Rock Nocą - Kraków, Lizard King 25.03.2013
Przedświąteczny poniedziałkowy wieczór w klubie Lizard King należał do trzech zespołów: Papilar, Structure of Reason i Hellhaven. Rozpoczęcie koncertu planowano o godzinie 20:00, lecz ze względu na przeciągające się próby pierwsza kapela wystartowała o 21-szej.
Na scenie zainstalował się niepołomicko-krakowski zespół Papilar. Jeśli chodzi o gatunek muzyczny, to porusza się on w obrębie nu-metalu, punk-rocka, hard core i rap-core. Centralną część sceny stanowiła aparatura obsługiwana przez Kubę „Kubańczyka” Stanowskiego. Muzyka kapeli opierała się na nieco cięższych riffach wspomaganych samplami z tejże aparatury. Wszyscy muzycy pozakładali czapeczki na głowy – taki dość specyficzny sceniczny image. Najważniejszą jednak rzeczą było śpiewanie i rapowanie wyłącznie w języku polskim. Oprócz własnego repertuaru grupa zagrała też cover Liroya.
Po kilku utworach muzycy Papilar zeszli ze sceny, by ustąpić na niej miejsca zespołowi Structure of Reason. W jego składzie oficjalnie znajdują się cztery osoby, lecz na scenie było ich pięć, a momentami nawet sześć. Wcześniej z muzyką tej kapeli zetknąłem się na proGGnozowym koncercie. Od czasu tamtej imprezy zauważyłem wyraźny postęp w jakości muzyki prezentowanej przez Papilar. Być może to wrażenie podyktowane było faktem słabej akustyki w Zaścianku niecały rok wcześniej? Po krótkiej próbie muzycy zagrali utwór „Trans”, a po nim nastąpił krótki instrumentalny przerywnik. Potem już poszło z górki i panowie zagrali kolejno: „Oto ja”, „Speculum”, „Polowanie”, „Credo” i na zakończenie głównej części - „Po drugiej stronie”. Gdy muzycy zakończyli wykonanie tego utworu, Łukasz Kulawik, przy instrumentalnym akompaniamencie kolegów, przedstawił cały skład. Wtedy też dołączył do nich saksofonista, notabene ojciec jednego z muzyków. Jednak dosyć nieliczna publiczność nie pozwoliła zespołowi opuścić sceny. Na bis zagrali już tylko jeden utwór.
Potem na scenie zainstalował się zespół Hellhaven. Podczas koncertu muzykom przyszło się zmierzyć z poważnymi przeciwnościami losu. Kalendarzowa wiosna jest niestety okresem częstych infekcji, co przydarzyło się Sebastianowi Najderowi, wokaliście kapeli. Jednak, pomimo kłopotów z głosem znakomicie zaśpiewał wstęp do pierwszej części „Beyond The Frontiers” oraz utwory: „Hesitation” i „Traum of Mr Twain”, a po polsku, „About Reading and Writing” i „Ecce Homo”. I niestety na tym zespół musiał zakończyć swój występ ze względu na problemy głosowe wokalisty, więc na zakończenie pozostało jedynie zagrać „Beyond The Frontiers Part 2”. Niektóre zapowiedzi były dość chrypliwe i ten nastrój udzielał się też w paru wykonaniach, które dzięki temu nabierały trochę innego wymiaru. Jakby tych kłopotów było mało, to jeszcze pomiędzy „Traum of Mr Twain”, a „About Reading and Writing”, zamiast krótkiej przerwy (gdyż te utwory na płycie stanowią niemalże całość) zespół musiał nieco ją wydłużyć z powodu awarii struny w jednej z gitar. Tą heroiczną walkę z przeciwnościami losu podczas swego występu Hellhaven zakończył parę minut przed północą. Gdyby nie te zaistniałe problemy, to zespół zagrałby jeszcze „Paper Swan” i „Stardust” (przewidziany na bis). Taki stan rzeczy nie zadowolił publiczności, która chciała usłyszeć więcej muzyki w wykonaniu Hellhaven. Niestety „siła wyższa” zadecydowała inaczej. Pomimo tego zespołowi udało się zaliczyć znakomity występ.
Szkoda tylko, że pomimo darmowego wstępu na koncert, przyszło na niego tak niewiele osób. To jest niestety bolesna przypadłość wielu imprez naszej rodzimej sceny muzycznej. Ludzie potrafią wydać majątek na występ zagranicznej gwiazdy (np. bardzo drogie bilety na Depeche Mode rozeszły się w takim tempie, że zespół zagra jeszcze jeden koncert w Polsce, a na Marillion cały klub Studio pękał w szwach), a naszych rodzimych artystów po prostu się ignoruje.