Wywiad z Chrisem Longmanem
M: W jaki sposób rozpoczął się Twój udział w „Alchemy”? Interesuje mnie nie tylko geneza pomysłu Clive’a, aby Cię zaprosić czy też namówić do udziału w swoim przedsięwzięciu, ale również chciałbym dowiedzieć się, jakie jest Twoje pierwsze wspomnienie z tym związane.
CL: Moje zaangażowanie w „Alchemy” zainicjował stary przyjaciel z uniwersytetu - David Clifford, z którym będę wspólnie reżyserował teatralną wersję „Alchemy”. Zwyczajnie odnowiliśmy naszą przyjaźń poprzez Facebooka i kiedyś David zapytał mnie, czy byłbym tym zainteresowany. Mam wieloletnie doświadczenie z teatrem muzycznym, a ponieważ David ma również romantyczną główną rolę w „Alchemy”, to zgodziłem się wziąć na siebie w połowie ciężar reżyserskiej odpowiedzialności.
M: Jak zmieniło się Twoje życie podczas całej pracy związanej z nagraniem płyty studyjnej i próbami przed koncertem w Katowicach?
CL: Niestety zostałem zaangażowany bardzo późno, więc nie brałem udziału w nagraniu albumu studyjnego. Zostałem poproszony o zagranie Benjamina Greavesa zaledwie kilka dni przed koncertem w Katowicach. Z tego powodu nauka piosenek była nieco stresująca. Ale miałem jedną próbę z Clivem jeden dzień przed przylotem do Polski, aby zlikwidować ewentualne problemy. Mam nadzieję, że nikt tego nie zauważył w nocy.
M: Czy spodziewasz się, że udział w pełnej wersji musicalu zaplanowanego na wrzesień tego roku w Cheltenham będzie istotnie trudniejszy od występu w Katowicach, który był bardziej koncertem niż przedstawieniem teatralnym?
CL: Jestem z zawodu aktorem teatralnym i reżyserem, zatem nawykłem do udziału w przedstawieniach teatralnych. Występ w Cheltenham z pewnością będzie trudniejszy. Cały czas szukamy jak opowiedzieć całą historię wiarygodnie dla typowej publiczności teatralnej.I chociaż fani rocka progresywnego będą oczywiście obecni, tak naprawdę przyszłość przedstawienia zależy od ogólnego publicznego przyjęcia wizji Clive’a. Myślę, że Clive napisał musical po mistrzowsku, więc teraz w naszych rękach w The Caamora Theatre Company leży mistrzowskie opracowanie tego kawałka teatru muzycznego.
M: Jak sądzisz, czy „Alchemy” będzie oddziaływać w jakikolwiek sposób na Twoją muzyczną karierę? Chodzi mi zarówno o echa Twojego udziału w tym wydarzeniu, jak i o wpływ na Twoją twórczość w przyszłości. I druga kwestia z tym związana: czy Twoja dotychczasowa działalność muzyczna ułatwiła, czy raczej utrudniła Ci przygotowanie się do nagrań i występów?
CL: Moje zaangażowanie w „Alchemy” już dotknęło mój zespół Metropolis [obiecujący zespół brytyjski zaliczany do nurtu określanego mianem steampunk, choć osobiście muzycznie postawiłbym go bliżej new wave - przyp. red.], który pojawił się antenie w jednej z polskich stacji radiowych, zatem wpływy są już odczuwalne. Dostałem również szansę pracy z bardzo utalentowanymi osobami, więc kto wie, dokąd te związki mogą prowadzić w przyszłości. Trudno jest spekulować na ten temat. Ale z pewnością, jeśli coś jest korzystne dla „Alchemy” i dla mnie, to jest również korzystne dla Metropolis i przynajmniej chwilowo muszą jednocześnie współistnieć.
M: Czy to był Twój pierwszy pobyt w Polsce i jak będziesz wspominać ten wyjazd? Ale proszę o szczery komentarz, tak bez koloryzowania ;)
CL: To była moja pierwsza podróż do Polski, chociaż mój ojciec prowadził tu interesy w latach 80-tych. Muszę powiedzieć, że uwielbiam to miejsce. Ludzie, których spotkałem, byli bardzo przyjaźni, gościnni i życzliwi. Na pewno będę więcej niż szczęśliwy, mogąc przyjechać tu w przyszłości z Metropolis.
Zapamiętam tę wizytę przede wszystkim ze względu na ludzi, z którymi zaprzyjaźniłem się podczas pobytu tutaj. Znałem tylko jednego członka obsady, a wcześniej spotkałem Clive’a tylko jeden raz. Tu zawiązały się przyjaźnie zarówno osobiste, jak i zawodowe ze wszystkimi. I w pewnym sensie całość, szczególnie ze względu na moje późne dołączenie do składu, wydaje się być snem. Na szczęście zdjęcia dowodzą, że tam byłem! Z niecierpliwością czekam na wrzesień.