„Caravan” - kompozycja otwierająca najnowszy krążek grupy Rush pt. „Clockwork Angels” rozpoczyna się od odgłosów poruszającego się samochodu i uderzeń w mały dzwon, by po krótkiej chwili ruszyła instrumentalna maszyna wypełniona brzmieniem gitar, perkusji i klawiszy, kipiąca swą niesamowitą energią. Przez godzinę pozostajemy w progresywno-metalowych rytmach trójki muzyków, którzy potrafią stworzyć klimat znany z ich poprzednich albumów, ale za każdym razem nasycony nowymi pomysłami, ścianą fenomenalnych dźwięków, orkiestralnymi aranżacjami, gitarowymi solówkami oraz pełen dynamicznych partii perkusji (wszystko to słychać szczególnie w doskonałych utworach „BU2B”, ”Clockwork Angels”, ”The Anarchist”, ”Seven Cities Of Gold” i ”Headlong Flight”).
Co ciekawe i warto zwrócić na to uwagę, niektóre kompozycje rozpoczynają się od kilkunastosekundowych wstępów niczym intro tego utworu. Zespół Rush na nowej płycie zaprezentował się też doskonale w spokojniejszych kompozycjach („Halo Effect”, ”The Wreckers” – oba bardzo przebojowe, jeśli w ogóle można mianem „przeboju” określić utwory Alexa Lifesona, Geddy’ego Lee i Neala Pearta). „The Wreckers” będzie zapewne kolejnym singlem, który poniesie ich muzykę na falach eteru. To bardzo mocny punkt programu płyty. Podobnie jak jej zakończenie. Jest nim bardzo nastrojowy, a zarazem epicki utwór „The Garden”. W środkowej jego części słychać fortepian, na którym krótko, ale jakże pięknie, gra Jason Sniderman (pojawił się już kiedyś na albumie „Presto”).
Na płycie „Clockwork Angels” często słychać instrumenty smyczkowe. Są one rewelacyjnie zaaranżowane przez Davida Campbella i nadały utworom delikatnego orkiestralnego wyrazu oraz naturalnego brzmienia. Moim zdaniem tych kilka filharmonicznych dodatków spodoba się miłośnikom klasycznych kompozycji tria. Ale słychać też wyraźnie, że zespół wciąż rozwija się muzycznie, poszukuje i wzbogaca swoją twórczość wprowadzając dodatkowe instrumenty i sprawiając tym samym ogromną radość odbiorcom podczas słuchania ich muzyki.
Płyta „Clockwork Angels” stanowi bardzo dobre połączenie znanego, rozpoznawalnego i uwielbianego przez wielu miłośników talentu grupy Rush stylu z okresu lat 80. z nowoczesnym brzmieniem. Przyniosło to efekt w postaci prawdziwego arcydzieła złożonego z atrakcyjnie melodyjnych kompozycji, które już po pierwszym przesłuchaniu nie pozwalają nam oderwać się od tak pięknie zagranych utworów i chwytających za serce nośnych refrenów czy wokaliz. Można by tak dalej wymieniać poszczególne perełki z tej nowej płyty zachwycając się perfekcyjną grą Kanadyjczyków nie zapominając wszakże o producencie Nicku Raskulineczu. Ich wzajemne zaufanie podczas pracy nad tą płytą przyniosło znakomity efekt.
Całość materiału każdorazowo pobudza nieodpartą chęć na kolejne przesłuchanie tego krążka i odkrywanie poRUSHających nas swym brzmieniem od ponad 40 lat dźwięków. Rush jest zespołem, który nadal pozostaje na wysokiej pozycji pośród wielu grup, które rozpoczynały swą muzyczną przygodę w tamtym okresie. Przedłużający się czas czekania na tą nową płytę spowodował to, że chłonie się każdą minutę, sekundę, każdy akord, jakim uderza w nas materiał wypełniający album „Clockwork Angels”. Każde kolejne jego odtworzenie wyzwala pozytywne emocje i oczarowuje nie tylko samą muzyką, ale także blaskiem okładki płyty. Słuchając poszczególnych utworów nie miałem trudności z postawieniem obok każdego z nich pięciu gwiazdek i taki też jest ten cały wspaniały album...