Z okazji ukazania się debiutanckiej płyty „Journey Through the Hidden Gardens” postanowiłem podpytać muzyków świetnie zapowiadającej się grupy Disperse o kilka spraw związanych z historią zespołu, jeszcze „cieplutką” płytą, która właśnie trafiła do sklepów, i plany na przyszłość.
MN: Zacznijmy od początku. Skąd zna się trio założycieli Disperse? Nie jesteście rówieśnikami, więc domyślam się, że nie byliście kolegami ze szkolnej ławy. Opowiedzcie mi proszę, w jakich okolicznościach i kiedy się poznaliście.
D: Jakub (Żytecki, gitarzysta) z Rafałem (Biernackim, klawiszowcem i wokalistą) poznali się cztery lata temu w szkole muzycznej, gdzie ten pierwszy edukował się na gitarze klasycznej, zaś drugi na.... klarnecie ;) Od tamtej pory zaczęli się wygłupiać w pierwszych ''zespolikach''. Po jakichś dwóch latach wspólnej znajomości, po próbie jednego z projektów, nawinął się pewien długowłosy osobnik z Biłgoraja, który ponoć podpatrzył nas na naszym koncercie w Przeworsku (chodzi o Marcina Kicyka, basistę, który studiował w Przeworsku). Po dłuższej rozmowie wyszło na to, że słuchamy podobnej muzyki i nadajemy na tych samych falach:) Długo nie trzeba było czekać na pierwsze próby i szkielety pierwszych utworów. Współpraca zaczęła się tak sympatycznie rozwijać, że przerodziła się w wielką przyjaźń i muzyczną podróż.
MN: Kto wymyślił nazwę zespołu? Słowo „Disperse” oznacza chyba „rozproszenie”… chcecie rozpraszać słuchacza, czy może rozpraszać (w sensie rozpędzać, rozganiać) muzyczne granice?
D: Wizję i koncept nazwy zaproponował Marcin, jak dobrze zauważyłeś odnosi się ona też do Twojej interpretacji. Muzyka progresywna jest bardzo szeroko pojętym kierunkiem, bardzo ciężko byłoby cały czas grać podobną muzykę i powielać swoje wcześniejsze dokonania. W nazwie szukaliśmy takiego odpowiednika, który pozwoliłby nam wyrazić siebie, tworzyć to, co płynie z serca w danym okresie czasu, dlatego praktycznie nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć jak nasza muzyka będzie ewoluować za ileś tam lat. Swoją drogą, zdajemy sobie sprawę, że będzie to w pewnym stopniu rozproszenie dla słuchacza. Jeżeli chodzi o muzyczne granice które wymieniłeś, to uważamy że nie ma takowych:) Nazwa Disperse odnosi się do czegoś jeszcze. Mianowicie chodzi o warstwę tekstową, która jest dla nas równie ważna jak warstwa muzyczna. Poprzez teksty staramy się zwrócić uwagę przede wszystkim na człowieka i niesamowitą energię, którą posiada, wykorzystywaną w większości do okrutnych rzeczy, dążenia do władzy i zaspokajania swojego ego, zamiast poznawania swego wewnętrznego centrum. Również istotnym aspektem są schorzenia społeczne, które dotyczą 99% ludzi żyjących na naszej planecie. Mamy tu na myśli m.in. religie, które swoją drogą wyrządziły już bardzo wiele zła.
To jest właśnie to drugie dno rozproszenia człowieka, które zawarte jest w nazwie. Oczywiście słowo Disperse ma wiele znaczeń, więc każdy może je interpretować na swój sposób, według własnej wizji i wewnętrznych odczuć.
MN: Biłgoraj i Przeworsk, te dwie miejscowości są wymieniane jako miejsca pochodzenia grupy. Którzy z Was reprezentują Biłgoraj, a którzy Przeworsk?
D: Jak już wcześniej wspomnieliśmy, Marcin pochodzi z Biłgoraja.
Jeśli zaś chodzi o Przeworsk... to właściwie nikt z nas tam nie mieszka.
Jakub, Rafał i Przemek pochodzą z małych, malowniczych wiosek, gdzie koguty z rana pieją, a mlekodajne i plackorobne zwierzaki pasą się na pastwiskach. Wszystkie trzy miejscowości znajdują się w okolicy Przeworska więc podpisujemy się pod nim, a nie pod Gorzycami, Pantalowicami, czy Wólką Małkową...;)
MN: Mieliście trochę rotacji na stołeczku perkusisty. Z czego to wynikało, co było powodem tych początkowych zmian? Teraz od dłuższego czasu bębni Przemyk Nycz (z tego co słyszę jest znakomity technicznie). Czy to już jest ten przysłowiowy „właściwy człowiek na właściwym miejscu”?
D: Tak, Przemek to zdecydowanie czwarte koło u wozu, bez którego ciężko byłoby wspólnie funkcjonować. Prawdę mówiąc z Przemkiem wyszła dość zabawna sytuacja, gdyż kiedyś wspólnie graliśmy w popowym projekcie. Pewnego dnia, gdy mieliśmy problem z wcześniejszym bębniarzem Konradem, Przemek w żartach powiedział, że mógłby z nami pograć. Jak widać, potraktowaliśmy to dosyć poważnie...;)
MN: Wasze umiejętności techniczne imponują. Jesteście samoukami, czy może uczycie (uczyliście) się w szkołach muzycznych?
D: Generalnie jesteśmy samoukami, uczyliśmy się jedynie w szkołach muzycznych gry na nieco innych instrumentach. Jakub doskonalił umiejętności na gitarze klasycznej, Rafał na wcześniej wspomnianym klarnecie, zaś Przemek na sztabach. Marcin jest już stricte samoukiem, swoją grę szlifował wyłącznie w domu.
MN: Jeśli mnie pamięć nie myli, zwróciliście uwagę naszego progresywnego światka majowym koncertem (2009 rok) w warszawskiej Progresji. Mógłbyś opisać jak to się stało, że trafiliście na tamten „Prog Day”, jak Wam się tam grało i w ogóle czy miło wspominacie tamten występ?
D: W tamtym czasie były już rozmowy co do wydania debiutu Disperse przez wytwórnię Piotrka Kozieradzkiego. Dwa miesiące przed koncertem zadzwonił do nas, byśmy na owej imprezie zagościli. Okazało się też, że w ten dzień były jego urodziny, wielki grill i bardzo przyjemna impreza, na której poznaliśmy przesympatyczną ekipę Progresji.
Sam koncert również wspominamy bardzo fajnie, jak zresztą wszystkie koncerty grane tam przez nas:) Progresja to przemiłe miejsce, gdzie wszyscy czujemy się bardzo swojsko!
MN: Trudno opisać zespól jeśli nie wie się, w jaki sposób dana grupa tworzy. Jak to jest w przypadku Disperse? Przynosicie pomysły na próby, gotowe numery, piszecie indywidualnie, czy skłaniacie się raczej w kierunku zespołowych jam sessions i „burzy mózgów”?
D: Głównie komponuje Jakub, przynosząc gotowe pomysły na próbę, gdzie wszyscy wspólnie nadajemy im ostateczną wizję i kształt. Oczywiście bez jam sessions i burzy mózgów nie może się obyć :) Wszelkiego typu pomysły są przez każdego z nas mile widziane.
MN: Chciałbym wiedzieć, jaki okres Waszej pracy twórczej pokazuje debiutancka płyta. Ile czasu zajęło Wam pisanie utworów, które trafiły na album?
D: Utwory na „Journey Through The Hidden Gardens” powstawały przez około rok. Tyle czasu potrzeba było, żeby nadać im ostateczny kształt. Chociaż do tego czasu dosyć je już przearanżowaliśmy, aby na żywo miały trochę inny urok niż na płycie, to w rzeczywistości często na próbach knujemy co by w nich jeszcze zmienić.
MN: Mieliście trochę szczęścia, bo już na początku swojej drogi nadarzyła się okazja, aby uczestniczyć w profesjonalnej trasie koncertowej. Mam tu oczywiście na myśli „ADHD Tour” Riverside. Pamiętam, jak Mariusz Duda po wspólnej trasie z Dream Theater w 2007 roku mówił, że podpatrywał starszych, bardziej „utytułowanych” kolegów i że się sporo podczas tego wspólnego koncertowania nauczył. Czy Wy także podpatrywaliście trochę jak funkcjonuje w trasie i na scenie Riverside? Wyciągnęliście jakąś naukę z tamtej współpracy?
D: Oj tak! Szczególnie od technicznych zespołu Riverside! Przede wszystkim nauczyliśmy się żeby nie spać za długo. Jednak młody duch potrzebuje nieco dłuższego snu (śmiech). Oczywiście Panowie techniczni pod koniec trasy stali się dla nas wyrozumiali.... Pozdrawiamy serdecznie Pana Hatorka i Wielorka! ;-)
A tak na poważnie, to było jak na razie dziewięć jednych z najpiękniejszych dni naszego życia. Owe koncerty wyglądały znacznie inaczej niż te, które graliśmy dotychczas (śmiech). Wszystko było w pełni profesjonalnie zorganizowane i dopięte na ostatni guzik, a przy tym panowała bardzo przyjemna atmosfera :)
MN: Nie chcę mocno rozpytywać o zawartość płyty, ale dwie drobne sprawy muszę poruszyć. Wydaje mi się, że doszło do drobnej korekty tytułu. Miały być „ogrody”, a z tego co widzę zapowiedzi został nam jeden „ogród”. Dlaczego ostatecznie liczba pojedyncza?
D: Nie doszło do korekty tytułu. Na stronie Rock Serwis jak i też w przypadku innych stron jest po prostu błąd. Tytuł płyty brzmi „Journey Through The Hidden Gardens” . Liczba mnoga jest dosyć istotną sprawą.
MN: Tytuł sugeruje, że jest to jakaś całość, podróż przez tajemniczy, ukryty ogród. Można mówić w tym przypadku o koncepcie? Jest to „płyta z pomysłem”? Kto w ogóle pisze teksty? Jest to działka zespołowa, czy może indywidualna sprawa Rafała Biernackiego?
D: Tytułową podróżą jest egzystencja jednostki, życie jakie człowiek sobie obiera, cele jakie sobie wyznacza i wyrzeczenia jakie sobie stawia. W zasadzie droga niekończących się poszukiwań ku swojemu spełnieniu, doświadczeniu radości i spokoju itd. Dla wielu ludzi jest to nieświadoma droga by polepszyć swój status materialny, by stać się kimś wyjątkowym, droga pełna lęku, stresu, braku szacunku i oglądania się za siebie by nie wyprzedził ich ktoś inny. Nasze życie polega na wypełnianiu obowiązków i oczekiwań innych osób, zamiast na poszukiwaniu siebie. Każdy człowiek jest inny, wyjątkowy. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że dane nam jest życie i to życie na tak pięknej planecie w postaci człowieka, który posiada umysł, uczucia i świadomość. Funkcjonujemy z zamkniętymi oczami. Śpiąc ciężko jest zauważyć, że otacza nas piękno znajdujące się w wolności, naturze, człowieku oraz w chwili obecnej. Sam fakt ujrzenia w nocy gwieździstego nieba daje wielką satysfakcje docenienia ziemi i życia oraz pragnienia poznania swojej jednostki. To są właśnie owe, niezauważalne przez nas ukryte ogrody, przez które codziennie kroczymy, które budzą nas do kwestionowania narzucanych nam od narodzin przyjętych tez, a także do poszukiwania prawdy.
Tematykę wszystkich utworów chcieliśmy podsumować osobnym tytułem nadającym tym numerom pewną całość i odzwierciedlającym każdy z osobna. Nie wiemy czy można tu mówić o koncepcie, gdyż w zasadzie każdy numer opowiada o czymś innym. Na pytanie czy jest to płyta z pomysłem, niech odbiorca sam odpowie. Uważamy, że każdy artysta, niezależnie czy para się malarstwem, muzyką czy robieniem na drutach, jeżeli poprzez swoją sztukę pragnie wyrazić siebie, swój bunt to w owej sztuce tkwi jakiś pomysł. Jeżeli zaś chodzi o teksty, to pisze każdy z nas. Wspólnie decydujemy, które są według nas lepsze, a które gorsze.
MN: Wiem, że pewnie wszystkie utwory z debiutu są bardzo ważne i z każdym wiąże się jakieś miłe wspomnienie, ale może macie swojego faworyta? Powiedzmy, że przyszło Wam wystąpić na jakimś fajnym festiwalu przed wybredną, osłuchaną publicznością, a Wy możecie zagrać tylko jeden utwór. Którym tytułem chcielibyście się zareklamować, pokazać z najlepszej i najwierniejszej strony? Taka kompozycja w stylu „to my – esencja Disperse!” ?
D: Hmm, faktycznie dosyć ciężkie pytanie. W zasadzie rozchodzi się o mniej lub bardziej przyswajalne numery. W przypadku wybrednej i osłuchanej publiczności zagralibyśmy pewnie lekki i przyjemny dla ucha „Let Me Get My Colours Back” lub „Far Away”. Jeżeli natomiast miałby to być festiwal zespołów z pogranicza progresywnego uderzylibyśmy pewnie z grubej rury np. „Balance of Creators” /„Above Clouds” lub „Circle’s Complete” ;-)
MN: Słyszałem, że na jesień jest planowana wspólna trasa Disperse i Division By Zero. Domyślam się, że szczegółów jeszcze nie ma, ale być może wiecie już mniej więcej, jakiego kalibru ma być ten tour? Raczej kilka koncertów, czy jest szansa na przynajmniej kilkanaście wieczorów we wszystkich dużych polskich miastach?
D: Szczegółów trasy jeszcze nie znamy, ale znając pana „M” pewnie będzie to trasa z rozmachem ;). Przynajmniej mamy taką nadzieję…
MN: Jeszcze w ubiegłym roku ukazał się wywiad z Wami (Progrock.org), z którego wywnioskowałem, że ostro / intensywnie piszecie, i że właściwie już wtedy myśleliście powoli o materiale na drugi album. Nadal jest w Was taki zapał? Ile powstało już kolejnych utworów? Czy jeśli byłaby taka potrzeba, bylibyście w stanie nagrać drugą płytę na początek przyszłego roku?
D: Cały czas myślimy o drugim materiale, szlifując go i dopracowując, a także pisząc teksty. Od czasu nagrania „J.T.T.H.G” powstało już ponad godzina muzyki. Z pewnością zagramy co nieco na przyszłych koncertach. Bardzo możliwe jest, że nagramy drugą płytę na początek przyszłego roku, możliwe jest że nagramy jeszcze w tym, możliwe że w połowie przyszłego. To zależy od okoliczności związanych ze szkołą i z pieniędzmi. Przede wszystkim musimy wymienić instrumenty na w pełni profesjonalny sprzęt. Jak na razie to mamy plan wyjechać podczas wakacji za granicę w celach zarobkowych, a później zagrać trasę u boku Division By Zero, których serdecznie pozdrawiamy. Pozdrawiamy również wszystkich czytających ten wywiad jak i MLWZ.
Peace, Disperse.