To zupełnie inny rodzaj muzyki niż ten, który kochają progrockowi puryści. Na debiutanckim krążku zespołu Morrow’s Memory zwolennicy grup Genesis, Pink Floyd, Camel, Pendragon czy Dream Theater nie znajdą swych ukochanych dźwięków. Nie znaczy to wcale, że powinni ze znudzeniem wzruszyć ramionami i przestać czytać ten tekst. Bo gwarantuję, że na omawianym dziś przez nas albumie dzieje się dużo dobrego. Tak dużo, że warto poświęcić 41 minut (tyle trwa ten krążek), by zapoznać się z propozycjami tej pochodzącej z Detroit grupy.
Morrow’s Memory to sześciu muzyków: Mike Fitz (k), Joe Wolford (g), Tony Fitchett (v), Scott Sarnia (bg), Brian Sasanas (g, v) i Zach Novak (dr). Grają rzetelnego, bardzo wyrazistego rocka, utrzymanego w stylu, oczywiście przy zachowaniu odpowiednich proporcji, a’la Nickelback, a z bliższego naszym sercom podwórka ich dokonania można uznać za wypadkową dokonań Stiltskin i Atticus Fault. Swoim utworom potrafią nadać ostry i agresywny, czasem wręcz nieokiełzany charakter (częściej), czasem umiejętnie wprowadzają weń element liryki i pierwiastek słodkiej balladowości (rzadziej). 10 tematów wypełniających ich album, to stosunkowo krótkie, 3-4 minutowe nagrania. Wyjątkiem jest niespełna minutowe, otwierające całość, intro „Eternal Rest”, które w zasadzie pełni rolę wstępu do drapieżnie brzmiącego utworu „Abandoned” oraz kończąca płytę i trwająca ponad 7 minut kompozycja „Moving Forward”, w której pojawia się sporo instrumentalnej przestrzeni, w którą to zespół z powodzeniem wpuszcza ducha epickości. W nagraniu tym członkowie Morrow’s Memory na chwilę porzucają zwartość i zwięzłość muzycznej wypowiedzi, w której zdecydowanie czują się najlepiej, na rzecz dłuższych indywidualnych popisów instrumentalnych (klawiszowa solówka Mike’a Fritza – palce lizać!). Reszta utworów to, jako się rzekło, zwięzłe i dynamiczne rockowe piosenki. W środku programu płyty znaleźć można dwa umieszczone obok siebie (jako numery 6 i 7) utwory o wyraźnym balladowym odcieniu. Są to odpowiednio: „The Road”, gdzie wyróżniają się akustyczna gitara Joe Wolforda i długa wokaliza Tony Frichetta, oraz „Behind Your Beauty” ze smakowitym „pojedynkiem” gitar duetu Wolford - Sasanas i z bardzo przyjemnie zaśpiewanym refrenem.
Refreny to mocne strony piosenek (bo jak inaczej nazwać te utwory o „przyjaznych dla radia” rozmiarach?) grupy Morrow’s Memory i to zarówno w spokojniejszym, jak i dynamiczniejszym wydaniu. Sporo tu także muzycznych zmian tempa, efektownych solówek, syntezatorowych orkiestracji. Obiecująca to płyta. Jak zwykle w przypadku niezłego debiutu wypada czekać na rozwój sytuacji i wypatrywać drugiej płyty. Zwykle to ona staje się prawdziwym sprawdzianem i wyzwaniem dla młodych, utalentowanych twórców spod znaku alternatywnego rocka. Jak będzie w przypadku grupy Morrow’s Memory? Poczekamy, zobaczymy…