Alastor, J.D. Overdrive, Hedonism - Kraków, Kotkarola, 17.01.2014

Paweł Świrek

                             Hedonism, J.D. Overdrive, Alastor, Kraków, Kotkarola, 17.01.2014

 

ImageTrasa zespołu Alastor „Out Of Anger Tour” rozpoczęła się jeszcze pod koniec 2012 roku, lecz jej pierwsza edycja ominęła nasze miasto. Jak się jednak okazuje, co się odwlecze, to nie uciecze i kapela zawitała do Krakowa w jej drugiej części, czyli „Out Of Anger Tour II”.

Przed Alastorem, jak zawsze, zagrały dwa zespoły. Na początek pojawił się lokalny Hedonism. Wykonali oni skrócony zestaw utworów, rozpoczynając występ kompozycją „Remedy”. Jak zwykle na widzach ogromne wrażenie zrobił wokalista - Andrzej Bardzo. Tym razem zrezygnowano z coveru kapeli System Of A Down, za to miała miejsce premiera nowej kompozycji. O ile wokalista sam w sobie zachwycał, o tyle z reakcją publiczności było raczej przeciętnie – zgromadzona widownia nie garnęła się zbytnio do pogowania. Hedonism zakończył swój występ utworem „Animus”.

ImagePotem przyszła pora na przezbrojenie perkusji i przygotowanie do występu kolejnego zespołu, jakim był J.D. Overdrive. Chociaż nie posiada on w składzie wokalisty obdarzonego takim głosem jak Andrzej Bardzo, to jednak potrafił wykorzystać inne atuty do rozruszania zgromadzonej publiczności. Widziałem wcześniej ich występ - jak supportowali Black Star Riders. Tym razem przyszło im wystąpić na mniejszej scenie, ale dzięki kameralnym warunkom, jakie tworzy klub Kotkarola, mieli większe możliwości nawiązania kontaktu z publicznością. Wojtek „Suseł” Kałuża okazał się być żywiołową osobowością. Dało się to szybko zauważyć po tłumie pogującym przed sceną. Już podczas ich występu klub zaczynał sprawiać wrażenie nieco ciasnego. Tak żywo reagujący wokalista okazał się być świetną przeciwwagą dla instrumentalistów, których gra jakoś mnie nie zachwyciła. Pod koniec ich koncertu, basista - Marcin „Stasiu” Łyźniak, zszedł na moment ze sceny do publiczności, krążąc z instrumentem w jej bliskim sąsiedztwie. Nie robiło to już jednak aż takiego wrażenia, jak podczas występu Rona Thala. Nieco później wokalista przetarł głowy muzyków ręcznikiem i po zagraniu znacznie dłuższego zestawu utworów od poprzednika, zespół zszedł ze sceny.

ImagePotem nastąpiła dłuższa modyfikacja instrumentarium i na scenie pojawiła się główna gwiazda wieczoru, czyli grupa Alastor. Z twórczością tego zespołu zetknąłem się kolekcjonując składanki z Metalmanii, wydawane na nośnikach winylowych jeszcze w czasach PRL-u. O ile tamten Alastor jakoś mnie zbytnio nie przekonał (zdecydowanie bardziej podobały mi się wówczas zespoły: Turbo, KAT i Wilczy Pająk vel Wolf Spider), o tyle zmieniłem nieco swoje nastawienie do niego dzięki wokaliście. Misha miałem okazję podziwiać na scenie niespełna dwa lata wcześniej, gdy wystąpił z grupą Xanadu podczas czwartej edycji imprezy ProGGnozy. Bliższy kontakt z nim uświadomił mi, że występuje on również w Alastorze. Muzycy rozpoczęli swój występ kompozycjami z najnowszej płyty „Out Of Anger”, a konkretniej od pierwszych czterech utworów zamieszczonych na niej. Zmieniono jedynie kolejność kompozycji „Crawling” i „Real Face”. Potem przyszła pora na starsze nagrania, śpiewane już w języku polskim. Gdzieś tak w połowie koncertu Mish rozdał publiczności kilka naklejek, a niedługo potem zapowiadając jeden ze starszych utworów wspomniał o tym, że na stoisku można zakupić… ich kasety audio! Ten relikt przeszłości w ilości trzech sztuk nie zyskał jednak jakoś zainteresowania. Podejrzewam, że byłem, jeśli nie jedyną, to jedną z nielicznych osób w klubie, które na domowym sprzęcie mają jeszcze możliwość odtworzenia tego nośnika. Pomimo tej przewagi nad resztą publiczności nie skusiłem się na ich nabycie w obawie, że górnopółkowy niegdyś deck firmy Technics (model RS-B965) zmasakruje taśmę.

Główną część koncertu zakończyły dwie kompozycje z najnowszej płyty, czyli „Hatemate” i „My Soul”. Była także okazja do tego, by fani mogli „pobawić się” gitarami. Początkowo Mish powiedział do jednego ze śmiałków: „nie psuj gitary”, a zaraz potem dodał: „albo nie,… psuj!”. Wtedy rozpoczęło się chaotyczne wydobywanie dźwięków z gitar przez pojedynczych miłośników tejże zabawy. Na bis Alastor wykonał tytułową kompozycję z albumu „Zło” oraz inną, dość nieprzyzwoitą tekstowo kompozycję „Fuck” z tego samego albumu.

Największym mankamentem tego koncertu była nienajlepsza akustyka klubu. Mish jest bardzo dobrym wokalistą, lecz momentami jego wokale po prostu zlewały się w ścianę dźwięku i ciężko było zrozumieć tekst i wymowę. Teoretycznie, tak małe pomieszczenia, jak Kotkarola niezbyt nadają się do grania takiego rodzaju muzyki, lecz w Krakowie trudno jest znaleźć odpowiedni klub do jej prezentacji. Przy takiej frekwencji, jaką często mamy na koncertach, większy klub może sprawiać wrażenie pustej sali. Wcześniejsze występy organizowane w tym miejscu przez Iron Realm Production często kończyły się tuż przed północą, a tym razem, pomimo drobnych opóźnień udało się go zakończyć po 23-ciej, co ułatwiło publiczności na sprawny powrót do domów.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!