Ricka Wakemana, tego wirtuoza syntezatorów, mistrza fortepianowych nastrojów, współtwórcy licznych arcydzieł, które przeszły do kanonu symfonicznego rocka, a także, a może przede wszystkim, ikony brytyjskiego świata muzyki, przedstawiać nikomu nie trzeba. Zresztą nie zamierzam tego czynić, bo niniejsza recenzja rozrosłaby się pewnie do rekordowych rozmiarów. Pragnę jednak zwrócić uwagę na najnowszy album tego artysty. Najnowszy, choć zawierający archiwalne (bo z 2003 roku) nagrania koncertowe wykonane przez naszego bohatera z towarzyszącym mu zespołem The New English Rock Ensamble. W składzie TNERE znaleźli się długoletni współpracownicy Ricka: wokalista Ashley Holt i perkusista Tony Fernandez, a także młodzi wówczas stażem muzycy: gitarzysta Ant Glynne oraz basista Lee Pomeroy (dziś gra w It Bites oraz w nowym zespole syna Ricka Wakemana, Adama, Headspace).
W 2003 roku w tej właśnie konfiguracji osobowej panowie wyruszyli w trasę koncertową promującą wydany nieco wcześniej dobry rockowy album „Out There”. I właśnie pochodzące z niego utwory stanowią główny punkt programu wydanego teraz albumu zatytułowanego „In The Nick Of Time – Live 2003”. Choć nie tylko one. Trzeba wiedzieć że całość rozpoczyna się od tematu „Catherine Parr” ze słynnych „Sześciu żon Henryka VIII”, a w dalszej części koncertu znajdujemy też kompozycje z wielu innych pamiętnych płyt artysty. Możemy więc usłyszeć tu między innymi wyjątki z albumu „No Earthly Connection”, tytułowy temat z „olimpijskiego” soundtracku „White Rock”, a nawet rozciągnięty tu do blisko 10 minut yesowski temat „Wurm”, będący fragmentem słynnej kompozycji „Starship Trooper” z „The Yes Album”, najbardziej chyba zapamiętany jako brawurowo wykonany finał pamiętnego trzypłytowego koncertowego albumu Yes, „Yessongs” (1973).
Jak już wspomniałem, gros czasu przewidzianego na koncertach promujących płytę „Out There” zajęły kompozycje z niej pochodzące. No i trzeba przyznać, że stanowią one mocne (moim skromnym zdaniem, najmocniejsze) punkty programu całego koncertu. Choć pewnie będą i tacy, którzy przyzwyczajeni do studyjnych oryginałów narzekać będą na trochę inną wokalną ich interpretację przez Ashleya Holta (na studyjnym pierwowzorze śpiewał Damian Wilson).
Ktoś kiedyś policzył, że albumów firmowanych nazwiskiem Ricka Wakemana jest już w sumie ponad 120 (sic!). Lecz nawet najwięksi sympatycy jego twórczości, do grona wybitnych i ponadczasowych zaliczą pewnie tylko kilka: „The Six Wives Of Henry VIII”, „Journey To The Centre Of The Earth”, „The Myths And Legends Of King Arthur And The Knights Of The Round Table”, „White Rock”, „Criminal Record”, „1984”, „Return To The Centre Of The Earth” (ja do tej listy dorzuciłbym przywołany już dzisiaj wielokrotnie „Out There”). Zastanawiam się, który z jego koncertowych krążków można by zaliczyć do tego grona najwybitniejszych. I wiecie co? W pamięci nie znajduję lepszej i bardziej przekrojowej kolekcji nagrań Wakemana na żywo niż omawiana dziś przeze mnie płyta. Dlatego gorąco polecam wydawnictwo „In The Nick Of Time”.
„In The Nick Of Time” to album, który choć zawiera materiał zarejestrowany blisko 10 lat temu, ukazuje się zgodnie ze swoim tytułem w idealnym momencie. Ten trwający nieco ponad godzinę materiał przedstawia rockowe oblicze Ricka Wakemana. Może on naprawdę się podobać, gdyż na słyszanym na płycie koncercie Rick znajdował się w wybornej formie i niejednokrotnie dał temu wyraz porywając publiczność swoją mistrzowską grą do żywiołowej i entuzjastycznej reakcji. Album stanowi niezły przegląd najlepszych dokonań tego pianisty w wersji live, a także, szczególnie dla początkujących amatorów jego muzyki, może stanowić doskonałe wprowadzenie do jego twórczości. Tym bardziej, że wartość tego wydawnictwa powiększa starannie opracowana książeczka. Można w niej znaleźć nie tylko szczegółowe dane dotyczące nagrań wypełniających program tej płyty, ale i dokładną biografię artysty oraz towarzyszących mu muzyków, a także obszerny, nieco filozoficzny esej autorstwa naszego bohatera, rzucający sporo światła na jego poglądy, na okoliczności kształtujące go jako muzyka rockowego, na sekwencję procesów twórczych prowadzących do powstawania ponadczasowych muzycznych dzieł z jego udziałem…
Muzyka na krążku CD do słuchania, towarzysząca mu książeczka do czytania. W sumie dla fanów Ricka Wakemana to rzecz bezcenna.