Symfoniczne koncerty zespołu Coma z orkiestrą Gdańskich Symfoników pod dyrekcją Marcina Szczypiorskiego mają już sześcioletnią historię. Ale wszystko się kiedyś musi kończyć, więc występ w amfiteatrze warszawskiego parku im. Generała Józefa Sowińskiego był oficjalnie ostatnim koncertem zespołu Coma z orkiestrą. Dlatego też zgromadził on całkiem sporą widownię, w tym spoza Warszawy, o czym za chwilę.
Kilka minut po 20-tej na scenie ustawiła się orkiestra symfoniczna. W międzyczasie Tomasz „Goomi” Gomułka zapowiedział koncert podając informację dla fotografów oraz dla widzów (w tym o zakazie wchodzenia na scenę), a po chwili na scenie pojawili się muzycy zespołu Coma. Po krótkim wstępie tradycyjnie już jako pierwszy utwór wybrzmiał „Wola istnienia”. Potem podobnie jak na płycie symfonicznej - „Ostrość na nieskończoność”. Tak jak wcześniejsze koncerty, ten został podzielony na dwie części. Bliżej końca pierwszej części doszło do drobnego incydentu – odtworzono kilka sekund wstępu do „Popołudnia bezkarnie cytrynowe”, lecz zaraz potem Piotr Rogucki zapowiedział utwór „Spadam”. A dopiero po tym utworze zespół zagrał „Popołudnia…”. Po tej kompozycji nastąpiła 15-minutowa przerwa.
Podobnie jak rok wcześniej w krakowskim ICE drugą część koncertu rozpoczął utwór „Ekhart”. Po utworach „Świadkowie schyłku czasu królestwa wiecznych chłopców” i „Angela” przyszła pora na krótki czteroutworowy set akustyczny, czyli „Power Off”. Takie akustyczne koncerty z częścią orkiestry były przed laty wykonywane podczas trasy „Power Off Coma”. Być może jeszcze kiedyś doczekamy się pełnego takiego koncertu, kto wie? Na tą część złożyły się: „Tonacja”, „Turn Back The River”, „08 Wojna” i „Święta”. Potem nastąpiła zamiana gitar na elektryczne i wtedy Piotr Rogucki pytał publiczność kto skąd przyjechał, a na koniec padło pytanie, kto miał najdalej? Dla przyjezdnych specjalnie został zagrany kolejny utwór (bez perkusji) – „Daleka droga do domu”. Przyznam szczerze, że jakoś średnio lubię koncertowe wykonanie tej kompozycji. Główną część koncertu zakończył „Los cebula i krokodyle łzy” z ciekawym dość długim symfonicznym wstępem. Potem już tylko zbiorowy ukłon i bisy.
Pierwszy bis złożony był aż z trzech utworów. Na początek wyczekiwana przez fanki stojące na obrzeżach amfiteatru wybrzmiała „Transfuzja”, a po niej „Fuck The Police” i „100000 jednakowych miast”. Jako drugi bis, już na zakończenie koncertu, zagrano „Jutro” i tym sposobem punktualnie o 23:00 zakończył się ostatni symfoniczny koncert Comy. Z racji, że ostatni PolskiBus odjeżdża z Warszawy o 23:45, musiałem bisów słuchać już poza amfiteatrem, częściowo czekając na tramwaj, gdzie i tak docierały dźwięki odbywającego się koncertu. W sumie był to bardzo udany koncert, ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Teraz zostaje czekać na kolejny album zespołu Coma i trasę promującą nowe wydawnictwo, co ma nastąpić jesienią 2016 roku.
Setlista:
· Część 1:
1. Intro 2. Wola istnienia 3. Ostrość na nieskończoność 4. Pierwsze wyjście z mroku 5. Rudy 6. Zamęt 7. Trujące rośliny 8. System 9. Spadam 10. Popołudnia bezkarnie cytrynowe
· Część 2:
11. Ekhart 12. Świadkowie schyłku czasu królestwa wiecznych chłopców 13. Angela · Power Off 14. Tonacja (sygnał z piekła) 15. Turn Back the River 16. Zero osiem wojna 17. Święta 18. Daleka droga do domu 19. Los cebula i krokodyle łzy
· Pierwszy bis:
20. Transfuzja 21. Fuck the Police 22. Sto tysięcy jednakowych miast
· Drugi bis:
23. Jutro