I Cracow Progress Fest - Kraków, 24.04.08

Wojtek "Foreth" Bieroński

ImageChyba wszyscy marzymy, by w Polsce organizowane były wielkie progfesty, na miarę tych, które co roku odbywają się choćby za oceanem (by wspomnieć NEARFest, czy RoSFest). Jednakże na razie rodzimymi odpowiednikami tych imprez są festy znacznie mniejszego formatu. Dobre i to. Tego typu koncerty zwykły odbywać się już w kilku miastach polskich, do niedawna jednak nie było wśród tychże miast Krakowa, ważnego ośrodka rocka progresywnego w Polsce. To już jednak przeszłość, 24 kwietnia sympatycy art rocka z grodu Kraka mogli uczestniczyć w I Cracow Progress Fest, organizowanym przez agencję Great Rock.

Gwiazdą wieczoru w klubie Loch Ness była grupa RPWL. Zanim jednak promujący nową płytę The RPWL Experience Niemcy pojawili się na scenie, wysłuchaliśmy trzech rodzimych zespołów. Wieczór otworzyła grupa A.U.Y. Jeżeli możemy mówić o nowym podgatunku rocka progresywnego, który inspiruje się Toolem, stawia na surowe brzmienie i „gniewny” wokal, to A.U.Y. jest zespołem z tego właśnie zakątka progrockowej sceny. Nieco bardziej klasycznie zrobiło się po wyjściu na scenę zespołu Pikantik, zwłaszcza, że muzycy pozwolili sobie na covery legendarnych kompozycji (Epitaph, While My Guitar Gently Weeps), co rozentuzjazmowało publiczność. 

Hipgnosis z kolei zaprezentował złożony z płynnych przejść między utworami secik, utwierdzając mnie w przekonaniu, że wśród zespołów mi znanych, jest to  - obok CashMERE - najoryginalniejsza grupa progrockowa w Polsce. Chciałbym ich jedynie w końcu usłyszeć w sali, która ma warunki na dobre brzmienie. Zaścianek i Loch Ness, czyli dwa miejsca, w których ostatnimi czasy grało Hipgnosis słyną niestety z czegoś dokładnie odwrotnego. No i w Loch Nessie słabo był słyszalny głos Ani Batko, a to w końcu – moim zdaniem – najważniejszy z kilku powodów, dla którego warto wsłuchać się w muzykę Hipgnosis.

Muszę jednak przyznać, że gwiazda wieczoru, czyli RPWL, zabrzmiało naprawdę nieźle. Niemieckie zespoły słyną z doskonałej jakości technicznej swoich płyt, nic więc dziwnego, że i na koncert przywieźli podobno jakieś cuda-wianki do uzyskania przestrzennego dźwięku. No i sprawdziło się. Zespół zabrzmiał dobrze i... dał jeszcze lepszy koncert. Jeśli ktoś się obawiał sytuacji, która wydarzyła się niedawno w Warszawie przy okazji występu Galahad, że główna gwiazda wieczoru występująca po kilku już zespołach nie zagra choć w miarę długiego setu, tym razem spotkał się z miłym rozczarowaniem. RPWL dało bowiem pełnowymiarowy koncert, którego pierwsza część stała pod znakiem kompozycji z The RPWL Experience. Różne opinie krążą o tej płycie. Osobiście muszę przyznać, że gdy zaczęli grać kawałki z poprzednich płyt, od razu zrobiło się jakoś tak bardziej wyraziście. Inna sprawa, że na nowym albumie wyrazisty kawałek jest przynajmniej jeden (Turn Back The Clock), ale w Krakowie go nie zagrali. Mimo wszystko bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie ten występ, zwłaszcza, że muzycy okazali się przesympatycznymi ludźmi. Zero gwiazdorzenia, zero scenicznej bufonady, długie i liczne bisy – ot, klasa.

Szkoda jedynie, że tego sympatycznego wieczora do klubu Loch Ness zajrzało tak niewiele osób (na oko ze 100-150). Frekwencja więc nie powaliła. Niemniej jednak tak to jest na początku. Wierzę bowiem, że to dopiero początek serii krakowskich progfestów, które z czasem zyskają sobie liczną rzeszę fanów. Warto byłoby kontynuować tę inicjatywę.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!