Trzynasta edycja tego festiwalu jest już czwartą organizowaną w Toruniu i po raz trzeci w Muzeum Etnograficznym. Tym razem udział w festiwalu brało dziesięć zespołów i w przeciwieństwie do zeszłych lat nie było żadnych zmian line-upu w ostatnich chwilach. Podczas tej edycji wystąpiły wyłącznie polskie zespoły (nie było żadnych zagranicznych gwiazd, jak to miało miejsce chociażby podczas 10. lub 12. edycji). Niemal po każdym z występów zamiast bisów mieliśmy wspólną fotę zespołu z publicznością.
Jako pierwszy na scenie zaprezentował się rzeszowski Tension Zero. To była bardzo ciekawa propozycja na rozpoczęcie festiwalu. Do tego żywiołowa osobowość wokalistki (Dominika Kobiałka). Pod koniec koncertu Dominika weszła na scenę boso.
Drugim zespołem był Less Is Lessie. Ci jakoś spokojniej grali, a klawiszowiec/wokalista trochę kojarzył mi się ze śp. Czesławem Niemenem z dawnych lat. Niestety bardzo szybko dała znać o sobie pogoda i zaczęło padać, raz mocniej raz słabiej. Wcześniej lekko pokapywało, albo zanosiło się na deszcz, a tu już od tego momentu niemal do końca dnia padało.
Potem na scenie pojawił się pochodzący z Łodzi Smash The Crash. Zespół grał trochę w duchu fusion, trochę w stylu jazzowym. Pod koniec na scenie pojawił się zaprzyjaźniony z zespołem muzyk grający na saksofonie tenorowym.
Najciekawsze zespoły zostały na koniec dnia. Najpierw pojawił się Amarok ze swymi magicznymi dźwiękami. Ten istniejący od 18 lat zespół wydał niedawno najnowszy album „The Storm”. Mimo iż muzyka tego projektu nie za bardzo pasuje do grania na festiwalach, spora rzesza fanów tego zespołu podeszła pod scenę. Zespół tym sposobem zebrał owację na stojąco.
Ostatnim zespołem, jaki wystąpił pierwszego dnia był warszawski Tides From Nebula. Z racji, że zespół niedawno skurczył się do tria, zagrał koncert pierwszy raz w trzyosobowym składzie. Prócz starszych kompozycji zagrali kilka numerów z nowej nadchodzącej płyty. Podczas granego na bis „Tragedy of Joseph Merrick” nastąpiła mała zamiana ról. Zwykle w tym utworze Maciej Karbowski zapuszczał się z gitarą w publiczność. Tym razem publiczność w większej grupce wkroczyła na scenę otaczając tym samym muzyków. Jedna z dziewczyn szalejących na scenie przejęła na moment bas w samej końcówce utworu. I tym sposobem zakończył się pierwszy dzień festiwalu.
Poza deszczem, jedynym mankamentem był pewien pijany jegomość, który przez pół koncertu przeszkadzał części widowni w odbiorze muzyki (a po występie pierwszego lub drugiego zespołu niespodziewanie wtargnął na scenę, lecz szybko został z niej zdjęty przez ochronę).