Koncert ten był pierwotnie zapowiadany jako zestaw: Dezerter, Siksa i Hańba. Z czasem pojawiły się informacje o supportach – jak się okazało - jednoosobowych.
Pierwszym z nich był Janusz Reichel. Jego dość krótki występ skojarzył mi się od razu z występem T.V. Smiths. Charakterystycznym elementem koncertu były dość kontrowersyjne teksty. Publiczność dopiero się schodziła, więc nie było jeszcze za dużo ludzi na sali. Po około 30 minutach występu Janusz Reichel spakował swą gitarę i opuścił scenę.
Chwilę potem na scenie pojawił się drugi jednoosobowy support – niejaki Marszałek Pizdutski. W przeciwieństwie do Reichela tym razem mieliśmy do czynienia z jednoosobową sekcją rytmiczną. Dwie stopy perkusyjne: po lewej centrala, po prawej zamocowany werbel, obok hihat, zaś sam artysta poza graniem na obydwu stopach obie ręce miał zajęte grą na basie, zaś od czasu do czasu uderzał w hihat główką od gryfu. Podobnie jak przy poprzednim supporcie otrzymaliśmy dawkę kontrowersyjnych tekstów. Występ trwał tym razem nieznacznie dłużej.
Potem krótka chwila przerwy i rozpoczął się występ Siksy. Jest to dość ciekawe zjawisko, gdyż nie był to zwykły koncert, a performance połączony z melorecytacją dość kontrowersyjnych (znowu!) tekstów przy podkładzie z basu. Po krótkim instrumentalnym intro główna bohaterka Alex (znana jako Nie-aktorka) swym słodkim głosem powitała fanów wszystkich występujących kapel (wymieniając ich nazwy), po czym weszła na scenę. Jednak nie zagrzała tam długo miejsca, gdyż ani się obejrzeliśmy, jak ze sceny weszła do fosy odstawiając swój prowokacyjny show. Po chwili przez barierki przeszła do publiczności i tam kontynuowała swój występ. Znalazł się też nawiedzony fan, który próbował interakcji z artystką, ale skończyło się na tym, że został oblany wodą z butelki, po czym uciekł w tłum. Cały występ wypełniły melorecytowane dość dziwne historie. Interakcja artystki z publicznością, a także ochroną wypadła dość ciekawie. Ten trwający około 40 minut występ zakończył utwór pełniący funkcję bisu, po czym dwójka artystów opuściła scenę, a techniczni przygotowali ją na występ Hańby.
Grupa Hańba dla odmiany zaskoczyła podróżą w czasy międzywojenne. Można ich określić mianem grupy rekonstrukcyjnej. Instrumentarium raczej mało współczesne – banjo, akordeon, duży bęben z perkusjonaliami oraz tuba wystarczyły do nieco punkowo-klezmerskiej uczty muzycznej. Przez trzy kwadranse mieliśmy przednią zabawę. W pewnym momencie została użyta także ręczna syrena alarmowa (w utworze „Niemcy się zbroją”).
Potem nastąpiła kolejna przerwa techniczna i po krótkim intro – czołówce z Dziennika Telewizyjnego oraz współczesnych „Wiadomości” - na scenie pojawił się zespół Dezerter. Poprzednio widziałem ich jak supportowali The Exploited w tym samym miejscu. Na pierwszy ogień poszedł utwór „Nowe wiadomości”. Potem otrzymaliśmy obszerny przekrój przez cały okres twórczości zespołu. „Tchórze”, „Kolaboracja”, „XXI Wiek”, „Apokalipsa wg św. Mnie”, „Ratuj swoją duszę” – to tylko niektóre z zagranych utworów. A na bis wykonali jeszcze „Spytaj milicjanta” i „Dla zysku” (choć na setliście było wymienione więcej pozycji). Jako ciekawostkę dodam, że niemal identyczny zestaw utworów (wzbogacony o „Paradoks” i z innymi bisami; kolejność pozostałych utworów taka sama) został zagrany miesiąc wcześniej w Zielonej Górze. I tak właśnie zakończył się jeden z ostatnich koncertów tegorocznej trasy Dezertera.