Trzeciego i zarazem ostatniego dnia festiwalu w Toruniu wystąpiły cztery zespoły. Początek koncertu, podobnie jak poprzedniego dnia, zaplanowano na godzinę 15:00, lecz jak to bywa, nie obyło się bez drobnego poślizgu czasowego.
Najpierw na scenie zainstalował się zespół Keep Rockin’ z pobliskiego Włocławka. Na program ich koncertu złożył się zarówno anglojęzyczny materiał z debiutanckiego krążka, jak też premierowe utwory oraz kompozycje, na które zabrakło miejsca na debiutanckim krążku. Z racji tego, że zarówno premierowy materiał, jak i utwory spoza debiutanckiego krążka są śpiewane w języku polskim, to spodziewamy się, że druga płyta Keep Rockin’ będzie zawierać wokale polskojęzyczne. Zostaje tylko czekać na kolejne wydawnictwo tego zespołu.
Potem na scenie zainstalował się zespół Brain Connect. Tym razem otrzymaliśmy około godzinę instrumentalnego, dobrego, aczkolwiek mocno zakręconego grania. Na program koncertu złożyły się przede wszystkim kompozycje z debiutanckiego krążka kapeli. Setlista niewiele odbiegała od tej sprzed roku, gdy Brain Connect koncertował w krakowskim klubie Zaścianek (w ramach cyklu ProGGnozy).
A potem było coraz lepiej i coraz ciekawiej. Love De Vice okazał się być nie lada niespodzianką dla zgromadzonej publiczności. Zespół ma już na swym koncie kilka wydawnictw, w tym ostatnie - „Pills”. Duże wrażenie zrobił na mnie basista dość żywiołowo poruszający się po scenie. Obok wejścia na scenę czaiła się dyskretnie siostra wokalisty Pawła Graneckiego, Kasia. I wreszcie wyszła na scenę, by po dłuższym czasie grania w pięcioosobowym składzie dołączyć do zespołu, aby zaśpiewać w kilku kolejnych utworach pochodzących przede wszystkim z wydanego tydzień wcześniej albumu „Pills”. I tu można było podziwiać jej niemałe sceniczne umiejętności. W zagranym na zakończenie „Pictures From The Past” gitarzysta podszedł na skraj sceny, blisko publiczności, by zagrać porywającą solówkę. Zakończenie głównej części koncertu totalnie mnie powaliło. To naprawdę świetnie prezentujący się na żywo zespół. I to nie tylko moja opinia, gdyż publiczność gremialnie i głośnio domagała się bisów. I bisy były. Słuchając studyjnych wersji utworów z płyty „Pills” można wychwycić smaczki w postaci instrumentów smyczkowych, tu na żywo wszelakie symfoniczne brzmienia zostały zastąpione partiami klawiszy.
Na zakończenie niedzielnego koncertu wystąpił pochodzący z Leszna zespół Retrospective. Jego koncert składał się z dwóch części. Pierwszą wypełnił repertuar z dwóch płyt oraz EP-ki wydanej jeszcze przed debiutanckim albumem (dostępnej do ściągnięcia ze strony zespołu, a także możliwej do wylosowania w loterii). W jednej z kompozycji Beata Łagoda wyszła z mikrofonem w ręku zza klawiszy na sam środek sceny, dzięki czemu można ją było zobaczyć niezasłoniętą zestawem klawiatur. Jakub Roszak i Alan Szczepanik cały czas szaleli na scenie. Pierwszą część koncertu wypełniło w sumie 11 utworów. Potem nastąpiła krótka przerwa, podczas której z tyłu sceny był wyświetlany w lustrzanym odbiciu zegar. Po chwili muzycy z Retrospective weszli na scenę, by zagrać drugą część koncertu. Znalazły się w niej premierowe kompozycje przygotowywane na trzeci album grupy. O ile pierwsza kompozycja bardzo mocno przypominała dotychczasowe dokonania zespołu, o tyle w kolejnych dało się zauważyć parę nowinek brzmieniowych. Zagrali w sumie (łącznie z bisami) 7 z 9 utworów z nadchodzącej płyty. Zostaje poczekać do jesieni na kolejny album zespołu.
Na zakończenie organizatorzy podziękowali wszystkim przybyłym za udział w festiwalu i tym samym zakończył się dziesiąty, jubileuszowy festiwal Rocka Progresywnego im. Tomasza Beksińskiego. Pozostaje czekać na kolejną jego edycję za rok. Ciekawe czy w Gniewkowie czy ponownie w Toruniu?...