Galahad: wywiad z Royem Keyworthem

Marek J. Śmietański

Wywiad z Royem Keyworthem

ImageM: Prawdopodobnie wszyscy o to pytają, ale nie chcę zadawać trudnych pytań na samym początku ;) Jakie były faktyczne przyczyny wydania ostatnich dwóch płyt w odstępie pół roku? Dotychczas fani byli przyzwyczajeni do dłuższego milczenia. Czy dużym błędem jest traktowanie tych wydawnictw jako dyptyk?\

Roy: Tja, dwa albumy wydaliśmy przede wszystkim, dlatego że mieliśmy przygotowane mnóstwo materiału, z którego część napisał jeszcze Neil. Pierwsza płyta … „Battle Scars” ... zawiera piosenki Neila. Ten album należy do ‘ciemnej strony’, co odzwierciedla walkę Neila z rakiem. Natomiast „Euphoria” jest bardziej kolorową celebracją życia...

M: Od razu rodzi się też pytanie, jak długo będziemy teraz czekać na nowe CD (oby nie kolejne 5 lat)? Podobno pracujecie już nad nowymi kompozycjami?

Roy: Wkrótce zaczniemy pisać nowy materiał... I mam nadzieję, że zostanie wydany wcześniej niż za 5 lat...!!!

M: Być może nie słyszałeś, że po jednym z koncertów pewien dziennikarz muzyczny z warszawskiej stacji radiowej stwierdził, że (tu cytuję) ‘co utwór to wstawka techno’, ktoś inny mówił o fascynacji new romantic i zasłuchaniem industrialem, gdzieś pojawiło się nawet określenie ‘mocno wulgarne, gitarowe Depeche Mode’. Czytałem w jednym z wywiadów, że jest to w pełni świadome działanie. Jak jest naprawdę? I co właściwie znaczy dla Ciebie określenie progresywny?

Roy: Wszystko to, co robimy jest świadome i celowe. Osobiście nadal uwielbiam tradycyjny rock progresywny: „Selling England By The Pound”, Trick Of The Tail”, Relayer”, Tales From Topographic Oceans”, Going For The One” itd. I wciąż wierzę, że to są jedne z najlepszych płyt, jakie kiedykolwiek wydano. Bardzo wiele zespołów próbuje żarliwie je naśladować, jednak ja uważam, że należy je zostawić w spokoju i iść do przodu. Progresywny znaczy dla mnie nastawiony na rozwój.

Wyobraź sobie, co by było, gdyby każda grupa pop chciała wciąż brzmieć jak The Beatles... W ten sposób zaszlibyśmy donikąd...!!!

Nasza muzyka odzwierciedla oczywiście również to, czego słuchamy. Jestem progresywnym wariatem... ale kocham również dance techno, hardcore metal, screamo i inne ekstremalne gatunki... nawet soul.

M: Cytowane wcześniej określenia kojarzą mi się w pewnym stopniu z brzmieniem Twelfth Night. Od razu więc chciałbym potwierdzić lub sprostować pewne informacje, które niedawno pojawiły się w Internecie. Mianowicie, chodzi mi o udział Marka i Deana w projekcie pod nazwą The Cryptic Clues i anonsowaną na 2014 rok transformację tej grupy w Twelfth Night (z trzema muzykami z oryginalnego składu). Jeśli to okaże się prawdą, to w jaki sposób ten fakt wpłynie na działalność Galahad?

Roy: Nie wpłynie...!!!

ImageM: Czy zgodziłbyś się z tezą, że historycznie rzecz biorąc, twórczość Galahad można podzielić na trzy zróżnicowane brzmieniowo okresy: klasyczny rock neo‑progresywny wykreowany w latach 80‑tych („Nothing Is Written”, „In A Moment Of Complete Madness” oraz „Sleepers”), zelektryzowany prog related („Following Ghosts” i „Year Zero”) oraz ostatnie trzy bardziej rockowo-progresywne dzieła (celowo użyłem takiego sformułowania jako pewnego rodzaju antagonizmu do prog-rocka) z niemałą kroplą eklektyzmu, które tak naprawdę bardzo trudno jednoznacznie zaklasyfikować (czy tylko mnie w tym momencie przychodzi do głowy Marillion)?

Roy: Ja powiedziałbym, że to są dwa okresy. I nie mam pojęcia, skąd Ci się tu Marillion wziął...!!!

M: Jak oceniasz współpracę z Karlem Groomem z Threshold, który produkował Wasze trzy ostatnie płyty? Czy to jemu zawdzięczacie bardziej rockowe niż progresywne brzmienie i pojawiające się coraz częściej loopy i elementy trance, czy to raczej Dean maczał w tym palce?

Roy: Karl jest rewelacyjnym producentem i również znakomitym gitarzystą. Ma wiele empatii wobec naszych chęci wprowadzania wielu industrialnych i metalowych dźwięków (w stylu Rammstein). Natomiast, elementy techno i trance pochodzą od Deana. I znów ... to wszystko było celowe... !! :)

M: Którą płytę Galahad uważasz za najsłabszą i dlaczego?

Roy: ???

M: Jak z perspektywy niemal 20 lat traktujesz nagranie płyt pod szyldem Galahad Acoustic Quintet i Galahad Electric Company, na których odeszliście znacząco od pierwotnych wzorców i brzmień? Czy to były dobre decyzje, czy błędne?

Roy: ???

M: Na stronie internetowej zespołu znalazłem informację, że Galahad od 1989 roku nie grał na żywo kowerów (choć można znaleźć wśród nich istne okazy: „New Years Day” U2, „Romeo and Juliet” Dire Straits, czy najbardziej zadziwiające „Don’t Touch This” MC Hammera i „Insomnia” Faithless, swoją drogą ciekawe kto wybrał te dwa ostatnie?!). Czy to jest działanie świadome, uważacie, że w pewnym wieku (chodzi mi o muzyczny staż zespołu) nie wypada już tego robić, czy po prostu nic innego oprócz Waszych nowszych kompozycji w setlistach już się po prostu nie mieści?

Roy: Piosenka MC Hammera była częścią składanki granej w trakcie pokazu fajerwerków... wszystko dla zabawy...!!!!

Z kolei „Insomnia” grupy Faithless to ‘ukłon’ w stronę naszych wpływów techno. Uważam go za przejmująco kopiący w d…, kolorowy kawałek..!!! I on jest bardzo 'prog'. Posłuchaj pełnej wersji, a usłyszysz jak się rozwija i buduje... prześlicznie...!!!!

ImageM: Przez zespół przewinęło się bardzo wielu klawiszowców (szczególnie na początku działalności) oraz basistów. Dlaczego tak się dzieje?

Roy: Życie tak się toczy ... To jest właśnie sposób przezwyciężania okoliczności. 

M: A jak wygląda progresywny świat i Wasze muzyczne życie bez Neila?

Roy: Bardzo nam go brakuje. Ale on chciałby, żebyśmy kontynuowali...

M: Na koniec, jako progresywnego rutyniarza i fachowca chciałbym jeszcze Cię zapytać, które progresywne zespoły uznajesz za najbardziej obiecujące w ostatnich latach? Podkreślam, że w żadnym wypadku nie jest to standardowe pytanie o ulubionych wykonawców czy też jakieś inspiracje, interesuje mnie Twoja opinia na temat przyszłości szeroko rozumianego rocka progresywnego.

Roy: Muse odświeżył rock progresywny i przybliżył go masom... ogromnym masom... młodym masom... I niech Bóg im błogosławi...!! Wiele im zawdzięczamy...!!! Mathew Bellamy jest bogiem...!!

Teraz, prawdopodobnie w efekcie tego odświeżenia, zaistniało kilka bajecznych nowych (młodych) zespołów. Uwielbiam nowy band z Londynu - Arcane Roots. Posłuchaj ich nowego albumu „Blood & Chemistry” [płyta ukazała się w czerwcu 2013 - przyp. tłum.]… Odjazdowy!… Zobacz też Mojo Fury… i 65daysofstatic. To jest ten rodzaj zespołów, które pomagają kształtować przyszłość muzyki…

Jednym z najlepszych zespołów koncertowych, które kiedykolwiek widziałem jest Oceansize, jednak niestety rozleciał się kilka lat temu [rozwiązanie Oceansize zostało ogłoszone w lutym 2011 - przyp. tłum.] Jego frontman - Mike Venaart jest teraz drugim gitarzystą w Biffy Clyro.

M: Czy znasz niemiecką prog-folkową grupę Galahad, której nazwa pochodzi od imienia syna Lancelota, a tematyka utworów jest ewidentnie celtycka, w przeciwieństwie do brytyjskiego Galahad?

Roy: Tak, słyszałem o nich. I tyle.
MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok