Wywiad z Andy Searsem
1. W jaki sposób rozpoczął się Twój udział w „Alchemy”? Interesuje mnie nie tylko geneza pomysłu Clive’a, aby Cię zaprosić czy też namówić do udziału w swoim przedsięwzięciu, ale również chciałbym dowiedzieć się, jakie jest Twoje pierwsze wspomnienie z tym związane.
Właściwie nie pamiętam momentu, w którym Clive zaproponował mi tę rolę. Musiało to być w pierwszej połowie 2010 roku. Znamy się od wielu lat, więc mogło to być nawet wcześniej. Od razu zgodziłem się z radością. Bardzo lubię teatr, a praca z Clivem to zawsze przyjemność. W czasach uniwersyteckich prowadziłem własną grupę teatralną - reżyserowałem i grałem w kilku przedstawieniach, między innymi odgrywałem główną rolę w dwugodzinnej, jednoaktowej wersji sztuki Jeana Paula Sartre'a "In Camera". Nigdy jednak nie brałem udziału w musicalu, a więc propozycja Clive'a była wymarzona dla mnie. Praca nad "Alchemią" była świetną zabawą, ale też i zupełnie nowym i ubogacającym doświadczeniem.
2. Jak zmieniło się Twoje życie podczas całej pracy związanej z nagraniem płyty studyjnej i próbami przed koncertem w Katowicach?
Pierwsze wersje demo powstały już w czerwcu lub lipcu 2010 roku. "The End Justifies The Means" (popisowy numer Jagmana) został napisany jako jeden z pierwszych. Usłyszałem ten utwór dopiero w studiu w dniu nagrań, więc musiałem przeczytać tekst kilka razy, posłuchać muzyki i dodać własną interpretację. Dobrze się przy tym bawiliśmy. No i dostałem rolę tego "złego"! Jeśli miałbym opisać postać Jagmana, powiedziałbym, że jest on nikczemnikiem - hedonistą, przesiąkniętym złem perfekcjonistą o nieskrywanej skłonności do czynów okrutnych. A wszystko to w najlepszym guście!
Próby z całą obsadą i muzykami były wspaniałym przeżyciem. Zazwyczaj trudno jest uniknąć jakichś starć, kiedy tyle ludzi pracuje razem i to w tak krótkim czasie, jaki mogliśmy poświęcić na przygotowania. Tym razem jednak, wszyscy dobrze się bawili i wszystko przebiegło bez zgrzytów. W Katowicach mieliśmy bardzo mocną ekipę artystów i techników. Przyjemnie pracować z takimi ludźmi - wszyscy spisali się świetnie i pokazali kunszt na wszystkich płaszczyznach. Niektórych nie miałem okazji spotkać wcześniej, wiec zyskałem nowych przyjaciół. Pokłony dla Scotta, Marka, Claudia i Kylana, którzy musieli odegrać cały musical wielokrotnie w ciągu weekendowych prób. Wokaliści mieli łatwej, bo śpiewali tylko swoje partie, a resztę czasu spędziliśmy pijąc kawę i żartując (ależ nie, powtarzając nasze kwestie!...).
Beth Turner spisała się na medal w roli projektantki i kostiumów moich i Clive'a. W większości były one zrobione ręcznie. Jak podsumować nasze przygotowania - ogrom pracy i mnóstwo dobrej zabawy! Jagman powiedziałby: "Było zabójczo!" A to dlatego, że próby były niekończącym się procesem powtarzania partii wokalnych, ćwiczenia wchodzenia na scenę, schodzenia ze sceny, przekazywania mikrofonów, itd... Kreowanie każdej roli w dużej mierze pozostało w gestii poszczególnych wokalistów. Chociaż oczywiście wskazówki tkwiły w tekście i klimacie tego niezwykle mocnego i zapadającego w pamięć muzycznego dzieła, jakim jest "Alchemy". Myślę, że w 'Alchemy' Clive zgromadził nietuzinkowe osobowości, z których każdy ma do zaoferowania coś swojego, jednocześnie nie tracąc poczucia jedności i kreowania wspólnej opowieści.
3. Czy spodziewasz się, że udział w pełnej wersji musicalu zaplanowanego na wrzesień tego roku w Cheltenham będzie istotnie trudniejszy od występu w Katowicach, który był bardziej koncertem niż przedstawieniem teatralnym?
Z całą pewnością! Katowicka premiera od początku planowana była jako wersja koncertowa, a nie jako spektakl teatralny. Coś w stylu "Les Miserables 25th Anniversary" (25 rocznica "Nędzników"). Mogliśmy wprowadzić kilka elementów teatralnych, ale przedstawienia w Cheltenham będą pełnokrwistymi spektaklami teatralnymi ze scenografią, rekwizytami i prawdziwym chórem. Kto widział katowicki koncert we wspaniałej oprawie świetlnej Aleca Morrisa, może się spodziewać jeszcze bardziej wzniosłych doznań w Cheltenham. Jeszcze wiele atrakcji przed nami!
4. Jak sądzisz, czy „Alchemy” będzie oddziaływać w jakikolwiek sposób na Twoją muzyczną karierę? Chodzi mi zarówno o echa Twojego udziału w tym wydarzeniu, jak i o wpływ na Twoją twórczość w przyszłości. I druga kwestia z tym związana: czy Twoja dotychczasowa działalność muzyczna ułatwiła, czy raczej utrudniła Ci przygotowanie się do nagrań i występów?
Na pierwsze pytanie mogę odpowiedzieć tylko w jeden sposób: "Kto wie?" Byłoby wspaniale móc pracować nad kolejnymi rolami musicalowymi i teatralnymi. Więc na pewno udział w "Alchemy" będzie się ładnie komponował w moim CV. Mam nadzieję, że historia "Alchemy" nie skończy się na przedstawieniach w Cheltenham. Więc może właśnie rola Jagmana otworzy kilka nowych drzwi. Kto wie! Zobaczymy.
Jeśli chodzi o drugie pytanie, każdy kto zna moją muzyczną drogę wie, że zawsze w tym co robię jest sporo działań aktorskich. Już w latach 80tych zdecydowałem się posłużyć teatrem do ukazania i wydobycia charakteru, a nie do ukrywania siebie za kreowaną postacią i pod osłoną kostiumów. Jedna z postaci, które stworzyłem w Twelfth Night w utworze "Blondon Fair" nie jest tak bardzo odległa od Jagmana. Lecz podczas gdy Blondon jest uosobieniem czystego zła w rzeczywistym świecie, Jagman ma także inne niejednoznaczne cechy ukazane ze szczyptą humoru. Dzięki prawie zbyt poprawnemu akcentowi rodem z Eton i cudownie przewrotnym tekstom mistrza Nolana, Jagmana właściwie nie da się nie lubić.... "In a wicked sort of way"...
5. Wiem, że nie była to Twoja pierwsza wizyta w Polsce. Powiedz, proszę, jak będziesz ten pobyt wspominał?
Po mojej pierwszej wizycie w 2011 roku, kiedy to supportowałem Pendragon w ich europejskiej trasie, wracałem do Polski wiele razy. Tym razem cała podróż związana z premierą 'Alchemy' odbyła się w szalonym tempie. Przylot w czwartek, koncert w piątek, powrót w sobotę. Zostałem jeden dzień dłużej, żeby przedyskutować sprawy dotyczące mojego solowego albumu "The Dragon Inside Me" z przyjaciółmi ze Śląska. Niemniej jednak, mimo to, że wszystko odbyło się tak szybko, trzeba oddać pokłon Agnieszce Świątnickiej-Kulpińskiej i wszystkim w Metal Mind Productions za doskonałą organizację koncertu od strony technicznej i wszelkich innych. Widzowie w Teatrze Śląskim zachwycili nas entuzjastyczną reakcją i owacją na stojąco. Rozległo się nawet tradycyjne 'boo!' w kierunku czarnego charakteru kiedy składałem pokłon na koniec przedstawienia. No i do tego w dniu przyjazdu cała ekipa 'Alchemy' została powitana tortem i szampanem przez naszego prywatnego aniołka Magdalenę Grabias. "Far too much kindness!" ;-).
Tłumaczenie Magdalena Grabias