Na koniec pierwszego w tym roku wydłużonego weekendu, po trzech wieczorach z kolędami, firma Galicja Productions zaoferowała krakowskim widzom koncert Krystyny Giżowskiej w Teatrze Variete (dawne kino Związkowiec). Artystka ta była bardzo znana w latach 80., jej przeboje z tamtego okresu były bardzo często prezentowane w radiu, a także telewizji (głównie w koncercie życzeń w niedzielnym paśmie programowym).
Punktualnie o 19-tej konferansjer zaczął zapowiadać koncert. Niestety okropnie przy tym przynudzał opowiadając dowcipy (w tym oklepane), po czym najpierw zapowiedział dwóch muzyków towarzyszących artystce, a na koniec samą artystkę. Swój koncert Krystyna Giżowska rozpoczęła od swej najstarszej znanej kompozycji pt. „Złote obrączki”. Potem po krótkim dialogu z publicznością piosenkarka wykonała wiązankę kilku najbardziej znanych przebojów.
Przypomniały mi się czasy, gdy wszystkie te utwory słyszałem w radiu bądź telewizji. Wtedy jakoś nie przepadałem za nimi (może dlatego, że w tamtym czasie bardziej podobała mi się ówczesna polska scena muzyki pop i rock). W programie koncertu znalazło się także miejsce na nowe kompozycje przygotowywane z myślą o nowej płycie (kiedy się ukaże? – czas pokaże).
Przyznam szczerze, że takie koncertowe wykonanie bardziej i mniej znanych utworów Krystyny Giżowskiej zabrzmiało dosyć dziwnie. Dwóch towarzyszących muzyków, zaprogramowane brzmienia perkusyjne... Instrumentalnie całość była taka jakaś sztuczna. Ale dzięki niepowtarzalnemu głosowi gwiazdy wieczoru klimat utworów pozostał niemalże taki sam, jak przed laty. Bardzo duża frekwencja na tym koncercie dowodzi, że jednak twórczość tej jakby nie było nieco zapomnianej piosenkarki nadal ma swoich fanów. Choć na widowni przeważała publiczność złożona ze starszych osób, zapewne takich, którzy pamiętają jeszcze początki kariery artystki.