Na początku trochę faktów z życiorysu tego australijskiego gitarzysty. Rob Tognoni urodził się 30 października 1960 roku w Queensland na Tasmanii, jako syn włoskiego emigranta. Pochodzi z muzykalnej rodziny, babcia grała na harmonijce, mama na fortepianie, a on, nie potrafiąc nauczyć się gry na fortepianie, wybrał gitarę. Zainteresowanie muzyką Rob zawdzięcza siostrze. To dzięki niej słuchał nagrań B.B. Kinga, Billy Thorpe’a & The Aztec, Jimi Hendrixa czy Black Sabbath. Ogromne wrażenie zrobił na Tognonim zespół AC/DC. Będąc na ich koncercie zachwycił się ich muzyką i szaleństwem na scenie.
Pierwszy zespół, w którym grał Rob Tognoni nazywał się Skidrow Boys, ale jego zespołowa kariera nie trwała długo. Po namowie przyjaciela nagrał kilka utworów i przesłał taśmę demo do Dave’a Hole’a - muzyka bluesowego, który obiecał zaprezentować nagrania w wytwórni. Album, który został nagrany z Davem Holem w 1994 roku był pierwszym w jego dorobku, który pokrył się złotem. Tognoni nagrał dotychczas 15 płyt, z czego aż trzy („Boogie Like You Never Did”, „Energy Red” i „Art”) ukazały się w roku 2012. Australijczyk występował na renomowanych festiwalach bluesowych, między innymi na Rock’n Royal Festival w Kopenhadze. Miał okazję grać koncert ze Stingiem i Ten Years After, występował również podczas Mistrzostw Świata w piłce nożnej, które odbyły się w Niemczech, gdzie otwierał mecz Australia - Japonia.
Tegoroczna trasa koncertowa rozpoczęła się w styczniu występami w Belgii i Francji, luty i marzec zostały zarezerwowane na odwiedziny Niemiec, Polski i Czech, zaś na kwiecień zaplanowane są występy we Włoszech i Holandii. Rob zakończy swoją podróż w maju, kiedy to zagra w Danii i Norwegii. Jak widać, to bardzo pracowity artysta, który pomimo swojego wieku potrafi zagrać po kilka koncertów w każdym kraju.
Jeśli dobrze policzyłem, był to już piąty występ Roba Tognoni w naszym kraju. Tym razem publiczność mogła podziwiać jego kunszt w Piekarach Śląskich, Kętach i Domecku.
Ja miałem przyjemność być na koncercie w Ośrodku Kultury Andaluzja w Piekarach Śląskich. Tognoniemu na scenie towarzyszył basista Łukasz Gorczyca, natomiast na perkusji zagrał Tomasz Dominik. Koncert rozpoczął się kilka minut po godzinie 19:00 dość mocnym akcentem w postaci kompozycji „Rock’n’Roll Business Man” z płyty „Ironyard Revisited” wydanej w 2008 roku. To był rewelacyjny koncert, zawierający przekrojowy materiał i ukazujący artystyczne dokonania tego australijskiego gitarzysty, od debiutanckiej płyty począwszy, a na utworach z płyt, które ukazały się w 2012 roku skończywszy. Poszczególne kompozycje zagrane w hardrockowym i bluesowym klimacie cieszyły zgromadzoną na sali kilkudziesięcioosobową publiczność (spodziewałem się większych tłumów). Rob Tognoni wywarł na mnie ogromne wrażenie. Jako wokalista, gitarzysta i frontman wspaniale bawił się na scenie i poza nią, kiedy to podszedł do pierwszych rzędów i dalej kontynuował swoją mistrzowską grę na gitarze. Kontakt z uczestnikami tego występu był bardzo energiczny, często nagradzany gromkimi brawami. Rob nie przestawał dawkować emocji. Na scenie kilkakrotnie odgrywał swoje riffy, które powtarzał na basie Łukasz, razem odgrywali swoje dźwięki stojąc blisko siebie, plecami do siebie lub poruszając się po scenie. Ten 53-letni gitarzysta zadziwiał swoją energią życiową, znikał parę razy na chwilę z sceny, by po powrocie kontynuować swój występ. W trakcie tego wieczoru, gdy odgrywał piękne soczyste solówki, można było się przekonać, jak znakomity technicznie jest to gitarzysta. Oczarowywał tym każdego. Jego kompozycje i gra tworzą idealne połączenie klasycznego rocka i bluesa. Widać, że do swojej gry podchodzi z wielka pasją i precyzją. Trzeba zobaczyć na własne oczy jak jego palce przemieszczają się po gryfie gitary, w jaki sposób wyczarowuje z niej dźwięki i z jaką łatwością tego dokonuje. Dodatkowym atutem pasującym do jego muzyki jest wokal i barwa głosu tego artysty. Czas spędzony na koncercie nieubłaganie odmierzał nieunikniony koniec tego niezwykłego spotkania na żywo z muzyką, którą znałem dotychczas tylko z płyt studyjnych. Teraz w pełni mogłem zasmakować twórczości tego australijskiego muzyka.
Kolejny raz potwierdziło się, że występ takiego artysty w Andaluzji gwarantuje 100% muzycznych entuzjastycznych wrażeń, których nie sposób do końca opisać. Otrzymaliśmy niezwykłą porcję prawdziwego rocka w wykonaniu tego instrumentalnego tria. Spotkanie z nimi trwało ponad 1,5 godziny, a w tym czasie zagrali 16 utworów plus dwa na bis. Rob mówi o swoim stylu, że to bezkompromisowy power blues rock i taki też był ten wieczór spędzony w bardzo miłym towarzystwie po obu stronach sceny. Oczywiście po koncercie artysta rozdawał autografy, można też było sobie zrobić z nim pamiątkowe zdjęcie i porozmawiać.
Poniżej setlista:
1. Rock’n Roll Business Man 2. Shoot The Dove 3. Black Chair 4. Dirty Occupation 5. Dark Angel 6. Bad Girl 7. Drink Jack Boogie 8. Guitar Boogie Refried 9. Product Of A Southern Land 10. Itty Bitty mama 11. The Real Thing 12. Hey Hey, My My 13. Play Your Blues 14. My Acid Is Kickin’In 15. Head Above Water 16. Jim Beam Blues
Na bis:17. Words Of A Desperate Man 18. Baby Please Don’t Go.