Wywiad z Damianem Wilsonem
M: W jaki sposób rozpoczął się Twój udział w „Alchemy”? Interesuje mnie nie tylko geneza pomysłu Clive’a, aby Cię zaprosić czy też namówić do udziału w swoim przedsięwzięciu, ale również chciałbym dowiedzieć się, jakie jest Twoje pierwsze wspomnienie z tym związane.
DW: Byłem właśnie w kuchni Clive’a, mając filiżankę herbaty w ręku, gdy obiecał mi weekend w Polsce bez wina, kobiet i śpiewu. Powiedział, że moja partia będzie gwoździem programu. Okazało się, że byłem starym kapitanem statku morskiego.
M: Jak zmieniło się Twoje życie podczas całej pracy związanej z nagraniem płyty studyjnej i próbami przed koncertem w Katowicach?
DW: To się odbywało przez jakiś czas w domu. Miałem doskonałe miejsce do spania pod klawiszami Clive’a.
M: Czy spodziewasz się, że udział w pełnej wersji musicalu zaplanowanego na wrzesień tego roku w Cheltenham będzie istotnie trudniejszy od występu w Katowicach, który był bardziej koncertem niż przedstawieniem teatralnym?
DW: To będzie przedstawienie teatralne, ale niestety nie będzie mnie tam. Zjadłem wszystkie truskawki z cateringu, a Clive uwielbia truskawki. Był wściekły!
M: Jak sądzisz, czy „Alchemy” będzie oddziaływać w jakikolwiek sposób na Twoją muzyczną karierę? Chodzi mi zarówno o echa Twojego udziału w tym wydarzeniu, jak i o wpływ na Twoją twórczość w przyszłości. I druga kwestia z tym związana: czy Twoja dotychczasowa działalność muzyczna ułatwiła, czy raczej utrudniła Ci przygotowanie się do nagrań i występów?
DW: Mam nadzieję, że bardziej się zaprzyjaźnimy z Clive’em.
M: Wiem, że to nie był Twój pierwszy pobyt w Polsce, ale chciałbym się dowiedzieć, jak będziesz wspominać właśnie tę wizytę? Ale proszę o szczery komentarz, tak bez koloryzowania ;)
DW: Jestem teraz w Warszawie. Świeci słońce i jest ciepło na zewnątrz (nawet mam zamiar wywiesić moje pranie do wyschnięcia). Jestem tu w trasie z Threshold [Damian odpowiadał na pytania tuż przed marcowym koncertem w warszawskim klubie Progresja - przyp. red.]. Tydzień temu albo coś koło tego byłem tutaj z „Alchemy” i wtedy było 7 stopni mrozu, a wszędzie leżało mnóstwo śniegu. Myślę, że będę pamiętał różnorodność i świetną zabawę, jaką mieliśmy. Obsada była wspaniała, pracownicy wytwórni płytowej Metal Mind - niesamowici, a ludzie - przemili.