Pochodzący z Edynburga zespół Abandoned Stars reklamuje swoją rodzinną Szkocję w taki oto sposób: „mamy tu owce, haggis, wzgórza oraz popularny życiodajny napój, a ostatnio także całkiem nową markę muzyczną: Abandoned Stars”. Czyżby? „Nie z nami takie numery!” – zakrzykną zapewne wszyscy sympatycy progrockowej muzyki. Przecież doskonale znamy pochodzące z tego kraju inne, bardziej cenione nazwiska i nazwy, chociażby takie jak Fish, Citizen Cain, Pallas czy Ray Wilson.
No cóż, każdy może reklamować się w dowolny sposób, a tym bardziej może to czynić młody, ambitny i stawiający swe pierwsze kroki zespół rockowy. Choć, gdy przyjrzałem się uważnie składowi grupy Abandoned Stars, zauważyłem, że nie wszyscy jej członkowie to nowicjusze, gdyż pamiętam – z innej działalności – dwóch spośród czterech muzyków działających w tym zespole. Perkusista Tony Hodge oraz basista Leen tworzyli swego czasu sekcję rytmiczną grupy Crooked Mouth (małoleksykonowe recenzje płyt „Crooked Mouth” z 2004 roku tutaj oraz „Hold In The Sun” z 2007 roku tutaj).
Po zaprzestaniu działalności grupy Crooked Mouth, obaj panowie postanowili założyć nowy zespół. W tym celu zrekrutowali francuskiego wokalistę Oliviera Haddera oraz włoskiego gitarzystę Giuseppe Schiavone (obaj są aktualnie mieszkańcami Edynburga). Te międzynarodowe korzenie dały ciekawą mieszankę stylów, który ogólnie można byłoby podciągnąć pod progmetalowy gatunek. W szczególności muzykę graną przez Abandoned Stars można byłoby określić jako wypadkową brzmienia Rush, Dream Theater, Freak Kitchen, Karnivool i Kamelot z wyraźnymi pompatycznymi odcieniami (gitary i wokal!) twórczości Muse.
Tak przynajmniej wynika to z tego, co można usłyszeć na czteroutworowej EP-ce zatytułowanej „Opening Act”. Pod koniec ubiegłego roku członkowie Abandoned Stars wybrali ze swojego repertuaru kilka nagrań i po zmiksowaniu ich w studiu SLR w kanadyjskim Ontario (to kolejny przejaw „szkockiej międzynarodowości”) wypuścili je na rynek w celu przedstawienia światu swoich (niemałych) możliwości. Pełnowymiarowy debiut w formie albumu płytowego ma podobno nastąpić jeszcze w tym roku.
Co zatem możemy powiedzieć po wysłuchaniu tej EP-ki? To dość dynamiczny zestaw pełen młodzieńczej energii i żywiołowego grania. Poszczególne utwory wyraźnie przedstawiają metalowe oblicze progrockowej natury zespołu, ale nie jest to typowy metal z inklinacjami w stronę grania w stylu black, doom czy death. To raczej ten rodzaj stylistyki, którą można usłyszeć na ostatnich płytach Rush i Muse. Jest w niej miejsce na melodie, techniczne zakrętasy i finezję aranżacyjną. W swoim żywiołowym graniu zespół stara się nie zapominać o melodiach, ciekawych solówkach (ten Peppe Schavione naprawdę potrafi podgrzać atmosferę!), a także bombastycznych formach niepozbawionych patosu, rozmachu i epickości. Najlepszym tego przykładem jest blisko 12-minutowa kompozycja „Against The Tide”. To właśnie ona podoba mi się najbardziej. Choć i trzem pozostałym, krótszym utworom: „Beyond Reason”, „Follow Your Heart” i „Sealing My Fate” też nie można niczego zarzucić.
Przyznam szczerze, że niniejszą EP-ką zespół Abandoned Stars zaostrzył mój apetyt. W związku z tym, ze sporymi nadziejami czekam na prawdziwy debiut w postaci pełnowymiarowego albumu płytowego i zastanawiam się czy panowie pójdą na nim konsekwentnie w stronę ambitnego melodyjnego metalu, czy raczej postawią na bardziej progresywno-metalowe rozwiązania? Niedobrze by było, gdyby bezmyślnie zatracili się w swoim graniu, ugrzęźli w sztampie i, nie daj Boże, zniknęli w tłumie podobnie grających zespołów. Mam nadzieję, że do tego nie doprowadzą.