Sobotni wieczór w krakowskim Zaścianku upłynął pod znakiem ciężkich brzmień. Ledwie opadły emocje po równie ciężkim koncercie w klubie Kwadrat (KAT & Roman Kostrzewski), to dzień później mieliśmy równie ciekawy koncert, choć z udziałem mniej znanych zespołów.
Na początek na scenie pojawił się Mayhayron. Dość szybko ich twórczość rozruszała stojących pod barierkami fanów. Niektórzy momentami pogowali. Chociaż koncert tej kapeli zaczął się punktualnie, to jednak nieco się przeciągnął. Słabo znam repertuar tego zespołu, ale przyznam, iż świetny utwór wybrali na zakończenie – znany już klasyk „Victory” z filmu „The Pirates” („Piraci”). Utwór ten wywołał największy entuzjazm wśród zgromadzonej publiczności.
Potem nastąpiła krótka przerwa techniczna i na scenie zainstalował się Monasterium. Jako ciekawostkę dodam, iż instrumentaliści tej kapeli grają równolegle w progresywnym Sadman Institute. Z niewielkim opóźnieniem otrzymaliśmy złożony z ośmiu kompozycji set w stylu doom metal. Było mroczno przez większość koncertu, ale przyjemnie się tego słuchało. Pozostaje tylko czekać na płytę, która ma się ukazać niebawem, a na jesień zapowiadane są kolejne koncerty zespołu.
Jednak prawdziwe szaleństwo miało dopiero nastąpić. 20 minut po 22-giej na scenie pojawił się ostatni z zespołów – Młot Na Czarownice. Przyznam, iż nie znałem wcześniej ich twórczości. Już na wstępie ogromne wrażenie robiła owłosiona czaszka przyczepiona do ramy zestawu perkusyjnego. Po krótkim wstępie zagranym przy bardzo słabym niebieskim oświetleniu wybrzmiał na początek utwór… „Młot na czarownice”. Na scenie miało miejsce prawdziwe szaleństwo gitarowe, a po chwili równie entuzjastyczne reakcje publiczności. Ciekawe wrażenie robiła też maska, którą założył wokalista. Prócz własnych kompozycji w repertuarze zespołu nie zabrakło miejsca na covery. Jako pierwszy z coverów został zagrany „Marsz wilków” zespołu TSA, a na zakończenie został wykonany „Highway To Hell” AC/DC.
Jedyne czego można żałować, to nagłośnienia. Klub Zaścianek ma niestety ten mankament, że brzmienie w tym klubie jest jakie jest, co czasem psuje odbiór muzyki na żywo. Po tym koncercie liczę na to, iż zespół Młot Na Czarownicę jeszcze niejednokrotnie odwiedzi nasze miasto. Zwłaszcza, że tym razem publiczność naprawdę dopisała i w klubie było dość tłoczno. Widać, iż ciężkie brzmienia jednak są popularne w naszym mieście. Bardziej tłoczno w Zaścianku było tylko na Riverside w 2004 roku. Szkoda tylko, że na ProGGnozach nie ma aż tylu ludzi.