Lennon, Julian - Everything Changes

Artur Chachlowski

ImageBardzo sympatyczna niespodzianka na koniec minionego roku. Album najstarszego syna Johna Lennona, Juliana, to bardzo przyjemna porcja miłego w odbiorze pop rocka utrzymanego w ciepłym, miękkim i melodyjnym stylu. „Everything Changes” to zestaw 12 uroczych piosenek, które dzięki charakterystycznemu wokalowi Juliana (chwilami tembr jego głosu odrobinę przypomina barwę głosu jego ojca) przywodzą na myśl twórczość Beatlesów, Traveling Wilburys, Jeffa Lynna i jego ELO, a także Elvisa Costello, Duran Duran i Tears For Fears.

„Everything Changes” jest już szóstym albumem w dorobku Juliana Lennona, a zarazem pierwszym od wydanego w 1998 roku krążka „Photograph Smile”. Przez tych długich 13 lat przybywało w jego szufladzie niezłych pomysłów na dobre piosenki, stąd prawdopodobnie tak wysoki poziom tego wydawnictwa. Już otwierająca płytę piosenka tytułowa wysoko wiesza poprzeczkę. Ale co ciekawe, kolejne utwory wydają się jeszcze ciekawsze. Oznaczone indeksem 2, „Lookin’ 4 Luv”, to nagranie wybrane na pierwszego singla i trzeba przyznać, że faktycznie posiada ono w sobie wszystkie cechy dobrego przeboju. Kolejny utwór, „Hold On”, zachwyca nie tylko fajnym refrenem i ładną melodią, ale i niezwykle ciekawymi orkiestracjami. „Touch The Sky” to już nie tylko orkiestracja, ale i „beatowy” podkład perkusyjny, „łkająca” gitara oraz fenomenalny refren, który może odrobinę kojarzyć się z „Ordinary World” grupy Duran Duran. Utwór nr 5, „Invisible”, ma w sobie chyba najwięcej beatlesowskiego feelingu, choć przecież cała płyta jest taka – zawiera mnóstwo bezpretensjonalnych melodii, a końcowy efekt, w postaci mnóstwa niezwykle urokliwych piosenek, jest wręcz piorunujący.

Tak właściwie jest już do końca płyty, choć jakość pozostałych utworów (no, może poza najdłuższym i najambitniej brzmiącym w tym zestawie, „Disconnected” – trwa on 6 minut 55 sekund) już nie dorównuje tym pierwszym pięciu nagraniom, które tak udanie rozpoczynają to wydawnictwo.

Myślę, że Julian Lennon może być zadowolony ze swojego nowego albumu. Myślę też, że jego ojciec też byłby dumny ze swego syna, gdyż ten w udany sposób nawiązał do twórczości Johna – kto wie, być może album „Everything Changes” jest swoistym pośmiertnym hołdem syna dla dokonań swego ojca? Wiem, że dzisiaj mamy już inne czasy i na światowych listach przebojów królują już całkowicie inne (stylistycznie) piosenki niż na przełomie lat 60. i 70., ale sympatycy takiego właśnie wdzięcznego, a zarazem nieco "nudziarskiego", piosenkowego stylu znajdą na tym krążku sporo materiału, który wprawi ich w doskonały nastrój.

Dlatego z całego serca polecam te płytę, zresztą nie tylko sympatykom melodyjnego, piosenkowego rocka. Bo płyta „Everything Changes” autentycznie może się podobać.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!