Watch, The - O.K. "Andaluzja", Piekary Śląskie, 18.02.2010

Katarzyna i Artur Chachlowscy

ImagePo rocznej przerwie zespół The Watch po raz trzeci przyjechał  swoim starym vanem do Polski i w swojej trasie po naszym kraju piątka Włochów znowu zawitała do Piekar Śląskich. Zanim o samym koncercie, musimy wspomnieć o prawdziwej metamorfozie, jaką przeszedł Ośrodek Kultury „Andaluzja” – stały i sprawdzony obiekt na progresywnej mapie Polski. Od czasu wrześniowego koncertu RPWL, kiedy byliśmy  tam po raz ostatni, wiele się zmieniło. Wyremontowany hol główny nadaje miejscu bardziej nowoczesny wygląd, a sala, w której odbywają się koncerty zmieniła się wręcz nie do poznania: pomieszczenie odmalowano, zamontowano poprawiające akustykę ekofony oraz system świateł scenicznych (który, jak mówi dyrektor Ośrodka, Piotr Zalewski, ma być wkrótce  jeszcze bardziej rozbudowany), powiększono scenę oraz wysunięto ją nieco do przodu, a także, co chyba jest najbardziej rzucającą się w oczy zmianą, zmieniono układ miejsc na widowni. Nie siedzi się już tradycyjnie w rzędach, lecz przy stolikach, tak więc koncerty odbywają się w bardziej klubowej atmosferze. Do takiej to „nowej” Andaluzji przyjechali w czwartek włoscy  prog rockowcy z koncertem pod hasłem „The Watch Plays Foxtrot”.

I rzeczywiście, w czasie całego dwugodzinnego występu Włosi zaprezentowali wszystkie utwory z tej płyty (chociaż nie w takim porządku w jakim faktycznie znajdują się one na albumie Genesis).Wszystkie, bez wyjątku, zabrzmiały fenomenalnie. Ale chyba najcieplej zrobiło się wszystkim na sercu w trakcie „Supper’s Ready”. Muzycy nie ograniczyli się jednak tylko do tego – usłyszeliśmy również inne utwory z gabrielowskiego okresu Genesis: „White Mountain”, „In The Cage”, „Anyway/Frustration”  i połączone z nim „Here Comes The Supernatural Anaesthetist”, „Manipulation”, niezwykle przekonywująco wykonany „The Musical Box” oraz zagrany na bis „The Knife”. I trudno było się nie zachwycić występem The Watch – znakomicie odtwarzają oni brzmienie Genesis. Porównując nagrania wczesnego Genesis z koncertem Włochów, można by powiedzieć, że poniekąd oddają atmosferę tamtych występów. Bo chociaż wokalista Simone Rossetti nie zakłada kwiatowych masek, to jednak charyzmy na scenie odmówić mu nie można. Czas pomiędzy utworami wypełniał on anegdotkami, wplatając w nie polskie zwroty, co naturalnie jeszcze bardziej ocieplało i tak gorącą już atmosferę na sali. Pod koniec koncertu pod sceną zgromadziła się pokaźna grupa kołyszących się w rytm muzyki ludzi, a z widowni słychać było prośby o zagranie konkretnych utworów. Entuzjazm widzów był jak najbardziej uzasadniony, bo zespół The Watch naprawdę był tego wieczoru  w znakomitej formie i po raz kolejny pokazał, że jeśli chodzi o progresywne granie w stylu Genesis, jest on nie do pokonania.

Jeśli do czegoś można mieć zastrzeżenia, to do zawężenia repertuaru na koncercie właściwie wyłącznie do utworów Genesis (jakiś powód do narzekania zawsze się znajdzieJ). The Watch zagrali  tego wieczoru zaledwie dwie kompozycje z własnego oryginalnego repertuaru, a przy potencjale, jakie mają ich piosenki naszym zdaniem spokojnie mogli pokusić się o więcej. Wprawdzie, jak sami powiedzieli, nie mieli jeszcze czasu, żeby przećwiczyć utwory z nowej, skądinąd bardzo dobrej płyty „Planet Earth?”, ale poprzednie albumy zawierają przecież multum świetnych melodii. Zespół chyba jednak nie chciał się powtarzać, bo wykonał utwory, których wcześniej nie mieliśmy okazji usłyszeć w Polsce: na przykład nagranie „Soaring On” z albumu „Primitive”, które usłyszeliśmy w trakcie pierwszego bisu, zyskało zupełnie nowy wymiar w innej – akustycznej, a nie orkiestrowej - aranżacji niż na płycie. I w trakcie wykonywania go przez The Watch zrobiło się nam wyjątkowo miło. Bo przecież to nie tylko, obiektywnie rzecz biorąc,  jedna z najpiękniejszych pieśni w wykonaniu tego zespołu, ale i nasze ulubione nagranie, na wykonanie którego w wersji live liczyliśmy już od pierwszego koncertu The Watch w Polsce (Jastrzębie Zdrój, 2008 rok). I doczekaliśmy się wreszcie. Do trzech razy sztuka. Warto było czekać. Mało tego, obydwoje z niecierpliwością czekamy już teraz na kolejną, czwartą  już wizytę tego wspaniałego zespołu w naszym kraju.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!