Koncert The Black Noodle Project w „Andaluzji” miał być szczególny nie tylko dlatego, że Francuzi odwiedzali nasz kraj po raz pierwszy. Cykl występów organizowanych przez agencję Oskar, obejmujący właśnie Piekary Śląskie, a w dwóch następnych dniach Konin i Ostrów Wielkopolski miał być również pierwszą wizytą The Black Noodle Project za granicą w ogóle! O żadnej tremie nie mogło być jednak mowy – a jeśli nawet, to muzycy nie dali tego po sobie poznać, grając utwory ze swoich trzech płyt studyjnych na bardzo dużym luzie.
Najpierw o 19 na scenie pojawił się zespół Osada Vida, dobrze znany rodzimej publiczności. Zaprezentowali między innymi materiał z płyty „The Body Parts Party” (m.in. „Heart”, „Liver”, „Tongue”) i kilka instrumentalnych kawałków. Jak sami mówią, żałują, że dosyć rzadko występują na żywo, ale wraz z premierą nowej płyty, zapowiedzianej na jesień, mają nadzieję to zmienić. Wiadomo natomiast, że prawdopodobnie za mniej więcej pół roku wystąpią w „Andaluzji”, ale tym razem już jako gwiazda wieczoru, a nie support.
Po zakończeniu występu Osady Vidy, The Black Noodle Project nie kazał na siebie długo czekać i wkrótce na scenie pojawiło się czterech Francuzów. Podczas kiedy muzycy dostrajali jeszcze swoje gitary, salę wypełniła spokojna muzyka, zachęcająca nawet do relaksu i przygotowująca, jak by się mogło wydawać, do kontemplacji utworu, jaki miał się zaraz rozpocząć. Ci, którzy spodziewali się płynnego przejścia z medytacyjnej muzyki do właściwej części koncertu przeżyli niemały szok, bo The Black Noodle Project rozpoczęli od naprawdę mocnego uderzenia - zagrali połączone ze sobą dwa utwory z najnowszej płyty: ciężkie „Awareness” i „Resistance” (na koncercie wypadły jeszcze mocniej i ciężej niż na „Eleonore”).
Zaraz po tych ekwilibrystycznych popisach, panowie Jérémie Grima (gitara, wokal), Anthony Leteve (bass), Sébastien Bourdeix (gitara) i Fabrice Berger (perkusja), zaprezentowali materiał z poprzednich płyt: zabrzmiało „Garden Of Delights” z „Play Again” oraz dwa utwory z debiutanckiego krążka zespołu: „Lost” i otwierający płytę „Time Has Passed”. Oba o przepięknej linii wokalnej, pozostawiły jednak pewien niedosyt ze względu na brak klawiszy, z których zespół począwszy od albumu „Eleonore” zupełnie zrezygnował. O ile kompozycje z tej płyty, jak np. „Escape”, „Hope” czy rozpoczynające koncert „Awareness” i „Resistance” stanowią wizytówkę zmian, jakie zaszły w brzmieniu zespołu i właściwie nie dziwią, bo do takich aranżacji zdążyliśmy się przyzwyczaić po wielokrotnym odsłuchaniu płyty „Eleonore”, to jednak przy starszych kompozycjach ta zmiana jest znacznie bardziej wyraźna. Inne nie znaczy jednak gorsze, czego dowodem było między innymi wykonanie kolejnego utworu, czyli floydowskiego w klimacie „From Pink To Blue”, który wypadł naprawdę niesamowicie. Gdy The Black Noodle Project grali „1(3bute)2” pod sceną zgromadziła się już całkiem spora grupka fanów, która nie wróciła na miejsca aż do ostatniego bisu, a za to powoli się powiększała w miarę jak koncert się rozwijał.
Chwilę potem usłyszeliśmy kolejną, ostatnią jak się później okazało, kompozycję z „Eleonore”: robiący spore wrażenie „Sorrow”. Nie przesadzę chyba, jeśli napiszę, że obok „From Pink To Blue” i końcowej części koncertu, był to najmocniejszy punkt wieczoru. Po tym nagrodzonym szczególnie głośną owacją kawałku, lider grupy, Jeremie, zapowiedział, że zaraz zagrają „She Prefers Her Dreams”, który zwykle zamyka koncerty zespołu, ale że dosyć niekonwencjonalnie nie zejdą po nim ze sceny, by zaraz wrócić po wywołaniu przez publiczność, lecz od razu przejdą do bisów. Wykonanie „She Prefers Her Dreams”, jak na płycie, aż prosiło się, by „jeszcze raz nacisnąć PLAY”.
Występ The Black Noodle Project zamknęły połączone ze sobą „Somewhere Between Here And There” oraz „Where Everything Is Dark”. Zamknęły? Niezupełnie, bo mimo że zgodnie z zapowiedzią zespołu to właśnie były bisy, to publiczność nie pozwoliła muzykom z The Black Noodle Project zwyczajnie zejść do szatni – wywołani brawami zagrali na “prawdziwy” bis jeszcze odmienny w klimacie od reszty materiału cover piosenki zespołu z repertuaru Kiss „I Was Made To Loving You” oraz autorski “Drops In The Ocean” z pierwszej płyty, wieńczący występ.
Koncert był naprawdę dobry, zadowolił na pewno zarówno fanów „nowego” The Black Noodle Project, który stawia obecnie raczej na cięższe i surowsze brzmienia, jak i miłośników starszych, bardziej melodyjnych linii muzycznych z dwóch pierwszych płyt. Oczywiście można było usłyszeć rozczarowane głosy związane ze zmianami w aranżacji starych utworów, jednak wydaje się być to po prostu kolejnym krokiem na muzycznej drodze zespołu, na której – po czwartkowym koncercie nie ma co do tego wątpliwości – czeka na nich jeszcze wiele sukcesów.