Hedonism MetalFest vol. 1 - Kraków, Lizard King, 27.04.2014

Paweł Świrek

Hedonism MetalFest vol 1 – Kraków, Lizard King, 27.04.2014

ImageOstatnia niedziela kwietnia upłynęła w muzycznym Krakowie pod znakiem cięższych brzmień. Tego dnia w klubie Lizard King miała miejsce pierwsza edycja Hedonism MetalFestu. Koncert rozpoczął się trochę nietypowo, bo dość wcześnie: chwilę po godzinie 18-tej.

Jako pierwszy na scenie zaprezentował się zespół Spatial. Zagrali dla niezbyt licznej wówczas publiczności. Żywiołowi muzycy z tej kapeli próbowali rozgrzać garstkę zgromadzonych przed sceną widzów. Po instrumentalnym wstępie kapela przeszła do wykonania utworu „Silence”. Pomimo żywiołowości muzyków reakcja publiczności była raczej oszczędna. Pod sceną było pustawo, a ludzie schodzili się powoli. Może jak zespół bardziej się rozwinie, to odbiorcy dźwięków muzycznych będą reagować na ich repertuar tak pozytywnie, jak sama grupa. Na zakończenie krótkiego występu kapela zagrała polskojęzyczny „Posąg”.

ImagePotem muzycy dość szybko zwinęli sprzęt i na scenie pojawił się Suffer Age. Ten pochodzący z Czech zespół postanowił zaskoczyć publiczność. Największe wrażenie zrobił na widzach wokalista Tauro, który wyszedł na scenę w habicie mnicha, z kapturem na głowie oraz w topornych buciorach. W takim rynsztunku zaśpiewał pierwszy utwór. W drugiej kompozycji Tauro zdjął kaptur, a przed trzecią zrzucił z siebie całe przebranie. Drugim ciekawym zjawiskiem były próby kontaktu z publiką, wykonywane łamaną polszczyzną. Zdarzyła się też mała wpadka poprzez wypowiedzenie: „Dobry wiecier Katowice” podczas koncertu w Krakowie, ale wokalista szybko się poprawił próbując wybrnąć z tej dość niefortunnej sytuacji. Również niezłe wrażenie robił wygląd gitary niejakiego Zakkiego, chociaż symbol na pudle instrumentu bardziej może się kojarzyć chociażby z zespołem Coma. W każdym razie występ Czechów z jednej strony rozgrzał, a z drugiej rozbawił publiczność.

ImageJako trzeci na scenie zagrał główny organizator tego koncertu, czyli grupa Hedonism. Zespół ten dopiero co wydał debiutancką EP-kę zatytułowaną „Cotton Pleasures”. Ich występ rozpoczął się od doskonale znanego z wcześniejszych występów utworu „Animus”. Podobnie jak na wcześniejszych koncertach Andrzej wywarł olbrzymie wrażenie na publiczności, zarówno swoim operowym głosem, jak i temperamentem scenicznym. Pozostali instrumentaliści również nie próżnowali. Kapela zagrała wszystkie utwory z „Cotton Pleasures”, w identycznej kolejności. Jedyną różnicą było „elektryczne” wykonanie „Don’t Look Back” (na płycie wersja akustyczna). Całość koncertu dopełniły kompozycje: „Nightmare” i - jak przystało na koniec - „Hangover”.

ImageKolejną kapelą, która wystąpiła tego dnia na scenie była pochodząca z Jaworzna Animations. Pierwszy raz miałem przyjemność widzieć ich nieco ponad rok wcześniej w Zaścianku, podczas ProGGnoz. Wtedy nie zrobili na mnie większego wrażenia, ale to głównie za sprawą marnej akustyki i słabego nagłośnienia w tamtym klubie. Na pierwszy ogień poszło wykonanie „Morality Failed”. Już po jego pierwszych dźwiękach wokalista - Frantz Wołoch - zachęcił ludzi do bliższego podejścia pod scenę. Niezawodny fan „Dziubek”, podobnie jak rok wcześniej w Zaścianku zachwycił publiczność kręcąc młyńce pod sceną (na ProGGnozach był on raczej solistą na środku sali). Tym sposobem większa grupka fanów urządziła sobie pogowanie. Podczas gdy fani bawili się w najlepsze pod sceną, zespół miał trochę mniej szczęścia, gdyż pod koniec pierwszego utworu pękła najgrubsza struna w gitarze basowej i basista musiał kontynuować koncert grając tylko na trzech pozostałych. Podołał temu zadaniu oczywiście wzorowo, a i sam incydent nie wpłynął negatywnie na brzmienie zespołu. Jako drugi wybrzmiał tytułowy utwór z ostatniej płyty. Oprócz żywiołowej grupki fanów, równie żywiołowo na scenie zachowywał się wokalista.

ImagePo zaśpiewaniu siedmiu utworów Animations zwinął swój sprzęt, by ustąpić miejsca headlinerowi, czyli grupie Lacrima. Od jakiegoś czasu występuje ona dość często w Krakowie. Tym razem, zamiast od „Prologu”, muzycy rozpoczęli koncert utworem „The Light”. Poza kosmetycznymi zmianami w setliście, wizerunek sceniczny muzyków nie uległ zmianie. Podobnie też rzecz się miała z temperamentem scenicznym muzyków. Zespół, podobnie jak na wcześniejszych koncertach wykonał sporą część materiału z ostatniej płyty. Niektóre starsze kompozycje, np. „I Shouldn’t” stały się już kultowymi. Przed wykonaniem „Alar Shadows” Kuba Morawski postanowił dostroić gitarę, gdyż obiecał, że nie będzie fałszował. Koncert zakończył się utworem „Epilog”.

Teraz pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie to pierwsza i ostatnia edycja festiwalu Hedonism MetalFest i w niedługim czasie nastąpi ciąg dalszy, tak jak to ma miejsce chociażby w przypadku ProGGnoz.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!