Jazzombie to hybryda zespołów Pink Freud i Lao Che. Z racji tego, iż zespół tworzy aż 10 osób, w trakcie koncertu w klubie Studio można było odnieść wrażenie potężnego tłoku na scenie. Krakowski koncert nie był poprzedzany żadnym supportem.
Niedawno ukazała się debiutancka płyta Jazzombie zawierająca muzyczne ilustracje różnych utworów literackich znanych przedwojennych poetów. Program koncertu z trasy promującej album „Erotyk” składał się wyłącznie z utworów z debiutanckiej płyty. Pomiędzy utworami muzycy parokrotnie serwowali publiczności rozmaite opowieści na temat powstawania płyty, pracy w studio i przygód w trakcie powrotów ze studia. Po chwili słuchania koncertu momentami odnosiłem wrażenie, że muzyka Jazzombie bardzo (za bardzo) przypomina mi twórczość Lao Che, zapewne przez przewagę osobową muzyków z tego właśnie zespołu w składzie Jazzombie. Można też żałować, iż nie zagrano żadnego utworu z repertuaru zespołu Koli, co miało miejsce na wcześniejszych koncertach Jazzombie (chociażby tym z Kijów Centrum z 2014 roku). Minusem były niestety nieco rozwleczone opowieści pomiędzy utworami. Dowiedzieliśmy się m.in., że realizator nagrywał jam session, które odbywały się poza studiem w samym środku gorącej czerwcowej nocy. Z jednej strony może to i ciekawe, a z drugiej… niektóre z tych opowieści niekoniecznie musiały interesować publiczność. Dlatego osobiście uważam, iż lepszym zwyczajem byłoby włączenie do repertuaru choćby kilku nagrań Koli lub innych coverów. Takim sposobem około godzina materiału płytowego została rozwleczona niemal o połowę.
Ciekawsze rzeczy działy się na scenie. Gdy Wojtek Mazolewski grał na ukulele, słup białego światła spowijał jego sylwetkę. Pod koniec jednego z utworów Wojtek zainscenizował rozwalanie tego instrumentu. W innym fragmencie koncertu wszedł on ochroniarzowi „na barana” i takim sposobem poruszał się w lewo i w prawo w fosie. Podobnego typu numery można było obserwować na koncertach Lao Che. Zresztą im bliżej końca występu, tym więcej było popisów aktorskich w wykonaniu niektórych muzyków. Generalnie Jazzombie ze swoją muzyką to dość ciekawa inicjatywa. Ciekawe, jakie niespodzianki przyniosą kolejne koncerty tego zespołu w przyszłości?