Harvest - Chasing Time

Artur Chachlowski

ImageŚwiat współczesnego prog rocka to kraina dość hermetyczna. Żyją w niej sympatyczni ludzie, którzy chętnie wzajemnie się wspierają. Weźmy taki święcący coraz większe triumfy i zarazem nasz małoleksykonowy Album Września – „Speak” formacji o do niedawna nikomu nic nie mówiącej nazwie I And Thou. A kogo na nim znajdujemy? Można by rzec, że filozofom się nie śniło, bo nie dość, że gra na nim niemal połowa składu czołowej amerykańskiej progrockowej grupy Izz, nie dość, że na okładkę użyczyła swój obraz Annie Haslam z Renaissance, to gościnnie śpiewa na nim Steve Hogarth. Tak, ten sam Steve Hogarth, który ze Stevem Rothery i całą resztą marillionowskiej gromadki nagrał niedawno całkiem przyjemną płytę „Sounds That Can’t Be Made”. Wspomniany przed chwilą Steve Rothery znalazł chwilę czasu, by zagrać na gitarze w jednym utworze na nowej płycie grupy Harvest. Na tej samej płycie o wdzięcznym tytule „Chasing Time” też gościnnie wystąpił znany z Pallas, Alan Reed, który właśnie przygotował swój solowy debiut i do nagrania którego zaprosił między innymi Scotta Highama z Pendragonu, Christinę Booth z Magenty i Kalla Wallnera z RPWL… Lepiej skończę w tym miejscu tę przypominającą przewracające się kostki domina wyliczankę, gdyż opowieść tę można by ciągnąć w nieskończoność.

Zróbmy w tej historii pół kroku do tyłu i przyjrzyjmy się chyba najmniej znanej w tym towarzystwie, pochodzącej z Barcelony grupie o nazwie Harvest. Przyznacie sami, że jak na zespół na dorobku, pozyskanie dwóch tak znaczących ludzi w progrockowym światku (Rothery, Reed), to sztuka nie lada. Świadczy to o docenieniu klasy zespołu przez mistrzów gatunku. Być może Rothery’ego ujęła genialna wersja marillionowskiego utworu „Waiting To Happen” zamieszczona na pochodzącym z 2009 roku płytowym debiucie grupy Harvest zatytułowanym „Underground Community”? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że tym razem, na albumie „Chasing Time” coverów już nie ma. Jest za to zbiór bardzo udanych kompozycji utrzymanych w niebywale przyjemnym i przystępnym stylu melodyjnego prog rocka. Zastanawiam się, co wpływa na tę przyjemność w obcowaniu z muzyką grupy Harvest? Niewątpliwie jest nią bardzo miły głos wokalistki Monique Van Der Kolk, a także niezwykły talent do komponowania dobrych i wpadających w ucho melodii. Za tę działkę odpowiedzialni są dwaj czołowi instrumentaliści: Jordi Prats (gitara) i Jordi Amela (instrumenty klawiszowe). Skład grupy uzupełnia czysto i przejrzyście grająca sekcja rytmiczna w składzie: Alex Ojea (perkusja) – Roger Vilagelin (bas). Ten ostatni nie jest już członkiem zespołu. Niedawno zastąpił go Toni Munne.

Repertuar grupy Harvest wypełniają stosunkowo proste, ale bardzo udane melodyjne piosenki, co do pewnego stopnia przybliża ten zespół do popularnej ostatnio kategorii „female fronted prog bands”, której najmocniejszych reprezentantów znajdujemy w grupach Magenta, The Reasoning, Panic Room, Karnataka czy Mostly Autumn. No właśnie, Mostly Autumn… Wydaje mi się, że jeżeli produkcje Katalończyków miałbym porównywać do kogokolwiek, to tym kimś byłaby właśnie grupa Mostly Autumn. Albo, by być bardziej precyzyjnym, swoiste skrzyżowanie Mostly Autumn ze współczesnym Marillion. Takie właśnie wrażenie odnoszę ilekroć słucham płyty „Chasing Time”.

Na jej program składa się 10 utworów. Właściwie o każdym mogę napisać coś dobrego. Płyta rozkręca się z numeru na numer. „Roundabout” to dynamiczne rockowe otwarcie, jeden z bardziej żwawych utworów na płycie. W „Intuition” robi się już bardziej kameralnie i akustycznie. Słodkiemu (ale nie przesłodzonemu!) śpiewowi wokalistki towarzyszy melodia grana na 12-strunowych gitarach, co nadaje całości lirycznego charakteru. W „The Spell” na pierwszy plan wysuwają się fortepianowe dźwięki i pojawia się fajna marzycielska melodia, z której dumni byliby nie tylko muzycy Mostly Autumn czy Marillion, ale pewnie i U2 oraz Cranberries. Piękne gitarowe solo jest ozdobą kompozycji „The Machine”. To pierwszy prawdziwy punkt kulminacyjny albumu i jeden z najlepszych fragmentów płyty. Kolejny przychodzi wraz z następnym nagraniem – „Time Lapse”, który jest przecudnej urody duetem wokalnym Monique Van Der Kolk – Alan Reed. Dwa wspaniałe głosy, delikatna, wpadająca w ucho melodia, w tle smyczki… Przepiękny to utwór. W kolejnym nagraniu na solowej gitarze pojawia się Steve Rothery. Jego gra w „In Debris” doprawia i nadaje smak temu utworowi niczym sól i pieprz podanemu na obiad smacznemu rosołowi. „Yesteryear” to krótki i akustyczny numer delikatnie zahaczający o folk. „Unknown Skylines” to najbardziej mroczny i chyba najmniej udany (choć wcale nie jest zły!) utwór na całej płycie. A może tylko takim się wydaje w zestawieniu z dwiema najdłuższymi i zarazem najwspanialszymi kompozycjami na płycie, które w fenomenalny sposób zamykają to wydawnictwo. W przypadku żadnej z nich nie mamy na szczęście do czynienia ze sztampową progrockową epickością – ich rozmiary są stosunkowo nieduże, trwają one odpowiednio 6 („Silent Run”) i 8 minut („Stars”) – ale w obu przypadkach jest to ten rodzaj grania, od którego aż ciarki pojawiają się na skórze. Delikatny posmak gitarowego bluesa we wstępie do „Silent Run” w pewnym momencie przemienia się w niespodziewaną eksplozję potężnego brzmienia całego zespołu i zmierza do genialnego wręcz finału. Z kolei „Stars” to rzecz rozwijająca się powoli i konsekwentnie budująca nastrój, odpowiednio przygotowując słuchacza na wielki finał. Zanim on nastąpi, mamy serię kilku genialnych solówek na gitarze, na chwilę pojawia się nawet funkujące solo na basie, ale i tak wreszcie górę bierze zapierająca dech w piersiach ściana syntezatorowych dźwięków w mistrzowski sposób wykreowana spod palców Jordi Ameli. No i ten śpiew Monique… Słodki, melodyjny, anielski. Brzmiący w uszach jeszcze długo po zakończeniu płyty…

„Chasing Time” to udany album. Nie boję się tak nazwać tej produkcji młodych, zdolnych muzyków z Barcelony. I uważam, że ten kto jeszcze nie zna muzyki grupy Harvest powinien obowiązkowo nadrobić zaległości.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok