Przegląd dyskografii grupy Genesis

Paweł Świrek

Image"From Genesis To Revelation" (1969)

Płyta raczej przeciętna. Typowa muzyka lat 60-tych, zupełnie nie przypominająca późniejszych dokonań zespołu. Powinna zostać jednak nagrana monofonicznie, gdyż realizator w jeden kanał upchnął orkiestrę symfoniczną, a w drugi kanał zespół, przez co płyty dziwnie się słucha. Od nagrań z tej płyty Genesis całkowicie odciął się, mimo iż płyta przedstawiała jedynie niewielką część tego, co zespół stworzył w bardzo wczesnym okresie. Czasem na wczesnych koncertach zespołu zdarzało się grać utwór "In The Beginning" rozpoczynający płytę (gdy zespół nie miał wystarczającej ilości później napisanych utworów). Co jakiś czas wychodzą reedycje tej płyty wzbogacane o pierwsze dwa single (czasem też dodatkowo wczesne nagrania demo). Raczej jako ciekawostka.

"Tresspas" (1970)

Muzyka już bardziej dojrzała, słychać  charakterystyczne elementy przyszłego stylu Genesis. Na płytę zespół wybrał te utwory, które najlepiej sprawdzały się na żywo (choć trochę nie do końca, bo brakło takich utworów, jak "The Light", czy "Going Out To Get You" - ten pierwszy został wydany pod innym tytułem kilka lat później). Jednak i tu są błędy realizatorskie - stłumione brzmienie gitar 12-strunowych, wszędobylska perkusja często psuje nastrój (bębny za głośne). Na płytę składają się głównie długie, monumentalne kompozycje, z reguły spokojne ("Stagnation", "White Mountain", "Looking For Someone"), zaś całość wieńczy dynamiczna kompozycja "The Knife", którą zespół kończył koncerty. Gdyby nie błędy realizatorów, to byłaby to rewelacyjna płyta.

"Nursery Cryme" (1971)

Dopracowany skład zespołu (tym razem Phil Collins za bębnami, a także czasem jako wokalista, Steve Hackett na gitarze) i kompozycje bardziej dopracowane, większe zróżnicowanie (a nie spokojne utwory + dynamiczna kompozycja na koniec, jak na poprzedniej płycie). Znalazły się tam rozbudowane kompozycje pełne zmian nastrojów ("The Musical Box", "The Return Of The Giant Hogweed", "Fountain Of Salmacis"), krótkie jednakże nastrojowe utwory ("Seven Stones", "For Absent Friends" zaśpiewany przez Phila Collinsa, "Harlequin") oraz żart muzyczny "Harold The Barrel". Całość wieńczy okładka zawierająca charakterystyczne elementy poszczególnych utworów (np. Cynthia z kijem do krykieta - z utworu "The Musical Box", Harold - Bułeczka żegnający się z życiem z utworu "Harold The Barrel"). Na uwagę zasługuje kompozycja "The Musical Box", w której Cynthia odcina głowę Henry'emu kijem do krykieta, a następnie w sypialni znajduje pozytywkę, z której wychodzi duch Henry'ego, ale przybiera postać starca). Od strony realizatorskiej jest lepiej niż w przypakdu poprzedniej płyty, lecz jednak można znaleźć niedociągnięcia. 

"Foxtrot" (1972)

Płyta bardziej spójna artystycznie. Podobnie jak na poprzednim albumie znalazły się tu krótsze i dłuższe kompozycje. Jednak stronę B wydania winylowego wypełniała w całości 26-minutowa suita "Supper's Ready" poprzedzona krótkim gitarowym "Horizons" (kompozycja ta powstała dlatego, że Steve Hackett czuł się niedoceniony przez resztę zespołu i koledzy pozwolili mu zamieścić krótką własną kompozycję, której on jest jedynym wykonawcą). Otwierający płytę "Watcher Of The Skies" przypomina odgłos lądującego statku kosmicznego. "Get'Em Out By Friday" to epicka opowieść o poborcach podatkowych, zaś "Can - Utility and the Coastliners" jest o królu Kanucie.

"Live" (1973)

Płyta koncertowa dwóch koncertów z 1973 roku. Zawiera dłuższe kompozycje z płyt "Nursery Cryme" i "Foxtrot", lecz ich wykonanie niewiele różni się od wersji studyjnych. Trochę za słabo słychać gitary. Wykonanie "The Musical Box" nie ma takiego dramatyzmu jak niektóre wykonania znane z bootlegów (próba imitacji starca przez Petera Gabriela, a potem orgazm Henry'ego wypada zupełnie przeciętnie - słyszałem lepsze wykonania tego utworu). Za to na plus jest "The Knife" dzięki bardziej zgranej sekcji rytmicznej i lepszej grze na gitarze (choć trochę za bardzo dźwięk zostaje w tyle).

"Selling England By The Pound" (1973)

Najlepsza płyta Genesis nagrana z Peterem Gabrielem jako głównym wokalistą. Całość jest trochę surrealistyczna począwszy od śpiewu acapella w otwierającym "Dancing With The Moonlit Knight". Utwór ten jest pełen dramatyzmu i zmian brzmienia. W kolejnym "I Know What I Like" rozpoczynającym się od odgłosu kosiarki jest pełno angielskiego humoru. Temat przewodni utworu skomponował Steve Hackett. W "Firth of Fifth" na ogromną uwagę zasługuje solo gitarowe pod koniec utworu. Równie piękne solo gitarowe można odnaleźć w instrumentalnym "After The Ordeal". Znalazło się też miejsce na to, by Phil Collins zaprezentował się jako wokalista w utworze "More Fool Me". Jest też temat Romeo i Julii w nagraniu "Cinema Show" (które rozpoczyna się od gitar 12-strunowych, a kończy piękne solo na klawiszach). Kolejnym epickim utworem na płycie jest "Battle Of Epic Forrest", a całość zamyka "Aisle Of Plenty" - kompozycja bardzo podobna do rozpoczynającego płytę "Dancing With The Moonlit Knight", przez co płyta jest spięta niczym klamrą identycznym tematem muzycznym.

"The Lamb Lies Down On Broadway" (1974)

Tym razem większa forma muzyczna - coś w rodzaju rock opery, której głównym bohaterem jest Rael - portorykański punk, członek gangu ulicznego, a tak naprawdę to jest podróż wgłąb samego siebie. Dzieło bardzo ambitne, lecz niestety przydługie. Powstawało nieco w bólach i dość długo. W rezultacie płyta rozpoczyna się ciekawszym materiałem, a kończy słabszym. Na rozpoczęcie drugiej części zespół zdecydował się odświeżyć po latach utwór "The Light" i nagrać go pod nowym tytułem "Lillywhite Lillith". Pomimo iż płyta stanowi jedną spójną całość, dało się z niej wyodrębnić pojedyncze utwory, np. "Carpet Crawlers", "Back In N.Y.C.", "In The Cage" czy "Anyway". Na tej płycie niezbyt wykazali się Peter Gabriel (dość wolno pracował nad tekstami) i Steve Hackett (jego solówki nie są już takie, jak na wcześniejszych płytach, trochę w tym było jego winy, gdyż skaleczył się w kciuk rozgniatając kieliszek w jednym z barów). Płyta jest wyznacznikiem przyszłości zespołu, gdyż ewidentnie z niej widać, że najwięcej wykazali się ci muzycy, którzy najdłużej zostali w zespole. Jest to też zarazem pożegnanie z Peterem Gabrielem, który pół roku po wydaniu płyty opuścił zespół. Trasa koncertowa promująca tę płytę była zupełnie inna niż wcześniejsze - na repertuar składał się cały materiał z płyty, któremu towarzyszył pokaz slajdów i mnóstwo różnych efektów (lecz żaden koncert nie był w pełni udany od strony technicznej - zawsze coś nawalało, np. problemy z zacinającymi się slajdami, nieudolny wybuch mieszanki wybuchowej pod koniec koncertu, wirująca szyszka, która urwała się u podstawy i wplątała kabel od mikrofonu, itp.), choć kilka razy prawie udało się poprawnie zgrać muzykę z dodatkowymi efektami. A na bisy zawsze były dwa lub trzy utwory z wcześniejszych płyt.

"A Trick Of The Tail" (1976)

Pierwsza płyta zagrana w kwartecie - już bez Petera Gabriela. Po raz pierwszy Phil Collins zaśpiewał we wszystkich utworach na płycie. Nie jest to już concept-album jak poprzednia płyta, lecz zupełnie normalne wydawnictwo obfitujące głównie w spokojniejsze kompozycje ("Entangled", "Mad Mad Moon", "Ripples"), jednak nie zabrakło miejsca na coś bardziej dynamicznego ("Squonk"). Spokojniejszy charakter płyty wziął się też z tego powodu, iż Phil Collins ma dobry głos raczej do spokojniejszych utworów. A skurczenie się zespołu do kwartetu wzięło się stąd, iż nie udało się znaleźć następcy Petera Gabriela i okazało się, że jednak Phil Collins zaśpiewał na całej płycie.

"Wind and Wuthering" (1977)

Tym razem płyta bardziej zróżnicowana, lecz przy jej tworzeniu doszło do rozczarowania Steva Hacketta odnośnie jego wkładu kompozytorskiego. Lepiej jest z muzyką - kompozycje nadal złożone, brzmienia gitarowe jak najbardziej udane i do tego śpiew Phila Collinsa coraz bardziej pewny. Jedynie spokojny utwór "Your Own Special Way" zespół mógłby sobie odpuścić. Dla zaspokojenia frustracji Hacketta, Genesis postanowił instrumentalną suitę rozdzielić na dwa oddzielne utwory: "Unquiet Slumbers For The Sleepers..." i "...In That Quiet Earth", które w połączeniu ze spokojnym "Afterglow” zamykają cały album. Na dużą uwagę zasługuje balladka "Blood On The Rooftops", w której zespół po raz pierwszy zaczął zajmować się polityką, jeśli chodzi o teksty. Nie brakło też większych form muzycznych: "One For A Vine", "All In The Mouse's Night" czy rozpoczynający płytę "Eleventh Earl Of Mar".

"Seconds Out" (1977)

Podwójny album koncertowy i zarazem pożegnanie ze Stevem Hackettem. Można złośliwie stwierdzić, iż jego gra została celowo wytłumiona na płycie (momentami słabo słychać jego solówki). Płyta pokazuje jak zespół rozwiązał sprawę perkusisty na koncertach (po płycie "Trick Of The Tail" na perkusji na koncertach grał Bill Bruford, grający wcześniej w zespołach Yes i King Crimson, a po "Wind and Wuthering" Chester Thompson, grający wcześniej w Weather Report). Ponieważ Phil Collins zaistniał w Genesis początkowo jako perkusista, to w dłuższych instrumentalnych fragmentach można usłyszeć duety perkusyjne. Tak też jest np. w "Firth of Fifth", "Cinema Show" (w tym tylko utworze duet z Billem Brufordem), "Los Endos" (ten utwór jest poprzedzony krótkim duetem perkusyjnym z syntezatorem w tle). Można mieć delikatne zastrzeżenia odnośnie doboru utworów (takiego "Robbery Assault and Battery" mogłoby nie być, a zamiast tego mógłby się znaleźć np. "White Mountain"). Płyta pokazuje, że Phil Collins jako wokalista potrafi też zaśpiewać te utwory, które oryginalnie wykonywał Peter Gabriel ("Firth Of Fifth", "The Lamb Lies Down On Broadway", zakończenie "The Musical Box", "Supper's Ready", "I Know What I Like", który tu jest też jednym ze słabszych utworów, "Cinema Show").

"...And Then There Were Three..." (1978)

I zostało ich tylko trzech. Steve Hackett opuścił zespół w okresie prac nad albumem koncertowym "Seconds Out" i grupa musiała sobie poradzić w nowej sytuacji. Tym razem nie sprowadzono nowego muzyka do zespołu, gdyż Mike Rutherford postanowił prócz gry na basie zagrać też na gitarze (wcześniej zdarzało mu się to rzadko, głównie na gitarze 12-strunowej). Od strony stylistycznej niewiele się zmieniło, choć udało się po raz pierwszy podbić listy przebojów utworem "Follow You Follow Me". Brakuje trochę charakterystycznej gitary Steva Hacketta, ale są za to inne walory płyty - ładna i spokojna kompozycja "Many Too Many" czy też dramatyczna "Say It's Alright Joe" (opowiadająca o pijaku). Więcej jest brzmienia syntezatorów, a i śpiew Phila jest coraz pewniejszy. Płyta niejako przechodzi trochę niezauważona, gdyż grywane na koncertach kompozycje nie są aż tak ciekawe, jak kompozycje z poprzednich płyt. Być może dlatego, iż zespół zaczął powoli podążać w kierunku muzyki bardziej przebojowej.

"Duke" (1980)

Tu już zespół wyraźnie zaczął iść w kierunku komercji. Na płycie pojawiło się więcej przebojowych kompozycji ("Misunderstanding", "Turn It On Again" z imitowaną na syntezatorach sekcją dętą, "Behind The Lines"). Spokojniejsze kompozycje mają też znaczenie osobiste - rozwód Phila Collinsa dający się wyczuć zarówno w tekstach, jak i w samej muzyce. Całość wieńczy rozbudowana instrumentalna dwuczęściowa minisuita składająca się z utworów "Duke's Travels" i "Duke's End". Ten ostatni bardzo przypomina początek otwierającego płytę "Behind The Lines", a tym samym zespół wykorzystal pomysł z albumu "Selling England By The Pound". Zespół zaczął też sięgać po elektroniczne cuda techniki (syntezatory, maszyna perkusyjna).

"Abacab" (1981)

Bardzo słaba płyta i zarazem jedna z najsłabszych płyt zespołu. Na albumie tym pełno jest elektroniki (syntezatory, maszyna perkusyjna, elektroniczne bębny Simmondsa). Również zmienił się producent, czego efektem jest głośniejsze brzmienie perkusji. Na płycie pojawiły się sekcje dęte, które wzbudzały wiele kontrowersji (w utworach "No Reply At All" i "Keep It Dark"). Większość kompozycji dzięki elektronicznym wynalazkom brzmi bardzo przebojowo, choć niektóre są niezbyt dopracowane (np. "Dodo / Lurker" jest zdecydowanie za długi). Na tej płycie przepadł zespół o bogatym niegdyś brzmieniu i zaczęła się komercja.

"Three Sides Live" (1982)

Podwójny album koncertowy. Na Wyspach Brytyjskich wydany jako album wyłącznie koncertowy, a dla reszty świata ostatnia strona zawierała nagrania studyjne z singli. Przeważają tu utwory z płyt "Duke" i "Abacab", lecz jednak znalazło się miejsce na starsze kompozycje "In The Cage" połączone z fragmentami "Cinema Show" i "Colony of Slippermen" oraz "Afterglow". Jednak koncertowe wykonania utworów z płyty "Abacab" brzmią zdecydowanie lepiej niż ich wersje studyjne. Brytyjskie wydanie zawiera zamiast nagrań singlowych dwa nagrania koncertowe z 1980 roku oraz ostatni utwór z koncertu w Paryżu w 1976 roku - połaczone ze sobą "It" i początek "Watcher Of The Skies" będące pokazem duetu perkusyjnego z udziałem Billa Bruforda i Phila Collinsa.

"Genesis" (1983)

Album nagrany w wyniku wspólnych improwizacji. Generalnie to raczej średnio udana płyta, choć zawiera dwie znakomite kompozycje - rozpoczynający płytę utwór "Mama" (jeden z większych przebojów zespołu) oraz dwuczęściowy "Home By The Sea"/"Second Home By The Sea". Pierwsza część to opowieść o domu, w którym straszy (niestety motyw przewodni splagiatował potem Ken Laszlo w utworze "Hey Hey Guy"), a druga część to instrumentalna improwizacja zbudowana na bazie elektronicznej perkusji. Pozostałe kompozycje są zupełnie przeciętne ("That's All", "Silver Rainbow", "It's Gonna Get Better").

"Invisible Touch" (1986)

Kolejna przebojowa płyta zespołu. Tym razem kompozycje są ciekawsze w porównaniu do poprzedniej płyty. Prócz przebojów ("Invisible Touch", "Land Of Confusion", "Throwing It All Away") można znaleźć tu  kompozycję z sekcją dętą ("Anything She Does"), minisuitę "Domino", nastrojowe ballady ("In Too Deep", "Tonight Tonight Tonight") czy też pełną brazylijskich rytmów instrumentalną kompozycję "Brazilian". Płytę w pełni wypełniają brzmienia elektroniczne (syntezatory, elektroniczna perkusja). Jest to zarazem jedna z najbardziej przebojowych płyt zespołu. Szkoda tylko, że zabrakło instrumentalnego "Do The Neurotic", którym zespół kończył koncerty.

"We Can't Dance" (1991)

Po przebojowych płytach z lat 80-tych przyszła pora na coś większego. Niestety wyszła z tego płyta trochę przydługa, na której znalazły się zarówno długie, rozbudowane kompozycje ("Driving The Last Spike", "Fading Lights"), przeboje ("I Can't Dance", "Jesus He Knows Me", "Tell Me Why"), nastrojowe kompozycje ("No Son Of Mine", "Hold On My Heart", "Since I Lost You") czy też zupełnie nijakie utwory ("Way Of The World", "Dreaming While You Sleep", "Never A Time", Living Forever"). Płyta nie dość, że przydługa, to jeszcze muzycznie nierówna.

"Live / The Way We Walk" (1992/93)


Podwójny album koncertowy, lecz wydany jako dwie osobne płyty z podtytułami "The Shorts" (wydana jeszcze w 1992 roku) i "The Longs" (wydana na początku 1993 roku). "The Shorts" zawiera krótkie kompozycje z ostatnich płyt zespołu (od "Genesis" z 1983 roku aż po "We Can't Dance"), zaś "The Longs" zawiera dłuższe kompozycje z tego okresu uzupełnione wiązanką najlepszych utworów z lat 70-tych i sześciominutowym duetem perkusyjnym (Phil Collins i Chester Thompson). Płyta "The Shorts" jest generalnie słabym wydawnictwem. Taki podział utworów powoduje, iż oba wydawnictwa sprawiają wrażenie zbieraniny pojedynczych nagrań. O ile jeszcze początkowe kompozycje na "The Shorts" jakoś się bronią, to im bardziej wgłąb płyty, tym gorzej. Wykonanie takich utworów, jak "Mama" czy "Tonight Tonight Tonight" jest zupełnie przeciętne. Do tego niecekawe "That's All" czy też dość słabe wykonanie "In Too Deep" powoduje, iż słuchając płyty można ziewać z nudów. Nawet nieco rozbudowane "I Can't Dance" niewiele zmienia. Zdecydowanie lepiej jest z "The Longs", które rozpoczyna wiązanka nagrań z lat 70-tych. Wiązankę rozpoczyna "Dance On A Volcano", który następnie przechodzi w "The Lamb Lies Down on Broadway" (przy tym przejściu Mike Rutherford odkładał gitarę 12-strunową, by potem grać na basie). Skrócone "The Lamb..." wykonane zostało naprawdę perfekcyjnie i podobnie jak na "Second's Out" przechodzi w zakończenie "The Musical Box" z ekspresyjnym wokalem Phila. Jednak nie ma zakończenia wiązanki, jak to wcześniej na koncertach bywało, gdyż po tym prawie zakończeniu mamy instrumentalny fragment "Firth of Fifth" z wspaniałą grą na dwie perkusje i solówką gitarową zagraną po mistrzowsku przez Daryla Stuermera. Można powiedzieć, iż Daryl zagrał solówkę lepiej, niż Steve Hackett przed laty. Koniec instrumentalnej sekcji "Firth of Fifth" przechodzi w "I Know What I Like". O ile wykonania koncertowe tego utworu z drugiej połowy lat 70-tych były zupełnie przeciętne i nijakie, tak tu mamy znakomite wykonanie połączone z zabawą tamburynem połączoną z pokazem niemalże akrobatycznym w wykonaniu Phila Collinsa (któremu to pokazowi towarzyszyły entuzjastyczne reakcje publiczności). W środek tego utworu zespół wplótł krótkie fragmenty innych nagrań: "Your Own Special Way", "Stagnation", "Follow You Follow Me" i późniejszy "That's All". Pozostałe utwory wykonane poprawnie. Na szczególną uwagę zasługuje zamykający płytę sześciominutowy duet perkusyjny (grany pod koniec koncertów pomiędzy utworami "Domino" i "I Can't Dance"). Wznowienie tego wydawnictwa w niedawnej serii boxów ma zmienioną kolejność utworów na taką, jaka była wykonywana przez zespół na koncertach z okresu 1991/92.

 

 

 

"Calling All Stations" (1997)

 

 

Płyta Genesis po chwilowym odejściu Phila Collinsa. Miał to być powrót do lat 70-tych z młodym wokalistą, Rayem Wilsonem, lecz wyszło jak zwykle. Ray czasem próbuje udawać Petera Gabriela, co nieszczególnie mu wychodzi. Płyta jest generalnie bardzo nierówna muzycznie. Większość kompozycji jest po prostu męczona. Do tego za perkusją brakło Phila Collinsa, więc zespół ściągnął zupełnie przeciętnych perkusistów: izraelskiego Nira Zidkyahu i perkusistę grupy Spock's Beard - Nicka D'Virgillo. Gra perkusistów zupełnie przeciętna. Jedynie Ray Wilson zyskał popularność dzięki tej płycie.

 

 

 

"Genesis Archive 1967 - 1975" (1998)

 

Czteropłytowy box zawierający nagrania archiwalne z okresu, kiedy wokalistą był Peter Gabriel. Pierwsze dwie płyty to koncertowe wykonanie albumu "The Lamb Lies Down On Broadway". Niestety nie jest to oryginalny zapis - bardzo dużo jest tu poprawek studyjnych. Podczas trasy koncertowej Peter Gabriel używał kostiumów i przebrań, z których niektóre przeszkadzały w śpiewaniu, więc jedna czwarta z pierwszych dwóch płyt ma wokale na nowo dograne w studiu. Tak jest już w utworze "Cuckoo Cocoon", który to Peter śpiewał w kokonie. W kilku utworach drugiej płyty Peter Gabriel występował w kostiumie Slippermena (pękaty strój pełen bąbli i wypustek, do tego trykot i nadmuchiwane genitalia, strój uniemożliwiał trzymanie mikrofonu na tyle blisko ust, żeby dało się śpiewać) i w tych utworach również wokale zostały nagrane na nowo. Prawdopodobnie też na nowo nagrane jest solo gitarowe pod koniec utworu "The Lamia" (brzmi zbyt czysto, jak na nagranie z 1975 roku). Zaś ostatni utwór został nagrany całkowicie w studiu, gdyż realizator usnął w trakcie koncertu i pod sam koniec skończyła się taśma, przez co nie udało się nagrać całego koncertu. Z tego samego powodu brakuje też bisów. Trzeci krążek to koncert z października 1973 roku z początku trasy promującej płytę "Selling England By The Pound". Stanowi on świetne uzupełnienie albumu koncertowego z 1973 roku. Płytę uzupełniają niepublikowane nagrania singlowe ("Happy The Man", "Twilight Alehouse") oraz jedno nagranie radiowe ("Stagnation"). Ostatni krążek zawiera znany z wielu bootlegów materiał z audycji radiowej "BBC Nightride" z 1970 roku, czyli 3 niepublikowane uwory "Shepherd", "Pacidy" i "Let Us Now Make Love" (są to pierwsze trzy utwory z tej audycji, zespół zagrał trochę więcej, m.in. "Stagnation" i "Looking For Someone"). Resztę stanowią nagrania demo jeszcze sprzed pierwszej płyty oraz nagrania z okresu pierwszego albumu i nagrane jakiś czas potem. Większość utworów to raczej typowa muzyka lat 60-tych. Kompozycje dość proste i naiwne.

 

 

 

"Genesis Archive Vol 2 - 1976 - 1992" (2000)

 

Miały być dwa boxy z różnych okresów, a wyszedł album trzypłytowy. Pierwszy krążek zawiera niepublikowane nagrania z drugich stron singli zespołu. Niektóre z nich ukazały się na ogólnoświatowej wersji "Three Sides Live". Brakuje niestety utworu "Me And Virgil" z EPki "3x3", więc posiadanie tego boxu niestety zmusza do trzymania ogólnoświatowego wydania "Three Sides Live". Drugi krążek to zbiór nagrań koncertowych z różnych koncertów zagranych po odejściu Petera Gabriela. Można tu znaleźć m.in. "Entangled", a także nagrania koncertowe umieszczone na singlach i EPkach zespołu. Niestety podobnie jak na pierwszym krążku nie jest to kompletny zbiór nagrań koncertowych dostępnych na singlach. Trzeci krążek, to zbieranina remixów maxi-singlowych oraz brakujących drugich stron singli i nagrań koncertowych. Utwory umieszczone zostały w sposób chaotyczny, brak jest jakiejkolwiek logiki w kolejności utworów, do tego można znaleźć nieścisłości (Bill Bruford co prawda grał na perkusji w 1976 roku, lecz utwór "Entangled" jest nagrany bez perkusji, więc Bill w tym utworze właściwie nie grał). Wydawnictwo zrobione tak, jakby się zespołowi nie chciało i odwalili byle by było. Znacząco lepszym rozwiązaniem byłoby wydanie boxu czteropłytowego, gdyż znalazłyby się wszystkie nagrania, a tak poza wspomnianym "Me and Virgil" brakuje jeszcze "I Can't Dance" (The Other Mix), "Land Of Confusion" (Rehersal mix) czy też nagrań koncertowych z późniejszych singli z albumów "Invisible Touch" i "We Can't Dance".

 

 

 

"Live Over Europe" (2008)

 

 Podwójny album koncertowy dokumentujący trasę zespołu z 2007 roku (obejmującą koncert na Stadionie Śląskim w Chorzowie). Jest to zbieranina nagrań z kilku koncertów z trasy bez zapowiedzi, lecz poszczególne utwory zostały ułożone w dokładnie takiej samej kolejności, w jakiej były grane na koncertach. Podobnie jak z oficjalnymi bootlegami z trasy i tu realizatorzy nie popisali się. Jakość nagrań przypomina raczej lepszy jakościowo bootleg niż oficjalne wydawnictwo. Do tego niektóre utwory nagrane w sposób niechlujny (w duecie perkusyjnym granym przed "I Can't Dance" słychać głosy w tle i prawdopodobnie dlatego tytuł utworu zmieniono na "Conversation With Two Stools"). Jest to pamiątka z trasy koncertowej i nic więcej.

 

 

 

"Live in Poland" (2009)

 

Pamiątka po koncercie w katowickim Spodku. Wydawnictwo raczej ma sens kolekcjonerski i jest to zarazem jedyny album koncertowy z Rayem Wilsonem jako wokalistą. Niestety koncert jest niekompletny, zgrany niechlujnie (sprawia wrażenie kopii kasety magnetofonowej), do tego samo wykonanie też nie było za dobre. Dodatkowi muzycy nie popisali się. Anthony Drennan nadaje się jako gitarzysta, ale do zespołu The Corrs, gdzie tylko sobie pogrywał (np. na płycie "In Blue"), a nie jako następca Daryla Stuermera. Solo gitarowe w "Firth of Fifth" niestety zostało przez niego spieprzone. Trochę lepiej sprawuje się perkusista Nir Zidkyahu, lecz ograniczył się jedynie do wiernego kopiowania Phila Collinsa i Chestera Thompsona nie wnosząc nic od siebie. Ray Wilson jako wokalista lepiej śpiewa utwory oryginalnie wykonywane przez Petera Gabriela. Utwory śpiewane oryginalnie przez Phila Collinsa są po prostu słabo zaśpiewane przez Raya. Do tego niepotrzebnie powycinano zapowiedzi i z 151 minut koncertu zostało około 133 minut. Raczej można  potraktować to wydawnictwo jako bootleg dla kolekcjonera i nic więcej.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!