Slychosis - Fractured Eye

Artur Chachlowski

ImageSlychosis to amerykański zespół kierowany przez Gregga Johnsa. Jego poprzednie albumy prezentowane były na naszych łamach (zarówno w audycji MLWZ, jak i na naszym portalu – recenzje płyt „Slychosis” (2006), „Slychedelia” (2009) i „Mental Hygiene” można przeczytać tutaj). Teraz ukazuje się nowy krążek w dorobku Amerykanów zatytułowany „Fractured Eye”. Doszło na nim do kilku istotnych zmian. Po pierwsze, nie ma już w zespole śpiewającego perkusisty – Todda Searsa. Zastąpili go – za zestawem perkusyjnym Shannon Goree, a za mikrofonem – Tony White. White przejął rolę głównego wokalisty i moim zdaniem spisał się bardzo dobrze. Barwa jego głosu oraz sposób wokalnej ekspresji przypomina mi nieco Petera Hammilla, co nie pozostaje bez konsekwencji, jeśli chodzi o styl, w jakim utrzymana jest nowa produkcja Slychosis. Druga istotna zmiana to totalna rezygnacja z żeńskich wokali, które to na ostatnich płytach (szczególnie na „Mental Hygiene” ) zespołu zaczęły dominować w coraz większej liczbie utworów. Nie uświadczy się więc na „Fractured Eye” śpiewu pani Ceci Whitehurst ani Bridget Shield. Ze względu na spójność brzmienia to kolejne dobre posunięcie zespołu.

Dziś Slychosis to właściwie trio: Johns – White – Goree, z tym, że w książeczce wyraźnie podkreśla się rolę jeszcze jednego człowieka: grafika Vladimira Moldavsky’ego, który urasta do rangi „czwartego członka zespołu”. Nic dziwnego, jego rysunki nie tylko wzbogacają szatę graficzną albumu, ale i precyzyjnie ilustrują treść i sens przypisanych im utworów. Ale tak było już na poprzednich albumach Slychosis. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Jeżeli chodzi o samą muzykę, to też nie ma zbyt wielu zmian. Dołączenie do grupy Tony’ego White’a przesunęło nieco styl, w którym utrzymane są poszczególne utwory w stronę VdGG, nadając im charakterystycznego „hammillowskiego” kolorytu. White okazuje się nie tylko ciekawym wokalistą, ale i całkiem dobrym kompozytorem. Wszystkie nowe piosenki wyszły spod pióra duetu Johns – White, z tym, że przy dwóch, moim zdaniem najciekawszych, nagraniach: „Elements” i „The Mariner” jego nazwisko, jako współautora, umieszczone jest na pierwszym miejscu.

Nowych utworów jest na płycie „Fractured Eye” pięć. Tytuły pozostałych trzech umieszczonych na końcu albumu („Dreamscapes”, „Samuel” i „Glass ½ Full”) uzupełnione są datą „2012”, co oznacza, że są to nowe wersje starych nagrań. Sprawdziłem, istotnie utwory te znalazły się oryginalnie na pierwszym, wydanym w 2006 roku, krążku grupy Slychosis. Jednak nie podejmuję się oceniania, które wersje – nowe czy stare – są bardziej interesujące. Jedno co wiem, to dołączenie do grupy White’a wyszło grupie Slychosis na dobre. I myślę, że jest to pozytywny krok w historii zespołu. Poczekajmy na kolejne płyty. Być może z Whitem na pokładzie grupa Slychosis wzbije się ponad poprawny, ale w sumie dość przeciętny poziom, który prezentują jej wszystkie dotychczas wydane albumy…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!