Zespół KAT & Roman Kostrzewski, czyli frakcja KAT-a z oryginalnym wokalistą odwiedza Kraków regularnie dwa razy do roku. Sześć miesięcy temu kapela promowała album „Rarities”, zaś teraz, niedawno wydany „Buk – akustycznie”, będący niejako odpowiedzią na „Akustycznie 8 filmów” nagrane przez tą część KAT-a, na której czele stoi Piotr Luczyk.
Przed występem głównej gwiazdy wieczoru miały zagrać dwa supporty, lecz na miejsce dojechał tylko jeden, ten o bardziej kontrowersyjnej nazwie, Brüdny Skürwiel. Zanim muzykom udało się zainstalować na scenie minęło trochę czasu i koncert rozpoczął się około 19:30. Piątka muzyków z Gliwic zaprezentowała porcję naprawdę mocnego thrash/ speed z elementami black metalu. Na pierwszy ogień poszedł utwór „Drink, Fuck & 666”. Wrzaskliwe wokale i ostre gitarowe granie dość szybko rozruszały publikę i grupka trzech osób po chwili zaczęła pogować. Po wykonaniu kilku kawałków wokalista zdjął z siebie koszulkę. Ciężko było zrozumieć wszystkie zapowiadane utwory, ale pod sam koniec pojawiły się utwory o dość bluźnierczych tytułach. Mowa tu o krótkim „Fuck Christ” i nieco dłuższym „Rape The Pope”, których tytuły zapowiedziano w języku polskim, okraszając je jednocześnie wulgaryzmami. Po tych dwóch kompozycjach kapela zagrała jeszcze „Evil Rock&Roll” i po nim muzycy opuścili scenę. Niedługo później uprzątnięto sprzęt przy dźwiękach piosenek dla dzieci – to taki dowcip ze strony obsługi. Poza salą można było nabyć nagrania Brüdnego Skürwiela na… kasetach magnetofonowych (na których znalazła się część repertuaru z koncertu). Jak widać stare i wydawałoby się zapomniane nośniki zaczynają powoli wracać do łask. J.D. Overdrive i Alastor również oferowali nagrania na tym nośniku. Na stoisku kasety zostały ułożone w symbol odwróconego krzyża.
Muzycy KAT-a pojawili się na scenie przy dźwiękach intra. Jako pierwszą kompozycję zagrali balladę „Czas zemsty”. Muszę przyznać, że w wydaniu akustycznym KAT & Roman Kostrzewski prezentuje się ona znakomicie. Nie tylko ballady ciekawie wypadają w takim brzmieniu – nawet bardziej dynamiczne kompozycje (jak np. „Diabelski dom I”, „Odi Profanum Vulgus”) w takim wykonaniu zyskują innego, równie ciekawego wymiaru. Wersje akustyczne grane na żywo brzmią jeszcze lepiej od wersji studyjnych, szczególnie gdy dodamy do tego interakcję pomiędzy Romanem Kostrzewskim, a publicznością (zwłaszcza w zapowiedziach). Utwory pokrywające się z płytą nagraną wcześniej przez Piotra Luczyka zabrzmiały tu na żywo lepiej od tego, co mogliśmy doświadczyć pół roku temu. I nie chodzi tu tylko o oryginalny wokal, ale też o brzmienie gitar, które wydają się być bardziej przekonujące. Pochwała należy się również oświetleniowcowi, za to, że ładnie oświetlił scenę podczas akustycznej części koncertu.
Po godzinie akustycznego grania muzycy w ciągu raptem kilku minut zmienili gitary akustyczne na elektryczne i rozpoczęła się druga część koncertu obfitująca w cięższe i klasyczne brzmienie zespołu. Na początek zagrali utwory z debiutanckiego albumu – „Morderca” i „666”. Drugie wydawnictwo było reprezentowany przez „Dziewczynę w cierniowej koronie”. Nie zabrakło też miejsca na późniejsze kompozycje w postaci „Diabelskiego domu III”, „Purpurowych godów” dla uspokojenia klimatu, a na sam koniec nastąpił powrót do przeszłości utworem „Wyrocznia”, po którym muzycy zeszli ze sceny, ale tylko po to, by dość szybko powrócić. Na bis publiczność usłyszała tylko jedną kompozycję pt. „Ostatni tabor”, która również rok temu kończyła koncert. Co prawda, podczas elektrycznego setu scena nie była tak mocno oświetlona jak w akustycznym, ale nie ma co narzekać. Widok Romana tańczącego w instrumentalnych fragmentach (znany z krążących po sieci filmików) – bezcenny! Ci, którzy przyszli – mogli to zobaczyć na żywo. Roman Kostrzewski okazał się być bardziej ruchliwy na scenie, w porównaniu do dwóch swoich poprzednich koncertów w Krakowie.
Z racji, że druga z kapel mających mieć występ tego dnia nie dotarła do Krakowa, koncert skończył się około 23-ciej. Potem osoby pozostające na zewnątrz sali zostały poproszone o przejście do części barowej, gdzie na krótkie after-party mieli zejść najstarsi stażem (i wiekiem) muzycy, czyli Roman Kostrzewski i Ireneusz Loth (pozostali instrumentaliści zjawili się w pobliżu stoiska zespołu zaraz po koncercie). Była okazja do zdobywania autografów, robienia wspólnych zdjęć i przeprowadzania krótkich rozmów. Wraz z zespołem zjawił się ich technik zwany „Lornetą”, ale wszyscy dość szybko udali się do busa, którym ruszyli w dalszą trasę. Z racji tego, że zaparkowałem niedaleko klubu miałem drugą okazję tego wieczoru porozmawiania z Romanem i jego ekipą.
Setlista:
Brüdny Skürwiel:
Drink,Fuck & 666, Christraping Blackthrash, Thrashing Violence, Queen of hellfire, Fuck & Thrash, Return of the forces of hell, Queen of hellfire part 2, Midnight Blasphemy, Forces of hell, Fuck Christ, Rape The Pope, Evil rock&roll!
Headliner:
Acoustic set
1. Czas zemsty
2. Diabelski Dom cz. I
3. Robak
4. Spojrzenie
5. Śpisz jak kamień
6. Łoże wspólne lecz przytulne
7. Łza Dla Cieniów Minionych
8. Odi profanum vulgus
9. Głos z Ciemności
10. Trzeba Zasnąć Electric set
11. Morderca
12. 666
13. Dziewczyna w Cierniowej Koronie
14. Diabelski Dom cz. III
15. W bezkształtnej bryle uwięziony
16. Purpurowe gody
17. Wyrocznia
Bis:
18. Ostatni Tabor