na naszą wyobraźnię i przytłaczając swoją surowością i nastrojowością.
Kontynuujemy naszą muzyczną podróż po zagubionych zakamarkach albumu „In Memory Of My Lost Dreams”. Przy akompaniamencie pianina usłyszymy spokojny wokal - tak powstaje romantyczna atmosfera „The Only World Now”. Lubię takie klimaty powracające do poprzednich dokonań Metusa. Jest coś magnetycznego w tym utworze, coś co każe mi do niego często wracać. Poraża swym natchnionym wokalem i atmosferą. Warto wsłuchać się w to nagranie kilkakrotnie, a poczujemy wtedy gęsią skórkę na ciele.
Tą kompozycją mogłaby zakończyć się ta płyta, ale przed nami pozostały jeszcze trzy nagrania, na które też warto zwrócić uwagę. „Leave Evil Voice” zagrany z mocnymi gitarowymi partiami, słychać w nim wręcz powiew metalowych dźwięków. Przedostatni utwór, „Dark Lake Of Tears”, charakteryzuje się dużą zmianą tempa, akustyczną gitarą i ładnie wykorzystaną wiolonczelą. Ta harmonia instrumentów generuje przedziwne wibracje, przez co ta muzyka silniej działa na słuchacza, pokazuje nam swoją wielobarwność, ukryte piękno melodii i czarujących klimatów. Płytę kończy nagranie „The Fruit Of Young Dreams”. To spokojne akustyczne zakończenie, z dziwnymi, intrygującymi i tajemniczymi dźwiękami docierającymi do nas w połowie utworu, powodującymi to, że natychmiast chce się słuchać tej kompozycji, jak i całej płyty, od początku.
Chętnie pozostałoby się w takim wyciszonym nastroju magicznych chwil, które towarzyszą nam od początku do końca na albumie Metusa. Jego najnowsza propozycja, poprzez swoją różnorodność nastrojów i klimatów oraz ciekawie zaśpiewanych wokali, powiększy grono słuchaczy muzycznego talentu, jak niektórzy o nim mówią, „człowieka-orkiestry”.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę słuchając tego wydawnictwa? Muzyka ta powinna być odkrywana przy blasku księżyca i w towarzystwie nieba pełnego gwiazd. Taki nastrój pasuje do słuchania i rozmyślań, tym bardziej, że już niedługo nadejdzie zima i ziemia pokryta zostanie białą szatą, dostarczając naszej wyobraźni dodatkowych śnieżnobiałych obrazów powstających przy dźwiękach płyty „In Memory Of My Lost Dreams”.
W realizacji muzyki na opisanym albumie Marka Juzę (wokal, słowa, muzyka, aranżacja) wspomogli: Krzysztof Wyrwa (sześciostrunowy bas akustyczny), Marcin Kruczek (gitara klasyczna i elektryczna), Grzegorz Bauer (perkusja), Krzysztof Lepiarczyk (pianino i instrumenty klawiszowe) oraz Paweł Bylica (wiolonczela).