Ananke - Shangri-La

Andrzej Rafał Błaszkiewicz

ImageAnanke to grecka bogini wyższej konieczności i przeznaczenia. Od przeznaczenia uciec nie sposób. Dusza artysty wyrażającego swoje jestestwo poprzez sztukę nie może pozostawać długo w ukryciu. Artysta niespokojny, nienasycony, niecierpliwy i niepokorny, będący w opozycji do tego co modne, błyszczące, kolorowe i tanie, zawsze znajdzie pomysł na urzeczywistnienie swoich wizji. W utworze „Tabula Rasa”, będącym niesamowitą kodą pierwszego albumu Abraxas, Adam Łassa wyśpiewał takie oto słowa: „To co odchodzi, kiedyś nadejdzie”. Podświadomie wierzyłem w muzyczną i poetycką reinkarnację Adama Łassy. Wierzyłem, że to byłoby zbyt łatwe i proste tak po prostu zamknąć rozdział pt. Abraxas i pozostawić pustkę w sercach wciąż nienasyconych odbiorców tej przecież niełatwej twórczości. Moja tęsknota i nadzieja na powtórne spotkanie z artystyczną myślą Adama dostąpiły ponownego szczęścia obcowania z nią. Adam Łassa dał pewien znak swoim wielbicielom poprzez projekt Assal & Xenn. Była to porcja słowa i muzyki najwyższej próby. Następnie znów zapadła głucha cisza. Fanom pozostały płyty Abraxas, projekty poboczne członków zespołu, nie wszystkie do końca udane, ale poeta, geniusz słowa Adam Łassa milczał. W 2010 roku bogini wyższej konieczności tchnęła w mistrza ożywczego ducha potencji twórczej. Narastające natchnienie zaowocowało powstaniem kolejnego zespołu, który stał się w rękach mistrza narzędziem nadającym realne kształty jego muzycznym i poetyckim wizjom. Ulotny i mglisty, pełen namiętności duch Abraxas ożył w Ananke.

Od jakiegoś czasu na rynku obecna jest druga już płyta Ananke „Shangri-La”. Ależ to wspaniały album, pełen pięknego słowa i muzyki najwyższych lotów. Adam Łassa tak jak za dawnych lat w Abraxas roztacza przed nami ogromny wachlarz swoich przemyśleń, wyobrażeń, przeżytych historii. Teksty Adama pisane często w oparciu o Biblię są bardzo uniwersalne. Poeta, zakreślając jakiś temat, daje nam swobodę jego interpretacji. Każda z wyśpiewanych opowieści doskonale wpisuje się w nasze osobiste przemyślenia, pozwalając nam przeglądać się w nich jak w zwierciadle. Poezja Adama Łassy wymusza na odbiorcy więcej zainteresowania i zaangażowania. W swoich tekstach porusza on tematy związane ze stanem ducha, przeżyciami z pogranicza religii i magii. Są one zwierciadłem duszy, przywołują wspomnienia. Należy zwrócić uwagę na przebogate słownictwo artysty, który w swobodny sposób operuje przenośniami i porównaniami. Włada słowem zestawiając przeróżne wyrazy w niespotykane ciągi myśli. Czyni to w sposób bardzo swobodny i inteligentny.

Tak doskonałe i wyrafinowane słowo wymaga równie finezyjnej oprawy muzycznej. Instrumentaliści zaangażowani w tworzenie muzyki nadającej kształt poezji Adama udźwignęli ciężar gatunkowy, z jakim przyszło im się zmierzyć. Album „Shangri-La” to zestaw dziesięciu niezwykle spójnych kompozycji. Tajemnicze, niebywale przestrzenne i głębokie brzmienie instrumentów klawiszowych kreowane przez Krzysztofa Pacholskiego doskonale podkreśla charakter tekstów Adama. Michał Sokół nadaje muzycznym obrazom Ananke dużo ciepłej barwy za pomocą swoich gitar. Marcin Mak i Wojciech Burghard to sekcja rytmiczna. Brzmienie Ananke uszlachetnia gitara akustyczna Karola Oparki.

Muzyka Ananke niewiele odbiega od otoczonego dziś kultem Abraxas. W tym przypadku jest to ogromną zaletą. Mamy albowiem do czynienia z kontynuacją tamtej myśli muzycznej. Piękne, pełne osobliwego uroku melodie, wysmakowane i ambitne aranżacje powodują, że muzyka nie jest łatwa w odbiorze, wymaga skupienia. Za to zostaje na bardzo długo w sercu i pamięci. Lepsze studio, instrumenty oraz akcesoria służące do rejestracji ulotnej muzycznej myśli sprawiają, iż końcowy efekt brzmi imponująco, niezwykle ciepło i soczyście. Słucha się tego materiału z zapartym tchem od początku do końca. „Shangri-La” jest jak wielka księga mądrości, czytając ją za każdym razem odnajdujemy w niej coś nowego. Ta muzyka pozwala zatrzymać się na chwilę, stanąć z boku absorbujących nas spraw i zdarzeń. Niesie ukojenie dla skołatanej duszy i przemęczonego umysłu, nierzadko podsuwając odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

Album „Shangri-La” otwiera kompozycja zatytułowana „Obietnica”. Zawarte w nim przemyślenia odzwierciedlają przynajmniej częściowo stan naszego ducha. Moja ulubiona kompozycja „Sara” to historia z dzieciństwa Adama ubrana przez niego w niebywale dramatycznie brzmiące frazy. Kończący zaś płytę temat „Lustra” to kolejny wyraz ponadmaterialnych pragnień, jakie nosimy ukryte głęboko w sobie. To najbardziej epicki i rozbudowany utwór na płycie. Trwająca prawie dziesięć minut kompozycja kończy się jak największe dzieła w historii artrocka. Wybrzmiewa długo i dostojnie, zawieszając słuchacza gdzieś w przestrzeni, a jedyną szansą na jego powrót jest ponowne przyciśnięcie funkcji play w odtwarzaczu i rozpoczęcie podróży na nowo – wszak Adam śpiewał kiedyś: „Cykl obraca się…”.

„Shangri-La” to album o bardzo ulotnej, wręcz eterycznej strukturze. To wyjątkowo subtelna i osobista muzyka. Próżno jej szukać na rankingach przebojów, playlistach radiowych. To płyta do osobistego słuchania i wielokrotnego przeżywania w domowym zaciszu. Poważnego pochylenia się nad tym dziełem wymaga zarówno olbrzymi ładunek intelektualny i emocjonalny, jak i jakość nagrania. Wymaga ona odtwarzania, które wypełni cały pokój. Wyłączona zostaje wtedy grawitacja, zezwalając słuchaczowi na swobodne szybowanie między wieloma wymiarami. Otworzy się wtedy nasza świadomość i wrażliwość na piękno. Polecam ten album wszystkim szukającym czegoś innego, bardziej ambitnego, inteligentnego i osobistego, będącego jednocześnie swoistym antidotum na wciskającą się zewsząd przeciętność i bylejakość.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!