Six Elements - Primary Elements

Artur Chachlowski

ImageJeżeli spokój zachowasz, choćby go stracili
 Ubodzy duchem, ciebie oskarżając;
Jeżeli wierzysz w siebie, gdy inni zwątpili,
 Na ich niepewność jednak pozwalając.
Jeżeli czekać zdołasz, nie czując zmęczenia,
 Samemu nie kłamiesz, chociaż fałsz panuje,
Lub nienawiścią otoczony, nie dasz jej wstąpienia,
 Lecz mędrca świętego pozy nie przyjmujesz.

Jeżeli masz marzenia, nie czyniąc ich panem,
 Jeżeli myśląc, celem nie czynisz myślenia,
Jeżeli triumf i porażkę w życiu napotkane
 Jednako przyjmujesz oba te złudzenia.
Jeżeli zniesiesz, aby z twoich ust
 Dla głupców pułapkę łotrzy tworzyli,
Lub gmach swego życia, co runął w nów,
 Bez słowa skargi wznieść będziesz miał siły.

Jeżeli zbierzesz, coś w życiu swym zdobył,
 I na jedną kartę wszystko to postawisz,
I przegrasz, i zaczniesz wieść żywot nowy,
 A żal po tej stracie nie będzie cię trawić.
Jeżeli zmusisz, choć ich już nie stanie,
 Serce, hart ducha, aby ci służyły,
A gdy się wypalisz, Wola twa zostanie
 I Wola ta powie ci: "Wstań! Zbierz siły!"

Jeżeli pokory zniszczyć nie zdoła tłumu obecność,
 Pychy nie czujesz, z królem rozmawiając,
Jeżeli nie zrani cię wrogów ni przyjaciół niecność,
 I ludzi cenisz, żadnego nie wyróżniając.
Jeżeli zdołasz każdą chwilę istnienia
 Wypełnić życiem, jakby była wiekiem,
Twoja jest ziemia i wszystkie jej stworzenia
 I - mój synu - będziesz prawdziwym człowiekiem!

To może ciut przydługie, ale jakże przemawiające do wyobraźni, motto jest wierszem angielskiego noblisty Rudyarda Kiplinga (1865-1936), który debiutujący Amerykanie z grupy Six Elements uczynili punktem wyjścia do swojej płyty zatytułowanej „Primary Elements”. Mądre słowa zawarte w tym wierszu zainspirowały grającego na instrumentach klawiszowych Michaela Shangeouta do stworzenia konceptualnego dzieła mówiącego o wzlotach i upadkach człowieka, o jego egzystencji, o wiośnie i jesieni życia, o budowaniu relacji z bliskimi, o przezwyciężaniu trudności, o miłości… Pod względem literackim album „Primal Elements” to jedna wielka afirmacja życia ze wszystkimi jego „elementami” składającymi się na to, co każdy z nas może doświadczyć każdego kolejnego dnia.

Od razu powiem, że gdy śledzi się teksty poszczególnych utworów wydrukowane w książeczce, literacki pomysł na tę płytę wypada bardzo przekonywująco. Tym bardziej, że wzmocniony jest on dobrą muzyką, na którą składa się 10 melodyjnych, świetnie zaaranżowanych (częste orkiestracje, kwartety smyczkowe, wszechobecne dźwięki fletu, klarnetu i klawesynu) utworów. W efekcie otrzymujemy niezbyt długi, bo niespełna 40-minutowy album, który ma w sobie tę pozytywną cechę, że ilekroć dobiega on końca, chce się go słuchać po raz kolejny i kolejny. Przyznam szczerze, że to bardzo udany debiut, wciągający odbiorcę w swoją egzystencjonalną przygodę zbudowaną na solidnych, pełnych uroku i sprawiających dużo radości, utworach. Tylko jeden z nich, „Childhood Books” trwa 7 minut z sekundami, reszta to 3-4 minutowe zwięzłe nagrania powiązane ze sobą nie tylko tekstowo, ale i muzycznie, dzięki czemu wszystkie one układają się w jedną zwięzłą, hermetyczną całość.

Do kogo porównać twórczość grupy Six Elements? W jej muzyce słychać styl wczesnego Genesis, melodykę The Beatles, obecne są też echa Pink Floyd, ale z łatwością rozpoznać też można wpływy bardziej współczesnych wykonawców: Pendragonu, Quidamu czy Marillionu (z ery „Misplaced Childhood”).

Z całego serca polecam to wydawnictwo. Zdaję sobie sprawę, że album tego nieznanego szerszej publiczności zespołu, póki co ignorowanego przez media (myślę, że to tylko kwestia czasu), może okazać się trudno dostępny dla przeciętnego sympatyka prog rocka znad Wisły. Raz, że to debiut, a dwa – że grupa Six Elements pochodzi z dalekiej Atlanty, więc tej płyty nie kupi się w zaprzyjaźnionym sklepie za rogiem. Ale dla chcącego nie ma nic trudnego. Gwarantuję, ze wysiłek włożony w dotarcie do tej płyty (polecam stronę internetową grupy: www.sixelementsmusic.com) zostanie sowicie nagrodzony. Przynajmniej tak mi się wydaje. Bo nie dość, że osobiście uważam ten krążek za jeden z najciekawiej brzmiących debiutów ostatnich lat, to, proszę mi wierzyć, po włożeniu go do mojego domowego odtwarzacza CD rozpanoszył się on tam na dobre, i tylko długa kolejka oczekujących na przesłuchanie nowości zdołała go stamtąd wyprzeć. Lecz stało się to dopiero po kilku dniach nieustannego słuchania.

To bardzo przyjemna, dojrzała i wspaniale „słuchająca się” płyta…

PS. Na zakończenie kilka słów on samym zespole. Jego mózgiem jest Michael (Misha) Shangeout. Ten pianista urodził się i wychował w… Wilnie (to kolejny, po grupie The Skys, progrockowy artysta pochodzący z Litwy, którego twórczość odkrywamy w ostatnim czasie), doskonale zna twórczość Mickiewicza, w młodości słuchał piosenek Anny German, a po wyemigrowaniu do Stanów Zjednoczonych, jego słowiańska dusza dała znać o sobie poprzez zainteresowanie ambitną literaturą (jak przywołany na wstępie wiersz „If” Kiplinga) oraz muzyką doby romantyzmu (co ewidentnie znalazło swoje odzwierciedlenie na płycie „Primary Elements”). Na swojej muzycznej drodze spotkał gitarzystę Jeffa McGahrena, z którym skomponował materiał na debiutancki album ich zespołu. Panowie zatrudnili do nagrań perkusistę Marca Norgaarda oraz basistę Dave’a De Marco (Crack The Sky, Oblivion Sun), który to przyprowadził ze sobą do studia wokalistę legendarnej grupy Happy The Man, Stanleya Whitakera. Ten charyzmatyczny artysta, obdarzony głosem, którego barwa do złudzenia przypomina wokal młodego Petera Gabriela, szybko stał się regularnym członkiem zespołu i swoim śpiewem wyniósł muzykę Six Elements na prawdziwe wyżyny artyzmu. Ta swoista mieszanka rutyny i młodości nadała płycie „Primary Elements” zadziwiających walorów, czyniąc zeń dzieło nie tylko przekonywujące, ale chwilami wręcz porywające swoją oryginalnością. Już dawno nie słyszałem nikogo w naszej progrockowej branży, kto, trzymając się tak blisko klasycznych ram gatunku, brzmiałby równie świeżo i ciekawie. Obecne czasy nie sprzyjają romantykom. A romantyczną odmianę rocka słychać na płycie „Primal Elements”. Dlatego z wielką radością donoszę, że dzisiaj nikt nie gra tak, jak czyni to zespół Six Elements. Co wydaje się być ogromnym atutem tej początkującej grupy. Duże brawa. Nie tylko za odwagę. Przede wszystkim za pomysł i udane wcielenie go w życie.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok