Adrenaline Mob - Omerta

justisza

ImageOkładka całkiem jak "Killers" Iron Maiden, z tym, że zamiast młotka kościotrup zamaskował sie kapeluszem i trzyma płonącą damę kier. Mafijny jest tytuł i czcionka stylizowana na "The God Father", z tym, że zamiast stelaża do marionetki pojawia się rewolwer a'la "Gold Finger".  Po pierwszym odsłuchaniu skojarzenie mam jedno: „Transformacja załogi G”. Nie tej współczesnej z filmu o agentach specjalnych - świnkach morskich, tylko tej z kreskówki z lat 80.

Przybliżmy nieco tę załogę. Jest ich pięciu. Są znani. Są ambitni. Było im za ciasno w macierzystych grupach. Zatem czy ci "młodzi" ludzie to osławiona Załoga G? Przypomnę może ich niektórym współczesnym. Przywódcą całej grupy był Mark (w tej roli - Russell Allen), jego środkiem transportu był samolot, a bronią był "bumerang".  Jego nieformalnym zastępcą był Jason (swobodny - Mike Portnoy), który był mistrzem kierownicy, czyli jeździł samochodami wyścigowymi. Jego bronią było, o ile pamiętam, piórko zakończone ostrzem. Niektórzy z was pamiętają, że była też dziewczyna - oczywiście - nazywała się Księżniczka (chwilowo -  Rich Ward). Jeździła na motorku, który potrafił być też skuterkiem, a jej bronią było jojo. Następny w kolejce był Kijop (być musiał i był - Paul DiLeo). Niemiłosiernie się jąkał i trudno było go momentami zrozumieć. Jeździł na czymś, co przypominało zminiaturyzowany pojazd opancerzony, a jego bronią był bodajże znany u nas klik-klak. Ostatni z załogi to był Mały (na podsumowanie - Mike Orlando), jego bronią nie wiem co było - chyba pięści, ale był on głównym pilotem pojazdu, którym poruszała się Załoga G. A był to Feniks. Feniks miał jeszcze jedną zaletę, mógł on, w chwili niebezpieczeństwa, przemieniać się w ognistego ptaka, który dzięki swojej płomienistej sile rozprawiał się z każdym niebezpieczeństwem.

Ci  z nas, którzy znają tę kreskówkę pamiętają tajemnicze słowo "Transformacja", które powodowało, iż z normalnych ludzi Załoga zmieniała się w herosów, przywdziewając kostiumy w kształcie ptaków. A z kim walczyła Załoga G? To była walka z Organizacją. Organizacją nazwijmy zespoły, w których było im za ciasno. To właśnie to połączyło ostatecznie wokalistę Russella Allena (Symphony X), wirtuoza perkusji Mike'a Portnoya (ex-Dream Theater, ex-Avenged Sevenfold) i mistrza shredu Mike'a Orlando (Sonic Stomp).  Dołączył do nich John Moyer (Disturbed).

Z pięcioosobowej Załogi G pozostała Banda Czworga i John Moyer wystarczył za Paula DiLeo i Richa Warda.  Dokonała się TRANSFORMACJA! Tak oto ze zwykłych członków swoich macierzystych kapel stali się Załogą o nazwie Adrenaline Mob!!!

Jak to w takich przypadkach bywa, założyciele złożyli przysięgę. "Omerta" to krwawa przysięga, którą składa się wstępując do mafii. „My zdecydowanie jesteśmy braćmi krwi - mówi Orlando - A teraz chcemy, by nasi fani również dołączyli do rodziny".

I oto fani stają przed decyzją. Ja przyłączyłam się nie bez obawy, ale takie utwory, jak wybrany na pierwszego singla "Undaunted" czy "Hit The Wall" trafiają dokładnie tam gdzie są wycelowane. Precyzyjnie i celnie w ucho potencjalnego nabywcy płyty. Porywają energią, poziomem nieprzedobrzonej instrumentalnej złożoności. Heavy metal w czystej melodyjnej postaci z przełomu lat 80. i 90.

Allen i Portnoy podobno od lat wiedzieli, że pewnego dnia rozpoczną współpracę w ramach jednej formacji. Muzycy zaprzyjaźnili się przy okazji organizowanego przez Megadeth festiwalu Gigantour w 2005 roku. Czy było to tak, jak w przypadku zespołu Foo Fighters, w którym Dave Grohl odnalazł swoje miejsce po Nirvanie?  Może. Zresztą nie bez przyczyny przywołuję tę kapelę. „Believe Me” i „All On The Wall”  brzmią jak Foo Fighters i to nie tylko muzycznie, ale i wokalnie. To bardzo ciekawa sprawa, jak Allen potrafi zmieniać się wokalnie... Duże brawa! Zresztą płyta cała nasiąknięta jest różnymi zapachami. Smells like... Korn w kawałku scoverowanego Duran Duran – „Come Undone” (czy to nie pod wpływem ich ostatniej wielkiej trasy i wielkiego sukcesu nowej płyty?), który klimatem przypomina mi  - cover „Word Up” właśnie Korna. W kawałku „Feelin’ Me”  wyraźnie poczułam Metallikę.

Z drugiej strony, taki utwór jak "Indifferent" odsłania pewien poziom wrażliwości i różnorodności w tekstach. Opowiada o patrzeniu wstecz na nasze życie i popełnione błędy. To taki bardzo refleksyjny tekst. A więc może być i lirycznie na metalicznej płycie? Może!

Płyta jest bardzo równa pod względem energetycznym. Mimo, iż są tam różne emocje, ani na moment nie pozwala przysnąć czy zająć się innymi sprawami. Mimo, iż jest to płyta absolutnie wtórna, to myślę, że spokojnie kilka kawałków będzie sie tłukło po radiowych falach, a już na pewno w samochodowych odtwarzaczach. Mimo iż... Dość! Z całą pewnością ludzie przyjdą na koncerty, a to nakręci sprzedaż płyty. Nie bez powodu Adrenaline Mob zaryzykowało wydanie takiej płyty, być może kierując sie przykładem bardzo pozytywnie odbieranego Chickenfoot już z drugą płytą na koncie. Dla Portnoya Adrenaline Mob to sprawdzian czy potrafi być częścią grupy bez statusu lidera. A dla innych członków grupy? Ekscytacja możliwością wyrażenia swojego zdania?

Wracając na zakończenie do Organizacji, o ile pamiętam, nazywała się Spektra, a dowodzona była przez Zoltara. Pamiętacie? Zawsze tylko jemu udało się uciec przed porażką bez szwanku. Jego poplecznicy ginęli. Nie ma się co dziwić, bowiem Zoltar był bardzo przebiegłym przeciwnikiem, a nikt nie domyślał się, że za maską tego niegodziwca kryła się... kobieta. Taaak, Zoltar był kobietą... Ale ten temat wymaga chyba głębszego wyjaśnienia. Muzyka też jest kobietą - tylko ona obroni się sama.

Czy znając pochodzenie każdego z członków zespołu fani z całego świata będą przysięgać Omertę na ich cześć? Ja się nie potnę, by złożyć taką przysięgę. Zawsze pozostaje status Członka-Obserwatora. Ze wszech miar warto poobserwować i posłuchać!

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok