Magiczny wieczór z magicznym zespołem. „Stodoła” pękała w szwach. Jako że był to jedyny koncert Szwedów w naszym kraju do stolicy zawitali fani z całej Polski, którzy często pokonywali długie kilometry, aby móc spotkać swych ulubieńców. Warto było. Opeth udowodnił, że nie tylko wydaje rewelacyjne albumy, ale i oczarowuje występami na żywo. Wstęp w postaci „Heir Apparent” ustawił poprzeczkę niezwykle wysoko. Na początku były problemy z nagłośnieniem, z czasem jednak uległo to poprawie i wszystkie instrumenty brzmiały tak jak brzmieć powinny. Szwedzi promowali swój najnowszy krążek „Watershed”, z którego usłyszeliśmy kilka tematów (w tym piękny „Hessian Peel”). Warto przy tym zauważyć, że set koncertowy był przekrojowy i można było także wysłuchać reprezentantów starszych płyt grupy (np. „The Night and the Silent Water”, „Godhead's Lament” czy „Ghost of Perdition”). Muzycy byli w świetnej formie, brawurowo wykonując wszelkie „łamańce” rytmiczne i skomplikowane partie. Mikael Akerfeldt tradycyjnie zachwycał płynnymi przejściami między czystym śpiewem a death metalowym growlem. Gdy już się wydawało, że lepiej być nie może, na bis otrzymaliśmy absolutnie powalający „Deliverance”, który wywołał euforię wśród odbiorców.
Publiczności należy się zresztą osobny akapit, gdyż to również dzięki niej ten koncert był tak bardzo udany. Formacja została przyjęta niezwykle gorąco, fani krzyczeli, wiwatowali, śpiewali razem z wokalistą, a w pewnym momencie zabrzmiało gromkie „Sto lat” dla zespołu. Dzięki temu Mikael mógł nawiązać bliski kontakt ze słuchaczami, co chwilę opowiadając dowcipne historie, które były rozluźniającymi przerywnikami między kolejnymi utworami. Brawa dla publiczności zgromadzonej tego wieczoru w „Stodole”. Czy ktoś na świecie może poszczycić się taką widownią?
Rewelacyjne kompozycje wykonane z perfekcyjną dokładnością, potężne brzmienie, magiczny klimat, świetny kontakt z publicznością. Taki jest Opeth na żywo. I taki też był 21 marca w warszawskiej „Stodole”. Oby częściej gościli w naszym kraju zachwycając nas swoją muzyką.