Night 5: Na wieczną pamiątkę - Live And Let Live
Krótko po nagraniu albumu "Fact And Fiction" do składu Twelfth Night wrócił pianista Rick Battersby. Już z nim w składzie zespół przystąpił do jego promocji. Po kilku miesiącach przerwy związanej z pracą nad "Fact and Fiction" grupa wróciła do regularnego koncertowania. Występy spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem. W środowisku fanów rocka progresywnego Twelfth Night zyskał status niekwestionowanej gwiazdy. Świetne żywiołowo wykonywane kompozycje i charyzma wokalisty Geoff Manna robiły na słuchaczach ogromne wrażenie. W sierpniu grupa zaprezentowała się na dużej scenie festiwalu w Reading, największej imprezy rockowej w Wielkiej Brytanii. Jednak wszystko, a zwłaszcza to, co najlepsze kiedyś się kończy. Liczne obowiązki Geoffa coraz bardziej kłóciły się z napiętym harmonogramem grupy, musiał więc z czegoś zrezygnować. Po długiej dyskusji z członkami zespołu zdecydował o swoim rozstaniu z Twelfth Night.
Postępując zgodnie z zasadami dobrego wychowania, postanowiono zorganizować pożegnalne występy zespołu z Geoffem. W tym samym czasie podpisano także porozumienie firmą Music For Nations w sprawie wydania przez nią dwóch nowych płyt Twelfth Night. Pierwszą miał być był koncertowy krążek zarejestrowany w czasie pożegnalnych występów, zorganizowanych 4 i 5 listopada 1983 w londyńskim Marquee. Miejscu, do którego tłumnie przychodzili fani formacji. Zrealizowany wtedy i wydany w pierwszych tygodniach 1984 album otrzymał tytuł "Live and Let Live" i do tej pory uważany jest za jeden dwóch (obok "Fact and Fiction") najlepszych w dorobku zespołu.
Tworzy go 6 utworów. Na początku umieszczono dwie nowe kompozycje: dynamiczną i obdarzoną chwytliwym motywem przewodnim "Ceiling Speaks", która otwierała wtedy prawie wszystkie występy zespołu i instrumentalną, skomponowaną specjalnie na pożegnalne koncerty, "The End Of The Endless Majority". Następnie mamy wybór utworów z płyty "Fact and Fiction": szalony rozbudowany "We Are Sane", przebojowy "Fact And Fiction" podobnie jak na wspomnianej płycie studyjnej połączony z nastrojowym instrumentalnym "The Poet Sniffs A Flower". W finale albumu umieszczono najdłuższy, ponad 17 minutowy wielowątkowy epicki "Sequences", znany z wersji instrumentalnej opublikowanej na "Live At The Target". Podsumowując: to Twelfth Night w pigułce. Kompaktową reedycję owej pigułki powiększono o koncertowe bisy: mroczny "Creepshow", trochę chaotyczny "East Of Eden" i przede wszystkim o niezapomniany i wzruszający "Love Song". Reedycja dedykowana była pamięci Geoffa Manna, który niespełna 10 lat po na nagraniu koncertu, w lutym 1993 przegrał walkę z nowotworem. W porównaniu ze studyjnymi pierwowzorami, wszystkie kompozycje w wersjach koncertowych brzmią trochę ostrzej. Zmieniono też część partii instrumentów klawiszowych, pozbywając się naleciałości new romantic.
W roku 2013 otrzymaliśmy trzecia wersję "Live And Let Live" wydaną w serii "Definitywnych Edycji". Przygotowując ją perkusista i wieloletni manager grupy, Brain Devoil, postawił w możliwie dokładny sposób odtworzyć na albumie cały ponad dwugodzinny program, wyjątkowo długich pożegnalnych koncertów. Wyszukał w archiwach wszystkie zrealizowane wtedy taśmy. Gdy okazały się, że nie ma na nich jakiś kompozycji sięgnął po nagrania z próby dźwięku i zapis video. A gdy i tam czegoś nie znalazł (do pełnej set listy brakowało "The Collector"), postanowił posłużyć się nagraniami zrealizowany w tym samym miejscu tydzień wcześniej. W efekcie zgodnie z zamysłem Briana otrzymaliśmy pełny zapis koncertu. Jest to w zasadzie zupełnie inny album niż ten, który wydano w 1984 roku. Zawiera trzy razy więcej muzyki. Składa się z dwóch kompaktowych krążków po brzegi wypełnionych muzyką. Przedstawiono na nim praktycznie cały ówczesny repertuar formacji. Prawie wszystkie kompozycje z albumu "Fact And Fiction", a także wiele utworów przygotowywanych na kolejny, nigdy nie zrealizowany krążek z Geoffem w roli wokalisty. Przykuwające uwagę długie epickie kompozycje: ponad 17 minutowe "The Collector" i "Sequences" czy niewiele krótsze "We Are Sane" i "Creepshow". Umiejętnie poprzetykane krótszymi i prostszymi piosenkami: "Fact and Fiction", "Art And Illusion" czy "Deep In The Heartland". Zespół potrafi wzruszyć ("Love Song"), porwać do zabawy ("Ceiling Speaks", "Art And Illusion"), przerażać ("Creepshow") i zmusić do zadumy ("Human Being"). Twelfth Night jawi nam się jako zespół w pełni ukształtowany, z własnym stylem i bogatym repertuarem. Swoją grą potrafiący porwać publiczność. Aż dziw bierze, że nie zrobił wtedy większej kariery. Można się zastanawiać, czym kierowała się firma EMI podpisując kontrakty z Marillion i Pallas, a pomijając Twelfth Night.
Jak wspomniałem powyżej, do rekonstrukcji koncertu użyto taśm z kilku źródeł. Zawierały one materiał bardzo różny jakościowo. Wydawca zrobił wiele, aby owe różnice były jak najmniej słyszalne, jednak pewnych rzeczy poprawić się nie dało. Także na albumie mamy pewne wahania jakościowe. Najgorzej wypada tutaj "The Collector", porywające wykonanie najdojrzalszej bodaj kompozycji zespołu, okraszone jest szumami i innymi zakłóceniami, selektywność dźwięku też nie zachwyca. Cóż, lepszej wersji koncertowej nie było.
"Live And Let Live" to jedyny album Twelfth Night nagrany w jej najlepszym i uznawanym za klasyczny składzie: Geoff Mann - voc, Andy Revell - g, Brian Devoil - dr, Clive Mitten - b, g, keys, Rick Battersby - keys. Ten sam skład kilka lat później nagrał jeszcze dwa utwory, ale o tym w jednym z następnych odcinków.