Druckfarben - Druckfarben

Artur Chachlowski

ImageOstatnio sypnęło albumami związanymi w pewien sposób z grupą Yes. A to Chris Squire wraz ze Stevem Hackettem pod szyldem Squackett wydali płytę „A Life Within A Day”, a to Geoff Downes i Steve Howe wraz z Asią świętują płytą „XXX” 30. rocznicę wielkiego debiutu, a to Rick Wakeman przypomniał swoje klasyczne nagrania w wersji live („In The Nick Of Time”), a to jego syn Adam stanął na czele formacji Headspace i wydał z nią przewspaniały album „I Am Anonymous”, a to pojawia się zapowiedź rychłej premiery nowego krążka grupy Mystery, w której śpiewa Benoit David…

Na fali tego sporego ruchu w „wielkiej rodzinie Yes”, z dalekiej Kanady dotarł do Małego Leksykonu album zespołu o nazwie Druckfarben. Album nie ma tytułu, co świadczy o tym, że ten pięknie wydany krążek w stylowym digipaku z bajkowo kolorową okładką jest płytowym debiutem tego zespołu. Tak istotnie jest.

„Druckfarben” to pierwszy krążek w dorobku tej pochodzącej z Toronto grupy. Brzmi on jakby nagrał ją Yes pod koniec lat 70. lub na samym początku lat 80. Tak, album ten zasadniczo kojarzy mi się z pamiętnym longplayem „Tormato”, a to głównie za sprawą fenomenalnej gry gitarzysty (Ed Bernard ewidentnie wzoruje się na Stevie Howe), majestatycznych partii instrumentów klawiszowych (William Hare najwyraźniej „uczęszczał” do wakemanowskiej szkoły gry na organach), a przede wszystkim za sprawą śpiewu wokalisty – Phila Naro. Wygląda na to, że w jego osobie, a właściwie w barwie jego głosu, odnajdujemy kolejnego wokalnego „klona” (po Benoit Davidzie i Jonie Davisonie) wielkiego Jona Andersona. Płyta może kojarzyć się też z albumem „90125”. A to za sprawą chwytliwych piosenek, z jednej strony zachwycających swą zwięzłą prostotą, a z drugiej – bogatej palety środków artystycznego wyrazu, odrobinę przybliżających utwory grupy Druckfarben w stronę stylistyki AOR.

Album składa się z 9 stosunkowo krótkich (4-5 minut) utworów (stąd skojarzenia z „Tormato” i „90125”), w których Druckfarben prezentuje się jako w pełni dojrzały i wiedzący o co w klasycznym progrockowym graniu chodzi. Z prawdziwą przyjemnością słucha się takich utworów jak „Influenza”, „Walk Away” czy „Nonchalant”. Swoją drogą brzmią one o wiele bardziej „yesowsko” niż większość nagrań z ubiegłorocznej płyty „Fly From Here”.

Zachwycają w nich świetne niespodziewane i nieoczywiste instrumentalne pasaże, jak delikatna partia fortepianu w środku utworu „Dead Play Awake” czy zaskakujące użycie skrzypiec i mandoliny w zamykającym płytę nagraniu „Nonchalant”. Druckfarben to zespół grający bezbłędnie pod względem technicznym, komponujący proste, acz niebanalne piosenki, aranżujący je ze smakiem, finezyjnie je wykonujący, a w dodatku na każdym kroku demonstrujący szacunek i oddający swą muzyką hołd najwspanialszym dla progresywnego rocka czasom. Na jego debiutanckim krążku wyraźnie słychać, że mamy do czynienia z zespołem nietuzinkowym, a tworzący go muzycy to artyści wysokiej klasy. Wymieńmy ich z imienia i nazwiska: Ed Bernard gra na gitarach, skrzypcach i mandolinie, William Hare na instrumentach klawiszowych, sekcję rytmiczną tworzą Troy Feener (perkusja) i Peter Murray (bas), a fantastycznie śpiewa Jon…, przepraszam, Phil Naro.

 
MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok