Behemoth to dziś wielka firma w światowej muzyce ekstremalnej, a Nergal jest w Polsce dużą osobowością medialną. Dzięki wznowieniom drugiego i trzeciego demo zespołu możemy się przekonać jak Adam Darski rozpoczynał swoją wędrówkę po ciemniejszej stronie nocy, jak jego grupa z podziemia dotarła aż na salony wśród fleszy i czerwonych dywanów.
Dwie reedycje wczesnych wydawnictw Behemotha ukazują z jaką szybkością już wtedy muzycy dotarli tam, gdzie są obecnie. Wydawnictwa ukazują ich progres w dojrzewaniu i rozwijaniu swojej świadomości muzycznej. Demówki odsłuchane jedna po drugiej dają nam wyobrażenie o tempie wzrostu zespołu i początkach jego ewolucji.
Są to zdecydowane propozycje dla fanów zespołu, dość surowe, kiepskie brzmienie gitar i całość produkcji nie zachwyca kunsztem, ale na tamte czasy to było już coś… Można też zauważyć, że zainteresowania muzyczne, inspiracje, płynęły niczym łodzie Wikingów z krajów Skandynawów. Obydwie demówki dzieli kilkanaście miesięcy, co pozwala stwierdzić, że postęp zespołu jest mocno zauważalny.
Zespół na trzecim demo, nie bał się używać akustycznej gitary oraz klawiszy i robił to naprawdę dobrze, unikając etykietki pozerów, którą wówczas chętnie szafowali obrońcy tak zwanego prawdziwego black metalu. Syntetyczne dźwięki zarejestrował Rob Darken z kultowego w niektórych kręgach Graveland. Warto zwrócić uwagę, że o wiele lepiej wypadają na demówkach autorskie numery Behemoth niż covery Hellhammer ("Aggressor") i Mayhem ("Deathcrush"), będące dość wiernym odwzorowaniem oryginałów. Nie ma co analizować poszczególnych kompozycji czy robić statystyki porównań, każdy jest w stanie zauważyć progres zespołu i może dostrzec ich aktualny status na rynku muzycznym. Bądź co bądź Behemot to nasz towar eksportowy. No i Polacy nie gęsi…
Na dwóch demówkach jest ponad 60 minut muzyki, która na pewno zaciekawi maniaków oldschoolowego pagan/black metalu, zaczynających wędrówkę lewą stroną ścieżki. Dla starych fanów Behemoth będzie to jeden z prezentów na wypadające w 2011 roku 20. urodziny zespołu (kolejny - kompilacja EP-ek, już jest na rynku). Kaset poszły w zapomnienie. "Black metal is not a trend. It's a cult" - czytamy wewnątrz książeczki "From The Pagan Vastlands". (Nie)święta prawda. No tak, gratka dla fanatyków gatunku jest. Szata graficzna jest utrzymana w starym klimacie, nawiązując do produkcji kasetowych. Witching Productions jako wydawca i promotor owych wznowień jak zwykle się postarał i wypuścił interesujące reedycje. Popieramy!